Czy mieliście kiedyś tak, że chcieliście poznać czyjąś muzykę i nie niestety nie podchodziła wam? Na pewno tak. Ja tak miałem z muzyką Arjena Lucassena, którego nie muszę chyba nikomu przedstawiać. Dlaczego? Bo jest to jeden z najzdolniejszych progresywnych muzyków. I tak w przypadku jego głównego projektu, który się zwie Ayeron próbowałem i właściwie jest jeden album, który jako tako mi się spodobał,a le to jest temat na inna recenzję. W przypadku Arjena jest o tyle dobrze, że działa on w wielu innych projektach: Guilt Machine czy też Star one. Tak się stało, ze w roku 2010 było mi dane spotkać się po raz pierwszy z muzyką tego zespołu za sprawą „Victim of Modern age” i o dziwo zmiotło mnie. Nigdy bym się nie spodziewał że spod rąk Lucesenna, który jakoś mnie nie przekonywał może wyjść takie arcydzieło. Jest to projekt inne niż pozostałe, jasne że jest to wciąż progresywny metal, jasne że są znakomici goście i oczywiście też mamy sience fiction,z tym że one jest nie tylko w tekście ale i w dźwiękach. Poza tym jest to najbardziej energiczny projekt Lucasenna, bo zawsze dominowały smętne nuty,a tu wręcz przeciwnie. Projekt został właściwie wskrzeszony, bo swoją premierę miał 2002 r. W przeciwieństwie do tamtej płyty nie wyruszamy w podróż po kosmosie, ale pozostaje na Ziemi i poruszamy kwestię przyszłości właśnie na Ziemi. Zresztą okładka przedstawia taką wizję idealną i utrzymaną w klimacie s-f i muszę przyznać, że jest to jedna z najlepszych okładek ostatnich lat. Skąd pomysł na taki, a nie inny tytuł? Wzięło się to z filmu „mechaniczna pomarańcza” i wiąże się z tym że każdy z nas jest w pewien sposób ofiarą nowoczesności, bo czy wyobrażacie sobie życie bez komórek, laptopów i całej tej technologii? Nie musicie odpowiadać. Jak to bywa u Lucasenna zawsze są goście tak jest i tutaj i lista gości pokrywa się z tą z pierwszego albumu. A wygląda ona tak:
Floor Jansen (After Forever) - wysokie tony, Rusell Allen (Symphony X) – ten nieco potenżniejszy głos, Dan Swano - growl oraz Damian Willson – czysty głos.
Nieraz się przekonał, że goście nie wystarczają, że liczy się sama muzyka, bo jeśli jest ona denna to nawet sam Bruce Dickinson nie pomoże. Lucassen zadbał o muzykę co można usłyszeć na własne uszy. Na wstępie mamy intro o dość wymownym tytule „ Down the rabbit Hole” i z Alicją w krainie czarów ma niewiele wspólnego, ba raczej z Jean Michelle Jarre. Bardzo ciekawy pomysł z wysunięciem klawiszy. Od razu słychać ten tajemniczy i mroczny klimat s-f. Spytacie dlaczego taki tytuł? Odpowiedź brzmi pamiętacie jak w Matrixie Morfeusz pyta o pigułki czy Neo weźmie czerwoną i niebieską, jeśli weźmie nie pamiętam którą, ale po niej będzie czuć się jak Alicja w krainie czarów. Minuta mija i zaczyna się „Digital Rain”. Zaczyna się bardzo dynamicznie, perka i potem wkracza bardzo energiczny riff. Bardzo idealnie przeplata się szybkie i wolne tempo. Niezwykły klimat, taki naprawdę przerażający ze względu na ową tajemniczość. To jest idealny przykład jak można zagrać chwytliwy progresywny kawałek, bez przynudzań i zbędnych udziwnień. Sam kawałek dotyczy tematyki związanej z Matrixem. Nieco inną kompozycją jest „Earth That Was” nie ma już takiej melodyjności i nie ma takiej dynamiki jak na poprzednim utworze. Jest za to ciężar i mrok. Wszystko złowieszcze i nie porywa jak poprzedni. Mimo to wciąga i zachwyca, a to choćby za sprawą chwytliwego refrenu i za sprawą klimatu. Tym razem kłania się nam takie filmy jak: Serenity i Firefly. Bardzo podoba mi się tytułowy „Victim of Modern Age” w którym poruszana jest tematyka znana z innego kultowego filmu- Mechaniczna pomarańcza. Tym razem utrzymany w średnim tempie, jest chwytliwa melodia, a riff nasuwa mi nieco Black Sabbath. Bardzo przebojowy kawałek. Jednak przez wielu numerem 1 został okrzyknięty „Human See, Human Do” i ten tytuł może wiązać się z jednym filmem, a mianowicie Planeta małp. Jest to bodajże najszybszy kawałek na płycie. Jest energiczny, melodyjny i taki nieco w stylu power metalu. Podobnie jak na poprzednich utworach, są pojedynki wokalne, ale nie tylko. Mamy też jeden z najlepszych refrenów roku 2010. No cóż w tym utworze słyszę Rainbow, za sprawą głównego riffu, który otwiera album. Z koeli najwolniejszym utworem jest „24 Hours”. Jest smutek i przygnębienie, ale ten klimat jest tutaj przeszywający. Muszę przyznać, że jak na ponad 7 minut muzyki utrzymanej w takim tempie wybrnął Lucassen z tego obronną ręką. A to za sprawą zmiany motywu w połowie utworu. Tym razem za inspirację posłużył film: ucieczka z nowego Yorku. Bez wątpienia kolejnym takim moim prywatnym killerem jest „Casandra Komplex”, gdzie też unosi się duch Rainbow, zwłaszcza podczas zwrotek. Nie ma tutaj tyle ciężaru, ale jest za to dużo melodyjności i przebojowości. No i ten refren – istny hymn. A ten kawałek wiąże z 12 małpami. Taki bardzo dobrze prezentuje się „It's Alive, She's Alive, We're Alive”. Brzmi nowocześnie, a to choćby za sprawą klawiszy i całej tej otoczki. Przeplata się kilka motywów, kilka chwytliwych melodii.. Tutaj można znaleźć odniesienia do „Children of Men”. Całość zamyka „It All Ends Here”, który wiąże się z Łowcą Androidów. Jest to znów nieco wolniejsza kompozycja, bardziej patetyczna. Też jest tutaj kopalnia intrygujących melodii i ciekawych motywów. Wszystkim jednak rządzi klimat, a jest jego tutaj pod dostatkiem. I ani się nie obrócimy i 10 minut tego kawałka leci jak batem strzelił.
Star one to bez wątpienia najlepszy projekt Lucassena, a „Victim of Modern Age” to jego najdoskonalsze dzieło. Nie ma wypełniaczy i nudnych utworów, nie ma udziwnień, a jeśli są to już mają swój urok i potrafią wciągnąć w ten niezwykły świat Lucassena. Wszystko zostało dopracowane co zresztą słychać, no i do tego ci zróżnicowani goście. Wszystko zostało zapięty na ostatni guzik. Jak dla mnie płyta roku 2010 i jedyne dzieło Lucasenna, które mogę polecić każdemu fanowi progresywnego metalu, ale nie tylko. Tego trzeba posłuchać na własny rachunek, bo jednym spodoba się i to bardzo, a jednym może się z koeli nie podobać. Dla mnie magiczny i niezwykłe klimatyczny album i już czuję że jestem kolejną ofiarą tego wspaniałego krążka. 10/10. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz