piątek, 28 października 2022

STEELWINGS - Still Rising (2022)


 Steelwings to przedstawiciel szwedzkiego heavy metalu lat 80. W latach 80 nagrali całkiem solidny debiut, który przypominał dokonania Heavy Load czy Gotham City. Kapela przepadła na kilkanaście lat i powrócili w roku 2013, a efektem tego był album "Back".  Kto pamięta tamte wydawnictwa, kto lubi mieszankę heavy metalu i hard rocka, ten na pewno przekona się do muzyki Steelwings. 25 listopada band powraca z trzecim wydawnictwem zatytułowanym "Still Rising".

Ta płyta nie podbije świata, ale pokazuje, że można całkiem dobrze odtworzyć klimat lat 80, że można nagrać prosty materiał, który w pełni odzwierciedla to co Steelwings grał na początku swojej kariery. Może i zawartość mało oryginalna, oklepana i pełna oklepanych patentów, to jednak ma to swój urok. W zespole kluczową rolę odgrywa charyzmatyczny wokalista Tommy Soderstrom, który sprawdza się w takim miksie heavy metalu i hard rocka. Brakuje może nieco okiełznania i odpowiedniego wyszkolenia technicznego. Lepiej już sobie radzą gitarzyści Lindmann i Gustaffson, ale do zachwytów też jeszcze daleko. Partie gitarowe są banalne, oklepane i troszkę bez ikry. Niby jest to szczere granie, ale czasami to za mało, zwłaszcza że w obecnych czasach jest w czym wybierać, a konkurencja nie śpi.


Ciekawie zaczyna się ten album bo od "hell or high water", który brzmi jak mieszanka Airbourne i Judas Priest. Pierwsze skojarzenie to "hell bent for leather". Prosty kawałek, ale faktycznie oddaje w pełni urok lat 80. Ja to kupuje. Dobrze słucha się takiego szybszego "Stand up and fight" czy hard rockowego "Like a shadow in the night", który potrafi oczarować klimatem i ciekawymi aranżacjami. To pokazuje, że band potrafi grać i to całkiem przyzwoicie. Echa Def Leppard i NWOBHM można doszukać się w energicznym "Rocket". Sporo rocka i klimatu lat 80 znajdziemy w "Rock on", a zamykający "Heat of the night" mimo że jest delikatny i taki stonowany, to i tak potrafi oczarować swoim rockowym feelingiem.

Płyta nie jest zła, tak jak mogła by się wydawać. Tak jest do bólu prosta i przewidywalna. Tutaj nie ma niczego odkrywczego, a wokalista potrafi irytować swoją manierą. Nie ma agresywnego brzmienia, nie ma tutaj może killerów, ale całość jest pełna klimatu lat 80 i ten szczery przekaz potrafi okazać się sprzymierzeńcem. Do posłuchania i zabicia czasu to jest pozycja warta uwagi. Czy zmieni pogląd do hard rocka, czy stanie się płytą roku? Na pewno nie.

Ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz