sobota, 3 sierpnia 2024

METAL CHURCH - The Final Sermon - Live in Japan 2019 (2024)


 Jedną z największych strat dla muzyki heavy metalowej przyniosła śmierć Mike;a Howe'a - wokalisty uznanej formacji Metal Church. Dla mnie jeden z najlepszych i najbardziej charyzmatycznych wokalistów, którzy wyróżniają się charyzmą i wyjątkową barwą. Ciężko uwierzyć, że to już 3 lat od jego śmierci. Metal Church ma nowego wokalistę w postaci Marca Lopesa, ale band nie zapomniał o swoim dawnym koledze i postanowili jeszcze raz oddać hołd dla Mike;a Howe'a. Tym razem band postawił na wydanie albumu koncertowego, który zawiera koncert z 2019r który odbył się w Japonii w ramach promowania "Damned if You do", który był ostatnim albumem z Howem na wokalu. Dla fanów zespołu i głosu Mike;a pozycja obowiązkowa. W zasadzie "The Final Sermon" to taki zbiór najlepszych hitów z albumów gdzie śpiewał Mike;a, ale jest też coś z debiutu i "The Dark". Prawdziwa gratka.

Zgrany skład, dobra forma muzyków i dobra setlista. To wszystko to jest. Od razu widać, żeby band włożył sporo pracy w owy album koncertowy. Miła dla oka okładka i mocne brzmienie, tylko troszkę za dużo tu ulepszania w studio i za mało klimatu koncertu. Publiczności praktycznie nie słychać, no chyba że między utworami. Tak to jest spory minus. Tym razem nadrabiają dobrze dobraną listą utworów i ciekawą mieszanką nowych hitów i starych. Za mało z "XI" i może za mało z czasów Davida Wayne'a, ale można to wszystko wybaczyć. Hołd dla Mike;a został oddany i dobrze jest znów usłyszeć jego głos. Mamy tu "Damned if You Do", czyli hit z ostatniej płyty z Howe na wokalu i dobrze wypada w wersji na żywo. Oczywiście jak jest Howe to jest nieśmiertelny "Human Factor", agresywny "Date with Poetry", czy przebojowy "Fake Healer", który bardzo często gości w setliście Metal Church. Mnie osobiście cieszy obecność kawałków z płyty "Hanging in the balance". Nieco progresywny "God of second chance", czy niezwykle melodyjny "No friend of mine" to ponadczasowe kawałki, które zawsze będą kojarzone z głosem Mike;a Howe i jego charyzmą i stylem śpiewania. Można też dla odmiany posłuchać kawałków z pierwszych dwóch płyt. Tutaj też dobrze wypada Mike i nadaje trochę swojego charakteru i stylu do tych kompozycji. Wystarczy posłuchać "Start the Fire" czy "Beyond the black".

Mike;a nie ma, Metal Church dalej kontynuuje swoją twórczość, świat dalej się kręci i w sumie to kolejna wielka strata dla heavy metalu, z którą trzeba się pogodzić. Pustka jest i wielka tęsknota za talentem i głosem Mike;a. Pozostaje już tylko delektować się klasyką jaką pozostawił po sobie, a ten album koncertowy mimo swoich wad też miło czas umili i przypomni wielkie hity Metal Church. Pozycja dla fanów Mike;a i Metal Church.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz