piątek, 20 września 2024

SINNERS BLOOD - Dark Horizons (2024)


 Pochodzący z Chile Sinner's Blood namieszał w 2020r swoim debiutanckim albumem "The Mirror Star". Pokazali, że melodyjny heavy/power metal może brzmieć świeżo i bardziej współcześnie. Potrafią brzmieć agresywnie, progresywnie, melodyjnie, a gdy trzeba to mrocznie. Mając na pokładzie pomysłowego gitarzystę Nassona i genialnego wokalistę  Jamesa Robledo to można działać cuda. Po dwóch latach przyszedł czas zweryfikować, to był jednorazowy przebłysk geniuszu, czy ten band to coś więcej. "Dark Horizons" ukaże się 27 września nakładem Frontiers Records.

Tak, tak. Udało się powtórzyć sukces debiutu. Specjaliści od świeżych i pomysłowych melodii, poza tym znakomicie bawią się konwencją i potrafi urozmaicić swój materiał. Mamy zróżnicowanie, przez co band nie popada w monotonię i nie zjada swojego ogona. Robledo to prawdziwy czarodziej i do wszystkiego może śpiewać, a i tak będzie siał zniszczenie. Brzmienie jak zwykle mocne, zadziornie i czyste. Dodaje całości mocy i współczesnego charakteru. Okładka sugeruje pirackie klimaty, ale ich nie ma. Zaczynamy od mocnego uderzenia w postaci "Bound" i już mamy ciary. Jak to znakomicie brzmi. Partie klawiszowe dodają smaczku i troszkę progresywnego charakteru. No i ten chwytliwy refren, która od razu zapada w pamięci. Przebojowy na pewno jest "Enemy" z słodkimi partiami klawiszowymi. Brzmi to współcześnie, pomysłowo i z pazurem. brawo Sinners Blood, bo właśnie za takie petardy was kocham. Troszkę rockowego feelingu uświadczymy w "It come in the dark".  Dalej mamy nieco bardziej progresywny i agresywny "Dark Horizons", który w pełni pokazuje potencjał i styl w jakim obraca się Sinners Blood. Ciekawie wypada rozbudowany, ponury i bardziej taki marszowy "The men, the burden, and the sea", który już bardziej zbliża nas do morskich przygód. Hitem tutaj na pewno jest energiczny "Victim of the Will" i ten motyw główny porywa po prostu. Końcówka płyty również emocjonująca. Jest przebojowy "the Firestorm", czy klimatyczny i nieco progresywny "the redemption of Fire".

Sinners Blood to już marka, którą trzeba znać. Nowy album podkreśla ich jakość i potwierdza, że debiut to nie był jednorazowy przebłysk geniuszu. Dalej imponują i zachwycają swoją grą. Do tego jeszcze ten obłędny Robledo, który rozrywa na strzępy. Frontiers Records wylansował kolejny wielki zespół, który potrafi namieszać.

Ocena: 9/10

1 komentarz:

  1. Jedna z tych płyt , które można przegapić, jeśli po pierwszym przesłuchaniu zrezygnuje się z kolejnych, albo nawet już po pierwszych dwóch kawałkach, bo to kawał perfekcyjnie zagranej muzyki z najwyższej półki. Jednak ten, przesiąknięty melancholią chłód, obecny od początku do samego końca trwania ,, Dark Horizons,, trzeba po prostu polubić, a wtedy już płynie się pełnym wiatrem wraz z SINNER,S BLOOD. Okładka, zresztą znakomita, ach ten galion, jakby podobna do tych od EVERGREY, muzyka zresztą też...

    OdpowiedzUsuń