Straciłem
rachubę jeśli chodzi o liczenie albumów japońskiego
Loudness. Problem z tym może mieć wiele osób, bo ta wielka
formacja intensywnie nagrywa nowy materiał i album ukazuje się w
regularnych odstępach które zazwyczaj liczą okres
maksymalnie dwóch lat. Samych pełnometrażowych albumów
mają ponad 30 i wciąż tworzą kolejną dawkę heavy metalu. Nie
mają dość, ale po co odchodzić na emeryturę, kiedy mimo swoich
lat nagrywa się takie albumy jak „The Sun Will Rise Again”. To
jest cały Loudness. Napiętnowany mocnym, soczystym heavy metalem, w
którym słychać brytyjską manierę, zwłaszcza w tym jak
konstruowane są melodie i konstrukcja utworów. Same brzmienie
i nastrojenie gitar są jakby wzorowane na amerykańskich
produkcjach. To cieszy, że płyta nie brzmi jakby nagrało ją banda
Japończyków, tylko doświadczeni europejczycy. To w loudness
jak i Anthem od zawsze mi się podobało. Co zachwyca w nowym
Loudness to fakt, że zespół mi swoich lat, mimo nagraniu
tylu albumów wciąż ma pomysły na kolejne wydawnictwa, wciąż
potrafią grać heavy metal na wysokim poziomie. Uroczą was tym co
zawsze, czyli wyrazistym i zadziornym wokalem Niihary, który
manierą przypomina Biffa z Saxona czy Patrika z Astral Doors czy w
końcu pięknymi zagrywkami Takasaki. To wszystko było i to wiele
razy, ale nie przeszkadza to w czerpaniu radości z słuchaniu „The
Sun Will Rise Again”. Płyta miewa sporo ciekawych momentów
i nie raz tak jak to ma miejsce w „The best”
zespół zaskakuje pomysłowością. W tytułowym
„The Sun Will Rise Again”
można doszukać się wpływów Judas Priest z „Painkillera”,
co tylko potwierdza jak mocny jest to album. Loudness stawia na
nowoczesność, na agresję i mocne riffy, co przynosi pożądany
efekt. „Got to be strong”
to utwór który znakomicie obrazuje nam jak powinien
brzmieć heavy metal naszych czasów. Wszystko zostało tutaj
dobrze wyważone i nie ma przesytu formy nad treścią. Jest też
oczywiście miejsce na szybsze granie co pokazuje japoński zespół
w „Never Ending Fire”.
Nawiązanie do Iron Maiden w „Mortality”
może i celowe, ale zagrane z wizją, z polotem i nie ma mowy o
plagiacie. Spokojny, nieco ponury „Shout”
ciężko zaliczyć do ballady, ale właśnie taką role tutaj pełni,
co nie zmienia faktu, że to najsłabszy punkt nowego krążka.
Całość zamyka nieco hard rockowy „Not Alone”, który ma
w sobie coś z Deep Purple czy Uriah Heep i to kolejna ważna pozycja
z tego wydawnictwa. Płyta się kończy, a mnie bierze na
przemyślenia jak oni to robią? Ponad 30 płyt, tyle lat na scenie,
tyle lat grania, a oni wciąż nagrywają bardzo dobre albumy, wciąż
pokazują że można. Inni wielcy muzycy powinni brać z nich
przykład, zwłaszcza jeśli chodzi o regularność wydania nowych
płyt. Loudness to sprawdzona marka która nie zawodzi, a „The
Sun will rise again” to tylko potwierdza.
Ocena:
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz