Montreal to właśnie
stamtąd pochodzi młody zespół o nazwie ECLIPSE PROPHECY. To
właśnie tam w roku 2003 została założona formacja jeszcze
pierwotnie pod nazwą ECLIPSE w celu grania progresywnego power
metalu z elementami symfonicznego metalu. Nazwa, która dzisiaj
funkcjonuje w zespole, została wprowadzona w 2009 roku i trzeba
przyznać, że działa przyciągająco. Co przyniosło zespołowi
rozgłos? Z pewnością nagranie w 2011 r nagrali cover utworu BLIND
GUARDIAN, a mianowicie „Bard Songs – In The Forest”, a także
dzielenie sceny z takimi kapelami jak EPICA, GAMMA RAY, czy
STRATOVARIUS. W grudniu 2013 drogą internetową ukazał się
debiutancki album „Days Of Judgement”, który na początku
lutego ukaże się w wersji fizycznej. Jaki styl zespół
prezentuje na swoim debiutanckim albumie? Z kogo czerpie najwięcej?
Czy mamy do czynienia z albumem, który warto znać?
Zespół z
pewnością nie kryje swoich inspiracji i można tutaj usłyszeć
nieco HELLOWEEN, RHAPSODY OF FIRE, VANDEN PALS, czy SYMPHONY X. Choć
mimo wszystko kanadyjski zespół stworzył swój własny
styl, który łączy w sobie cechy amerykańskiego power metalu
spod znaku ICED EARTH z europejskim symfonicznym power metal typu
RHAPSODY. Jest w tym wszystkim progresywność, ale nie taka która
psuje cały efekt, która dostarcza wiele pokręconych motywów,
które utrudniają odbiór. Tutaj jest to w miarę dobrze
wyważone, choć też nie można mówić o doskonałości, bo
jest kilka nie dociągnięć w postaci rutyny, jednostajności, nieco
amatorszczyzny w wykonaniu, bo słychać jak duet gitarzystów
Machado/Mc gregor dobrze sobie radzą w wygrywaniu dynamicznych,
energicznych i bardzo melodyjnych partii i na swój sposób
zróżnicowanych, to jednak trzeba mieć na uwadze, że daleko
im do najlepszych gitarzystów, a ich styl jest dobry i
solidny. Może ich styl grania jest wtórny i oklepany, ale
napędza ten album i stanowi jedno z tych głównych atrakcji.
Gorzej może jest z wokalistą Mc gregorem, który ma dobre
momenty, kiedy śpiewa podniośle, kiedy wchodzi w górne
rejestry, ale momentami irytuje, kiedy stara się śpiewa ostrzej,
ale ostatecznie trzeba przyznać, że pasuje do tej całej warstwy
instrumentalnej. Można wyłapać pewne niedociągnięcia, jednak w
przypadku tej płyty dominują pozytywne odczucia i zaczynają się
od takich pierdół jak okładka, która ma klimat i
przykuwa uwagę. Zrobiona w takim starym stylu, bez zapuszczania się
w grafikę komputerową. Pozytywne emocje wzbudza również
brzmienie, które przybliża nas do amerykańskiej sceny
metalowej i przypomina mi się ostatni album RAVAGE „End Of
Tommorow” i tutaj jest sporo cech wspólnych. Jest ostrość,
zadziorność, ale też lekki brud, a to wszystko tylko podkreśla
partie gitarowe i całą resztę.
Jednak ani brzmienie, ani
okładka nie mają mocy oddziaływania na słuchacza, tylko materiał,
kompozycje, które tworzą ów album. Muszę przyznać,
że w przypadku tego wydawnictwa poszczególne utwory same się
bronią, same potrafią wywrzeć na słuchaczu wrażenie i wiem to po
sobie. Może to wszystko brzmi wtórnie i mało oryginalnie,
jednak nie można odmówić im melodyjności, klimatu,
przebojowości. Materiał dobrze się prezentuje, a to dlatego że
dominują tutaj szybkie power metalowe kompozycje jak „Under
Shadows Veil” , „Throught the Storm” czy „Inferno”.
To właśnie w tych utworach wyraźnie słychać, że zespół
stara się łączyć zarówno epickość, rycerski wydźwięk z
power metalem i progresywnością. Te kompozycje oparte są na
szybkiej sekcji rytmicznej, która na tej płycie wypada bardzo
dobrze, na ostrym riffie i melodyjnych klawiszach, które
tworzą odpowiedni klimat. Przebojowy charakter wynika przede
wszystkim z melodyjności partii gitarowych i podniosłych,
zapadających w głowie refrenów. Więcej progresywności i
wolniejszych momentów pojawia się w „Circle Of
Torments”, więcej podniosłości w rytmicznym „Labirynth
of Sanity”. Nie można narzekać na brak urozmaicenia, bo
przecież pojawia się epickie, podniosłe intro „Animus Ara”,
czy też rozbudowany „The shatterred Mirror” w który
pojawia się wiele urozmaicenia i i ciekawych smaczków jak
choćby mroczniejszy, brutalniejszy wokal. Z kolei najwolniejszą i
najspokojniejszą kompozycją na płycie jest ballada „Legions
Of The Cross” i jest to z pewnością słabszy moment na
płycie, ale to było do przewidzenia, bo dzisiaj naprawdę ciężko
o dobrą balladę. Do grona najlepszych utworów zaliczam
rozpędzony „A Dying World” czy ostrzejszy „Days Of
Judgement”, które
pokazują że zespół potrafi grać też nieco ostrzej.
Jeżeli
ktoś lubi mocne power metalowe granie z elementami symfonicznymi,
progresywnymi, jeżeli ktoś ceni sobie melodyjność, dynamiczność,
czy też przebojowość, to nie może pominąć tego wydawnictwa.
Solidny album, który zadowoli fanów takich kapel jak
SYMPHONY X, ADAGIO czy RHAPSODY OF FIRE, ale nie tylko, bo każdy
znajdzie coś tutaj dla siebie. Jeden z ciekawszych tegorocznych
debiutów na dzień dzisiejszy.
Ocena:
8/10
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńFormalnie ten album miał swoją premierę 30 grudnia 2012 roku, kiedy został wydany cyfrowo, a premiera fizycznego krążka ma miejsce 1 lutego tego roku. Samo grani całkiem sympatyczne.
OdpowiedzUsuńJak udało mi się wyczytać, w grudniu była premiera ale tylko w postaci elektronicznej, nie było fizycznej płyty, teraz zostaje ona wydana w takowej wersji 1 lutego tego roku. Tak więc wychodzi że rok 2013:D
OdpowiedzUsuńZnakomity album, wiele obiecującego zespołu talentów jestem już uzależniony
OdpowiedzUsuńfantastyczny