poniedziałek, 31 października 2011

KISKE/SOMERVILLE - Kiske/ Somerville (2010)

Co raz częściej rynek heavy metalowy, czy też hard rockowy zasypywany jest różnymi projektami i z czasem jest ich coraz więcej. Jedne rozczarowują, inne zaskakują. A jak to jest z projektem sygnowanym nazwiskiem dwóch ikon owej sceny metalowej, które brały udział w licznych projektach i w końcu ich drogi się skrzyżowały. Micheal Kiske wokalista który swoje tzw pięć minut miał w okresie HELLOWEEN, można rzec, genialny wokalista po przejściach, który ostatnie lata spędził na graniu AOR, pop – rocka, czy hard rocka i udzielając się w niektórych metalowych projektach jak AVANTASIA. Drugą ikoną jest amerykańska wokalistka Amanda Somerville, której kariera dopiero nabiera rumieńców, ale przez udział w różnych projektach już jest znana. Dwie różne osobistości, dwie ikony, dwa różne style śpiewania spotykają się w ramach wspólnego projektu KISKE/ SOMERVILLE, który jest wizją szefa wytwórni Frontiers Serafino Perugino. Na debiutanckim albumie z 2010 r, który został zatytułowany po prostu „Kiske/ Somerville” najbardziej zachwyca duet wokalny Kiske/ Somerville bo dwa różne wokale się uzupełniają stanowią harmonię, nie ma walki ani chaosu. Zaś dialog pomiędzy nimi jest klarowny i zrozumiały, śpiewają na przemiennie, momentami razem, jednak mimo to najwięcej partii wokalnych powierzono Michealowi. Sam materiał jest płynny, lekki, łatwo przyswajalny, a wszystko przez jego urozmaicenie, a także przez wyposażenie w niezbędną cechę przy takim graniu jak heavy metal/ hard rock/ Aor, a mianowicie w przebojowość. Kiske to przede wszystkim ikona power metalu i złotego okresu HELLOWEEN i to właśnie przez pryzmat tego zespołu zawsze będzie on oceniany. Typowy power metalowych kompozycji może nie uświadczymy, ale można wskazać przynajmniej na dwa utwory, które są przesiąknięte power metalem, HELLOWEEN, czy też AVANTASIA. Otwierający „Nothing Left To Say” i rozpędzony „If I Had a Wish”. W miarę dynamiczny riff okiełznany łatwo wpadającymi melodiami, zapadający refren, w którym nieuniknione jest skojarzenie z HELLOWEEN z czasów kiedy Kiske tam śpiewał. Bez wątpienia najlepsze utwory na płycie i zapewne album więcej by zyskał gdyby zawierał więcej takowych kompozycji. Co jest charakterystyczne dla tego krążka, to bez wątpienia jego lekkość i łagodny wydźwięk bo nawet w tych bardziej heavy metalowych kawałkach ma się wrażenie delikatności i romantycznego nastroju. Słychać to w zadziornym „Arise” w hard rockowym „Rain” gdzie doszukać się można komercyjnej ery AVANTASIA. Podniosłość i zróżnicowanie utworów przez różne smaczki jak choćby przez symfoniczny wydźwięk w „Silence”, czy magiczny w „End The Road”, w którym to przesyt i bogactwo instrumentalne jest poza granicami wyobraźni. Nie zabrakło też nawiązań do ostatnich lat działalności Kiske, tej komercyjnej oczywiście i świetnie to oddaje piękna, klimatyczna ballada „One Night Burning”. Kiedy się przeanalizuje każdy utwór to dojdzie się do jednego słusznego wniosku, że to wszystko już gdzieś było i o czymś odkrywczym mowy być nie może. Jednak to w jaki łatwy sposób materiał zapada w pamięci, to jak lekko płynnie muzyka zawarta na tym albumie jest bezcenne. Materiał nie jest skomplikowany i postawiono na łatwość w odbierze i prostotę okraszoną przebojowością. Gdy przy ostatecznym rozrachunku przyporządkuje się do zalet także fachowe, łagodne, czyste brzmienie i dojrzałą oprawę instrumentalną wykreowaną przez muzyków PRIMAL FEAR czyli Mata Sinnera i Magnusa Karlssona to nie ma się wątpliwości, że album jest bardzo dobry w swojej kategorii. Mogłoby się wydawać, że projekt zaspokoi fanów Kiske, czy Somerville, ale ten album wykracza poza te nakreślone granice i śmiało można owy album polecić, każdemu fanowi melodyjnej odmiany metalu, czy hard rocka. Ocena: 8/10

3 komentarze:

  1. If a had a wish świetny...silence też ...gdyby więcej takich kawałków było

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to już byłoby w ogóle zacnie, ale zobaczymy bo ma być druga część tego projektu tak więc kto, może będzie więcej power metalu?:D

      Usuń
  2. Trudno powiedzieć, czy lekkość, prostota i przebojowość to rzeczywiście zalety. Przy pierwszym, drugim przesłuchaniu ta płyta wpada w ucho, ale przy kolejnych nuży i razi monotonią, by ostatecznie stworzyć obraz zbioru niezbyt zróżnicowanych pop-rockowych kawałków, niepozostających na trwałe w pamięci ani razem, ani z osobna. Lekka pop-rockowa muzyka do bezpiecznego puszczania za dnia w radiu, ale nic więcej.

    OdpowiedzUsuń