Zastanówmy się przez chwilę który zespół thrashmetalowy ze starej gwardii trzyma poziom niemal od samego początku. Takich kapel nie ma zbyt dużo, bo każdemu się zdarzają wpadki, ale jednym z takich bardzo dobrych przykładów którymi mimo upływu lat wciąż gra z werwą, z pomysłem i agresywnie jest bez wątpienia OVERKILL. Poprzedni album „Ironbound” odniósł ogromny sukces i znów mówiono o zespole i to w samych superlatywach. Kiedy nagrywa się takie dzieło jak „Ironbound” z licznymi ostrymi riffami, z prawdziwą thrash metalową energią, przepełnioną przebojami to tym większe oczekiwania są postawione kolejnemu krążkowi. Tak też było w moim przypadku oczekiwałem po prostu drugiego „Ironbound” i się nie zawiodłem, ba dostałem i to z dużą nawiązką. Następca tamtego albumu” The eletric Age” jest jakby bardziej zróżnicowany są elementy rocken rollowe , jest też power , jest też nieco hard rocka, a także heavy no i oczywiście thrash metal. Jest w dalszym ciągu niezwykła dynamika materiału przyozdobiona o różnego rodzaju smaczki tj. zwolnienia, jakieś bardziej bojowe refreny i koncertowe motywy. Właściwie ten kto jest fanem „Ironbound” ten pokocha nowy album, który jest jakby kontynuacją stylu z tamtego albumu i jego wręcz naturalną ewolucją i można poczuć że zespół wykonał jakby kolejny krok na przód. Fani mocnego, thrashowego brzmienia „Ironbound” zachwyci fakt, że zespół nie zrezygnował z niego, ba nawet nieco je jeszcze bardziej udoskonalił. Jest soczyście, jest moc i pazur, nie ma mowy o jakiś sztucznym brzmieniu. Jednak najpiękniejsza w muzyce OVERKILL na tym albumie jest chemia jaka jest między muzykami. DD Verni to jeden z najlepszych basistów i to co wyprawia na albumie jest tylko kolejnym dowodem na to. Jego partie mają sporo przestrzeni, są odegrane z dużym luzem, melodyjnością i pazurem i bez wątpienia to one tworzą ten morderczy materiał. Świetnie współgrają jego partie z dynamiczną perkusją Rona Lipnickiego, który stawia przede wszystkim na szybkość i moc. Dave i Darek wygrywają jeszcze ciekawsze riffy aniżeli na „Ironbound” są bardziej urozmaicone, nie tracąc przy tym znanej nam z tamtego albumu agresji. Jest wszystko jakby więcej, zarówno solówek i ciekawszych pomysłów. No jest postęp i tendencja zwyżkowa w każdej sferze nawet wokalnej i tutaj Bobby Blitz Ellsworth stanął na wysokości zadania i jego wokal jest tutaj wyśmienity i miło posłuchać kogoś w stylu Udo Dirkschneidera, który śpiewa bardzo technicznie i z energią mimo tylu lat.
Materiał znów tworzy 10 kompozycji, ale czasowo jakby nieco krócej to wychodzi i miło że w przeciwieństwie do poprzednika dominują jednak krótkie utwory. Dominuje przede wszystkim szybkość na tym albumie, agresja to jego drugie imię, a jego żywiołem jest przebojowość, a czasami zespół ubogaca swoje kompozycje pewnymi smaczkami. W „ Come And get It” wstawia nieco mroczne, nieco stonowane wejście, które rozgrzewa całą machinę i tylko nabiera szybkości, żeby się przerodzić w prawdziwego killera. Utwór zaopatrzony został oczywiście w przebojowy refren, jednak najciekawszym motywem jest tutaj dla mnie ten nieco heavy metalowy, nieco rycerski w połowie utwory i takich smaczków mi brakowało na poprzednim albumie. W takim zaś „Eletric Rattlesnake” mamy nieco rock'n rollowy wydźwięk, miłe zwolnienie w stylu DEATH ANGEL i kolejny urozmaicony kawałek zaliczony, a ta różnorodność i rock'n roll w tle dobrze wpływa na kompozycje. Trzecim 6 minutowym kolosem jest przebojowy „Drop The Hammer Down” który również jest urozmaicony różnymi możliwymi sposobami, a to jakieś zwolnienie, a to zmiana motywu i całość prezentuje się bardzo okazale. Jednak nie oszukujmy się, album zdominowały właściwie krótkie, zwarte z dużo dawką energii i szybkości kawałki i tutaj w tej roli „Wish You Were Dead” , mój prywatny faworyt czyli „Save Yourself” , czy też '21 st century man”. Album dodatkowo urozmaicają stonowany, nieco heavy metalowy „Black daze” który najbardziej się wyróżnia i chyba zresztą najszybciej zapada w pamięci, podobnie jak zamykający „Good Night”, który zaczyna się wręcz balladowym akcentem, żeby potem przerodzić się w melodyjną petardę.
Nie wierzyłem, że OVERKILL będzie nagrać tak dobry album jak „Ironbound”, a tym bardziej że może nagrać coś lepszego, a jednak. Nagrali album tak samo dynamiczny, agresywny jak „Ironbound” z tym że mam wrażenie że „The Eletric Age” jest bardziej zróżnicowany, jeszcze bardziej agresywny, no i można odczuć że dalej mamy tendencję przebojowości. OVERKILL jest na fali i słychać że wysoki poziom muzyczny będzie nam towarzyszyć na kolejnych płytach. Tylko czy tak będzie do końca ich kariery? Czas pokaże. Na pewno w tegorocznym thrash metalu jest to pozycja obowiązkowa, zajmująca dość wysokie miejsce obok takiego SUICIDAL ANGELS, czy też GAME OVER.
Ocena : 9.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz