Kiedy
w 2009 r Arthemis zasilił nowy wokalista w postaci Fabio D to kapela
nie co straciła na jakości. „Black Society” był przykładem
jak grać melodyjny metal w którym nie brakuje mrocznego
klimatu czy wyszukanych melodii. Choć Arthemis tworzyli muzycy,
którzy również byli znani z Power Quest, to jednak
muzyka była na zupełnie wyższym poziomie. W 2010 r pojawił się
„Hereos”, który pokazał nieco inne oblicze zespołu.
Włoska formacja nieco jakby złagodniała i ich heavy/power metal
stał się taki oklepany. Niby pozostało nowoczesne brzmienie i duża
melodyjność, jednak to nie było już to. Kolejny album „We
Fight” był już bardziej dopracowany i pokazywał, że skład się
zmienił to Arthemis wciąż jest wstanie nagrać dobry album. Minęło
5 lat i przeszedł czas na „Blood fury domination”.
Styl
jakoś diametralnie się nie zmienił i dalej jesteśmy świadkami
solidnego heavy/power metal oprawionego nowoczesnym brzmieniem.
Gitarzysta Andrea dwoi się i troi by riffy były zadziorne i
atrakcyjne dla słuchacza. Na pewno są agresywne, zagrane z pazurem
i dbałością o melodie. Jednak nie ma mowy tutaj o jakimś
geniuszu, ot co wszystko jest poprawne. Sam materiał jest solidny,
ale nie wzbudza większych emocji, a szkoda bo mogło być znacznie
lepiej. Otwieracz „Undead” pokazuje jaki naprawdę
jest nowy album. Jest gdzieś mroczny klimat, jest ostry riff i
nacisk na nowoczesne brzmienie. Słucha się tego całkiem dobrze,
ale nie ma mowy o jakimś zaskoczeniu. Nieco progresywny i bardziej
dynamiczny „Blood red sky” to kolejny mocny punkt
na płycie. Taka odsłona heavy/power metalu już bardziej do mnie
przemawia. Kiepskim pomysłem było nagrać balladę, zwłaszcza taką
bez emocji i pomysłu. Niestety, ale „If i fall”
taki jest. Dalej mamy petardę w stylu Persuader czyli „Warcry”
i to jest droga, którą powinien podążać Arthemis. Echa
starego Arthemis można gdzieś wyłapać w melodyjnym i bardziej
złożonym „Dark fire”, który imponuje
wykonaniem. Całość zamyka bardziej techniczny „Imortals”.
Nowy skład Arthemis radzi sobie i nawet Fabio D wciągnął się w świat Arthemis. Zespół gra dalej swoje, ale dalekie jest to do tego co kiedyś prezentował na swoich albumach. Teraz jest dobrze, ale jakoś tak bez emocji. Mamy agresywne riffy, urozmaicenie i szybkość, ale same motywy takie momentami stworzone jakby na siłę. Nic pozostaje wrócić do „Black society”.
Ocena: 6.5/10
Nowy skład Arthemis radzi sobie i nawet Fabio D wciągnął się w świat Arthemis. Zespół gra dalej swoje, ale dalekie jest to do tego co kiedyś prezentował na swoich albumach. Teraz jest dobrze, ale jakoś tak bez emocji. Mamy agresywne riffy, urozmaicenie i szybkość, ale same motywy takie momentami stworzone jakby na siłę. Nic pozostaje wrócić do „Black society”.
Ocena: 6.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz