Imitowanie RUNNING WILD i czerpanie
pomysłów z tego co nagrał zespół Rolfa Kasperka na
przestrzeni 1990-1992 czyli bazując na takich albumach jak „Blazon
Stone” czy też ulubionym przeze mnie albumie „Pile Of Skulls”
nie każdemu może przyjść łatwo i czasami jest to porywanie się
z motyką na słońce, ale X WILD był jednym z tych zespołów,
który ocierał się o poziom RUNNING WILD, a także nawiązywał
do ich stylistyki. Na czym polega fenomen zespołu i dlaczego im ta
sztuka wychodziła znakomicie? Cały kunszt i potęga tego zespołu
tkwiła przede wszystkim w muzykach, którzy wcześniej
występowali w RUNNING WILD. Tak to właśnie basista Jens Becker ze
swoim charakterystycznym stylem grania, z tworzeniem klimatu, to Axel
Morgan wygrywające dynamiczne i melodyjne partie gitarowe czy też w
końcu Stefan Schwarzmann który również jest motorem
napędzający tą całą machinę, dając upust szaleństwu i
dynamice. Jedyną różnicą między dwoma kapelami jest wokal.
Frank Knight nigdy nie będzie śpiewał jak Rolf, ale również
ma charakterystyczny wokal, również ma niezłą charyzmę,
zadziorność i sporo w tym maniery Udo Dirkschneidera. Może nieco
kontrowersyjny wokal, ale całościowo taki rozkład sił dał światu
3 znakomite albumy. Po bardzo dobrym przyjęciu debiutu „So What”
zespół szybko rozpoczął prace nad „Monster Effect”
i sporo utworów które tam trafiły to pozostałości po
sesji nagraniowej „So What” i tak po upływie kilku miesięcy
pojawił się w końcu album. Słychać już większa dojrzałość.
Jest lepszy tytuł albumu, jest lepsze brzmienie, które jednak
dalej uderza w kierunku albumu „Pile Of Skulls”, natomiast pod
względem stylu, konwencji, przebojowości mamy w dalszym ciągu to
samo.
Skoro na opakowanie jest wzorowane na
płytach RUNNING WILD, skoro muzycy są znani z tej kapeli, to i nie
powinno dziwić że i kompozycje w takiej konwencji są utrzymane.
Może być dla jednych minus, bo jest niby wtórne i
nawiązujące do stylu Rolfa Kasperka, ale w tym przypadku to jest
duży atut kapeli. Cały materiał rozpoczyna klimatycznie niczym
„Pile Of Skulls” i utwór „Wild Knight”
to prawdziwa petarda, z której emanuje energia, jest pędząca
sekcja rytmiczna, jest prosty i zapadający w głowie motyw, jest
klimat RUNNING WILD, głównie uderzający w najlepszy album,
czyli „Pile Of Skulls”. Ta kompozycja spokojnie mogłoby zdobić
krążek Rolfa Kasperka. Troszkę elementów IRON MAIDEN można
wyłapać w rytmicznym „Souls Of Sin”
gdzie zespół stawia tym razem na średnio tempo, stawia na
prosty motyw i oczywiście na przebojowość. Świetnie brzmi w
swojej konwencji melodyjny i nieco rycerski "Theatre
of Blood" który
znakomicie cofa nas do czasów, kiedy to świat podbijał
„Death Or Glory”. "Heads Held High"
to takie typowe granie dla niemieckiej sceny heavy metalowej, gdzie
musi być zadziorność, surowość, odrobina toporności i tutaj
jest miks RUNNING WILD z ACCEPT. I inspirację ACCEPT w dalszym ciągu
słychać w stonowanym, nieco mroczniejszym "Dr.
Sardonicus". Nieco
monotonny motyw, nieco mniej ciekawy refren i mamy pierwszy nieco
słabszy kawałek na płycie. Kolejną petardą na albumie jest
genialny „Sinners And Winners”
, który jest świetnym przykładem żę X WILD znakomicie
radził sobie z byciem drugim RUNNING WILD i ten kawałek pod
względem dynamiki, struktury, przebojowości, feelingu nawiązują w
znakomity sposób do twórczości RUNNING WILD z okresu
1989 – 1992. Jeden z najlepszych utworów X WILD. Nieco
inaczej znów brzmi „Monster Effect”
gdzie znów wraca średnie i wolne tempo. Tutaj znów
zespół uderza w nieco inne rejony, jest coś z SAXON, no i
więcej tutaj rockowego zacięcia. Ciekawy efekt, ale jak dla mnie
nie do końca udany. Też nieco rockowego feelingu uświadczymy w
rytmicznym "Serpents Kiss"
które ma coś z takiego „Raw Ride”. Solidnym utworem jest
„Sons Of Darkness”
gdzie jest nacisk na zróżnicowanie i przeplata się szybsze
jak i wolniejsze tempo i jest to udana mieszanka stylu ACCEPT z
RUNNING WILD. Sporo urozmaicenia w ramach albumu wnosi nieco rockowy
"D.Y.T.W.A.C" ,
z nieco mało przekonującym motywem i nieco nudnawym pomysłem i
wykonaniem czy też w końcu instrumentalny „King Of
Speed”, który również
przypomina te z albumów RUNNING WILD.
Po co
zmieniać coś w stylu zespołu skoro formuła się sprawdza? A ten
album jest tego najlepszym dowodem. X WILD gra wtórnie,
bazując na tym co prezentował RUNNING WILD, jednak robił to z
wielką gracją jak mało kto. Ten album jest bardzo dobry i gdyby
zespół popracował nad niektórymi utworami to kto wie,
jaki byłby efekt. „Monster Effect” to album za pewne dojrzalszy
od debiutu, choć poziom muzyczny tutaj jest nieco niższy. Solidny
album heavy metalowy, który wypełnia kompozycję, które
zapadają w pamięci. Mus dla fanów RUNNING WILD.
Ocena:
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz