Henjo Richter i Micheal Ehre to muzycy, którzy stanowią trzon dobrze znanej grupy power metalowej o nazwie Gamma Ray. Panowie udzielali się też w innych zespołach, tak więc nie są znani z jednej formacji. Kiedy Kai Hansen zajął się solowym albumem i przygotowaniami do trasy koncertowej z Helloween w ramach "Pumpkins United", tak więc nadarzyła się dobra okazja dla Richtera i Ehre by ruszyć też z własnym zespołem. The Unity to raczej drugi rozdział zespołu Love Might Kill, który był zespołem Ehre w okresie 2010-2015. Poza Henjo cały skład The Unity to skład tamtego zespołu, który skupiał się na graniu melodyjnego metalu z elementami hard rocka. Pod tym względem The Unity też jest podobny. Czy The Unity czeka sukces?
Nazwiska to jedno, ale muzyka jest najważniejsza. Nie oczekujcie drugiego Gamma Ray bo tego w sumie nie znajdziecie, choć nie brakuje elementów power/heavy metalu. Mamy tutaj sporo stonowanych dźwięków, sporo zadziornych, hard rockowych riffów. Jest nacisk na klawisze i dobrą zabawę. Nie ma szybkiego pędzenia do przodu czy takiego szaleństwa jaki mamy w Gamma Ray. Miło, że panowie obrali nieco inny kierunek. Mogą śmiało wypełnić pustkę po Love Might Kill. Sasha Onnen często wygrywa klimatyczne partie klawiszowe i nadaje całości progresywnego charakteru i melodyjności. Momentami przypomina się stratovarius czy Pretty Maids. The unity to również świetny wokalista Ganbi, który potrafi śpiewać zadziornie jak i w wysokich rejestrach. Miła dla oka okładka i soczyste brzmienie, to tylko miłe dodatki.
Płyta ma spory potencjał i może namieszać w ostatecznych zestawieniach.Ta płyty kipi energią, ciekawymi pomysłami, a przede wszystkim nie jest na jedno kopyto. Energiczny otwieracz "Rise and Fall" to taka mieszanka Rainbow, Gamma Ray czy Firewind. Najszybszy utwór na płycie i taki najbardziej zadziorny. Świetny refren potrafi od razu kupić każdego fana melodyjnego metalu. Dalej mamy cięższy i bardziej hard rockowy "No more lies". Ciekawa praca Henjo i Stefa od razu przykuwa uwagę. Znów chwytliwy refren i bardziej wyraziste partie klawiszowe sprawiają że utwór jest rasowym hitem. Stonowany i bardziej podniosły "God of Temptation" to ukłon w stronę klasyki w stylu Dio czy Dokken. Mocny riff, bawienie się ciekawymi melodiami i prostymi patentami. Henjo daje czadu w ostrzejszym "Firesign", który pokazuje nieco inne oblicze zespołu. Oczywiście dalej jest bardzo melodyjnie i przebojowo. Marszowy i bardziej progresywny "Always Just You" to muzyka bardziej w stylu Masterplan. Dojrzały główny motyw, nacisk na progresywne klawisze i ostra gitara. To robi spore wrażenie. Kolejnym kawałkiem bardziej power metalowym o charakterze Gamma Ray jest rozpędzony "Close to Crazy". Z kolei melodyjny i rockowy "Edens Fall" to utwór który ma coś z Scorpions, czy Axel Rudi Pell. Bardzo podoba mi się rytmiczny "Reedemer", który jest w stylu Rainbow czy Deep Purple. W takiej konwencji The unity wypada idealnie. Henjo nie raz pokazywał, że jest pod wpływem twórczości Blackmore'a.Całość zamyka równie udany i też pełen klasycznych rozwiązań "Never Forget".
The Unity szybko pojawił się i szybko wydał debiutancki album i jest to naprawdę zaskakująco ciekawy krążek, który łączy elementy hard rocka i melodyjnego metalu. Klasyczne patenty podano we współczesnym opakowaniu. Nie ma mowy o kopii Gamma Ray, ale fani Love might kill szybko odnajdą się w świecie The Unity. Warto obczaić to wydawnictwo!
Ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz