Fani
thrash metalu nie mogą narzekać na brak ciekawych płyt w bieżącym
roku. Nawet wielkie kapele dają czadu i mam tutaj na myśli choćby
Kreator czy Overkill, ale też zespoły młodego pokolenia jak choćby
Warbringer i Havok. Amerykański band o nazwie Havok dał się już
nam poznać kapela, która czerpie garściami z Megadeth,
exodus czy Death Angel. Wiedzą jak grać agresywny, dynamiczny i
ostry thrash metal, który nawiązuje do lat 80 czy 90. Nagrali
3 albumy w tej stylizacji, ale najnowsze dzieło w postaci
„Conformicide” to powiew świeżości i miłe zaskoczenie ze
strony zespołu. Dlaczego? Havok uderza szturmem w techniczny thrash
metal, który ma zaskakiwać formą i aranżacjami. Dodatkowo
najnowsze dzieło śmiało można nazwać tym najlepszym w
dyskografii amerykanów.
Skąd taki wniosek? Mówimy w przypadku „Conformicide” o płycie dopracowanej, dojrzałej, przemyślanej i pomysłowej. Niby zespół momentami brzmi jak Death Angel czy Megadeth, ale nie jest niczyją kopią, bo dawno znaleźli swój styl. Ameryki nie odkryli, ale wciąż jest głód na taki thrash metal. Na plus na pewno trzeba zaliczyć fakt, że zespół cały czas bawi się swoim stylem i że potrafi go urozmaicać. Każda z kompozycji jest inna i prezentuje nieco inne oblicze zespołu. Havok podrasował swoje brzmienie, które jest ostrzejsze i lepiej wyważone. Lepiej słychać perkusję i nowego basistę Nicka, który odwala kawał dobrej roboty. To dzięki niemu kawałki mają taką przestrzeń i wyrazisty wydźwięk. Havok sukces odniósł dzięki świetnemu wokaliście jakim bez wątpienia jest David Sanchez. Jego maniera na tym albumie momentami ociera się o harsh wokal charakterystyczny dla metalcore'u. David dalej momentami potrafi przypomnieć wokalistę z Death Angel czy Musteina z Megadeth. Jednym słowem idealnie pasuje do technicznego thrash metalu jaki zespół prezentuje na nowej płycie.
Zaczyna się od klimatycznego „F.P.C” i jest bardzo dobre budowanie mrocznego klimatu. Idealnie to współgra z mroczną i klimatyczną okładką. Kompozycja jest bardzo zakręcona i nie taka łatwa w odbiorze. Mocny bas jest tutaj naprawdę uroczy i jest główną atrakcją. Ciekawa mieszanka punk rocku i progresywnego thrash metalu. Pomysłowe partie basowe też są ciekawym ozdobnikiem agresywnego i rozpędzonego „Hang 'em high”. Jest to jeden z najlepszych kawałków jakie stworzył Havok. Kolejny utwór w postaci „Dogmanical” również zaczyna się klimatycznie i bardzo dobrze sprawdzają zagrywki akustyczne. Dobry przykład jak tworzyć złożone i bardziej urozmaicone kawałki thrash metalowe. Słuchając takiego „Intention to Deceive” można od razu przenieść się do lat 90 i twórczości Toxik. Znów zespół pokazuje nieco inne oblicze, bowiem nie brakuje tutaj elementów heavy metalu. Jest melodyjne, ale i agresywnie. Na płycie nie zabrakło też dłuższych kawałków i w tej kategorii mamy marszowy „Ingsoc”, urozmaicony „Masterplan” czy melodyjny „Circling the drain” o metalowym charakterze. Urocza jest toporność w „Peace is in pieces” czy przebojowość w agresywnym „Wake up”. Zespół jest w szczytowej formie i słychać to nawet w coverze Pantery w postaci „Slaughtered”.
Godzina z nowym albumem Havok szybka mija i wiele dźwięków zostaje w głowie. „Conformicide” to płyta złożona, urozmaicona i najlepsze jest to, że z każdym odsłuchem odkrywa się kolejne smaczki i elementy układanki. Bardzo dojrzała płyta, która pokazuje że techniczny thrash metal jest jak najbardziej dla nich. Najnowsze dzieło to najlepsze co nagrali amerykanie i kto wie pewnie powalczy o tytuł płyty roku.
Ocena: 9.5/10
Skąd taki wniosek? Mówimy w przypadku „Conformicide” o płycie dopracowanej, dojrzałej, przemyślanej i pomysłowej. Niby zespół momentami brzmi jak Death Angel czy Megadeth, ale nie jest niczyją kopią, bo dawno znaleźli swój styl. Ameryki nie odkryli, ale wciąż jest głód na taki thrash metal. Na plus na pewno trzeba zaliczyć fakt, że zespół cały czas bawi się swoim stylem i że potrafi go urozmaicać. Każda z kompozycji jest inna i prezentuje nieco inne oblicze zespołu. Havok podrasował swoje brzmienie, które jest ostrzejsze i lepiej wyważone. Lepiej słychać perkusję i nowego basistę Nicka, który odwala kawał dobrej roboty. To dzięki niemu kawałki mają taką przestrzeń i wyrazisty wydźwięk. Havok sukces odniósł dzięki świetnemu wokaliście jakim bez wątpienia jest David Sanchez. Jego maniera na tym albumie momentami ociera się o harsh wokal charakterystyczny dla metalcore'u. David dalej momentami potrafi przypomnieć wokalistę z Death Angel czy Musteina z Megadeth. Jednym słowem idealnie pasuje do technicznego thrash metalu jaki zespół prezentuje na nowej płycie.
Zaczyna się od klimatycznego „F.P.C” i jest bardzo dobre budowanie mrocznego klimatu. Idealnie to współgra z mroczną i klimatyczną okładką. Kompozycja jest bardzo zakręcona i nie taka łatwa w odbiorze. Mocny bas jest tutaj naprawdę uroczy i jest główną atrakcją. Ciekawa mieszanka punk rocku i progresywnego thrash metalu. Pomysłowe partie basowe też są ciekawym ozdobnikiem agresywnego i rozpędzonego „Hang 'em high”. Jest to jeden z najlepszych kawałków jakie stworzył Havok. Kolejny utwór w postaci „Dogmanical” również zaczyna się klimatycznie i bardzo dobrze sprawdzają zagrywki akustyczne. Dobry przykład jak tworzyć złożone i bardziej urozmaicone kawałki thrash metalowe. Słuchając takiego „Intention to Deceive” można od razu przenieść się do lat 90 i twórczości Toxik. Znów zespół pokazuje nieco inne oblicze, bowiem nie brakuje tutaj elementów heavy metalu. Jest melodyjne, ale i agresywnie. Na płycie nie zabrakło też dłuższych kawałków i w tej kategorii mamy marszowy „Ingsoc”, urozmaicony „Masterplan” czy melodyjny „Circling the drain” o metalowym charakterze. Urocza jest toporność w „Peace is in pieces” czy przebojowość w agresywnym „Wake up”. Zespół jest w szczytowej formie i słychać to nawet w coverze Pantery w postaci „Slaughtered”.
Godzina z nowym albumem Havok szybka mija i wiele dźwięków zostaje w głowie. „Conformicide” to płyta złożona, urozmaicona i najlepsze jest to, że z każdym odsłuchem odkrywa się kolejne smaczki i elementy układanki. Bardzo dojrzała płyta, która pokazuje że techniczny thrash metal jest jak najbardziej dla nich. Najnowsze dzieło to najlepsze co nagrali amerykanie i kto wie pewnie powalczy o tytuł płyty roku.
Ocena: 9.5/10
Muzycznie bardzo fajny krążek, ale co z tego jak wokalnie to po prostu TRAGEDIA... :/ Brzmi to jak jakaś numetalowa kupa, koszmar :(
OdpowiedzUsuń