Tony Fradieneli to gitarzysta który jako jeden z pierwszych wmieszał nieco neoklasyki do stylistyki speed/ heavy / thrash za sprawą swojego zespołu APOCRYPHA który powstał w 1987 i nazwa odnosiła się do łacińskiego słowa ukryty i nazwy działu świętego pisma które nie zostało uznane za kanoniczne. Kapela właściwie swój pierwszy album wydała jeszcze w roku 1987 i za produkcję albumu wziął się sam Marty Friendman. Znany z takich kapel jak choćby MEGADETH czy też CACOPHONY. Niby nazwisko znane w metalowym świecie, niby bardzo dobry gitarzysta, ale na brzmieniu to on się zbytnio nie zna. Jest faktycznie mrocznie, ciężko i dość mocarnie, ale mam wrażenie że instrumenty są jakieś takie zagłuszone, przytłoczone. Marty Friendman odbił też swoje piętno na Tonym Fradianelim który inspirował się jego dokonaniami i to słychać w jego zagrywkach. „Forgotten Scroll” to przede wszystkim uczta dla fanów solidnego speed/heavy thrash metalu amerykańskiego. Gwiazdą albumu jest oczywiście lider Tony, który wygrywa ciekawe partie łączące w sobie cechy charakterystyczne dla muzyki zarówno metalowej jak i klasycznej, a to w połączeniu z mrocznym, zadziornym wokalem Steva Plocica czyniło muzykę APOCRYPHA dość oryginalną i miała swój potencjał.
Na płycie dominował przede wszystkim melodyjny heavy/power/thrash metal z przejawami licznych urozmaiceń a to przez neoklasyczne zagrywki, a to przez przyspieszenia, a to przez zwolnienia, a wszystko łączyło ciężkie brzmienie i taka masywność gitary Toniego. Ten ciężar i ten mrok daje osobie znać już przy pierwszym utworze to jest „Penance ( Keep The Faith)”, który jest oparty na prostym motywie gitarowym, na stonowanym tempie i jedynie co go ratują przed wtórnością, to tak naprawdę sam tony i jego niesamowite partie gitarowe. Niezwykłe poczucie rytmu, melodyjność i finezyjność przemierzania od wolniejszych po szybsze partie sprawiają że kawałek jest o wiele atrakcyjniejszy niż mogłoby się wydawać. Im dalej w las tym ciekawiej. Taki zbudowany na neoklasycznych partiach „Lost Children Of hope”, pełen nawiązań do europejskiego heavy metalu „Holy wars”, melodyjny „Fall Of The crest” czy też rozpędzony „Riding In The Night” to ostoja tego albumu i dowód na to że atrakcyjności tych utworów przesądza przede wszystkim sam Tony i jego predyspozycja. To od tego jakiej klasy są partie zależy poniekąd poziom utworu. O różnorodności albumu przesądziły 3 kompozycje, a mianowicie nieco epicki, bojowy „Distorted Reflections”, instrumentalny „Tablet Of Destiny” oraz klimatyczna ballada „Broken Dreams”.
Album śmiało można uznawać za jeden z pierwszych zawierający muzykę przemycającą tyle elementów muzyki neoklasycznej. W połoączeniu z speed/power /thrash metalem stanowi to bardzo atrakcyjną mieszankę. I choć muzycznie to brzmi bardzo dobrze, to należy ująć kilka punktów za słabszą produkcją i za kilka mało przekonujących partii wokalnych Steva. Jednak mimo tych drobnych wpadek, album prezentuje się bardzo okazale.
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz