wtorek, 4 października 2016

SYMPHONITY - King of Persia (2016)

Modne staje się posiadanie dwóch wokalistów w zespole. Zastanawiałem się jak to może funkcjonować w Gamma Ray i czeski band Symphonity troszkę mi to zobrazował. Ten band w roku 2015 został zasilony przez Herbie Langhansa znanego z Seventh Avenue czy Sinbreed. Jednak można mieć dwóch frontmanów i przy tym grać swoje, jednocześnie nadając muzyce nieco zaskoczenia i świeżości. Symphonity obecnie jest silniejszy i bardziej precyzyjny niż kiedykolwiek. Swój warsztat muzyczne poszerzyli o nowe rejony i na nowym krążku „King of Persia” zespół zabiera nas w rejony symfonicznego metalu, progresywnego power metalu, epickiego heavy metalu, a także klasycznego power metalu. Fani Rhapsody, Avantasia, Stratovarius czy Dionysus na pewno się odnajdą w tej muzyce. Na płytę przyszło czekać fanom 8 lat, ale warto było. Płyta jest dopieszczona i zaskakująca pod względem aranżacji. Bardzo dobrze został wykorzystany potencjał dwóch wokalistów czyli Herbiego i Olafa. Dzięki nim płyta jest dynamiczna i różnorodna, a każdy z nich dodaje coś od siebie. Innym ważnym elementem, który napędza całość to współpraca klawiszowca Ivo Hoffmana oraz Libora Krivaka. Ciekawa mieszanka słodkości, agresji i melodyjności z tego wychodzi. Dzięki tym zabiegom płyta szybko przekonuje nas, zwłaszcza jeśli kochamy power metal i jego oblicze z lat 90. Kolos w postaci „King of Persia” to ciekawa forma otwarcia albumu. Od razu atakuje nas klimat pustyni, Arabii, które tak przemawiają przez okładkę, którą świetnie namalował pan Marschall( znany z okładek Running Wild czy Blind Guardian). Sam utwór jest progresywny i bardzo zróżnicowany. Sporo się w nim dzieje i to jest jego atut. Dalej mamy już bardziej klasyczny power metal w stylu Stratovarius i „The Choice” to fantastyczna, dynamiczna petarda. W podobnej stylizacji utrzymany jest nieco słodszy „In the name of God”, który ma coś z Freedom Call i Helloween. Dla tych co lubią gitarowe smaczki i bardziej neoklasyczne zagrywki jest równie udany „Flying” o nieco progresywnej formie. Spokojniejszy i bardziej rockowy kawałek w postaci „A farewell that wasnt meant to be” to kolejna jakże udana niespodzianka. Do grona udanych kompozycji warto dodać energiczny „Children of the light”, ostrzejszy „Unwelcome” czy cover Neny w postaci „Anyplace, anywhere, Anytime”, który zamyka ten świetny album.Symphonity pokazała klasę i nagrał album przemyślany, dopracowany i ocierający się o różne gatunki heavy/power metalu. Każdy znajdzie coś dla siebie, a płyta na długo zostaje w pamięci. Czekamy na kolejne uderzenie czeskiej kapeli.


Ocena: 9.5 /10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz