Rynek muzyki metalowej
ostatnim czasy jest zalewany przez płyty kapel, które starają
się nawiązać do lat 80, czyli do złotego okresu dla metalu. Fala
tych młodych, nowo założonych kapel pokroju STEELWING, ENFORCER
czy WHITE WIZZARD nie ma końca. Do grona tych zespołów,
które wykorzystują patenty z lat 80, kapel które
starają się przenieść lata 80 do czasów współczesnych,
kapel które czerpią garściami z IRON MAIDEN, JUDAS PRIEST
czy HELLOWEEN trzeba zaliczyć oczywiście niemiecki zespół o
nazwie ALPHA TIGER. Tutaj też nie ma mowy o innym stylu niż
heavy/power metal z elementami speed metalu zakorzenionego w latach
80. Kapela, która została założona w 2011 roku i ma za sobą
debiutancki album właśnie nie dawno wydała nowy album, który
nosi tytuł „Beneath The Surface” i każdy fan
melodyjnego grania, wielkich zespołów, który miały
wpływ na scenę metalową, każdy fan heavy/power metalu lat 80, fan
takich zespołów jak IRON MAIDEN, FATES WARNING, JUDAS PRIEST,
HELLOWEEN powinien zapoznać się z tym wydawnictwem.
Od takich zespołów
jak ALPHA TIGER nie wymaga się oryginalności, lecz zgrabnych
kompozycji, w których dominować będą proste i chwytliwe
melodie, zapadające refreny. Ten kto oczekuje technicznego grania i
ambitnych melodii ten będzie rozczarowany, bo misja tego młodego
zespołu jest zupełnie inna. Oni starają się nas przenieść w
czasie, do lat 80, starają się połączyć to co najlepsze z
tamtego okresu czyli amerykański speed metal z europejskim power
metalem i heavy metalem, a także z NWOBHM. Dla lepszego efektu mamy
tutaj odpowiednie brzmienie, takie dynamiczne, nieco zadziorne, mamy
klimatyczną i narysowaną ręcznie okładkę. Dlatego mamy
specyficznego wokalistę Stephana Dietricha, który brzmi jak
młody Micheal Kiske, głównie za sprawą specyficznej
maniery, śpiewania w niskich rejestrach czy też wyciągania górek.
Może nie ma takiej techniki co były wokalista HELLOWEEN, jednak
potrafi przykuć uwagę słuchacza, potrafi uczynić każdy utwór
miły dla ucha. Muzyka tego zespołu na tym albumie jest szczera,
prosto z serca, stworzona na poziomie i w stylu płyt z lat 80, tak
więc można być spokojnym co do zawartości, co do tego że płyta
jest melodyjna, energiczna i przebojowa. Skoro zespół gra
wtórnie i opiera swój styl na oklepanych motywach to
dlaczego nowy album tej formacji jest taki bardzo dobry, dlaczego
jest wart naszej uwagi? Wokal to może jest i powód, ale nie
tak silny jak praca gitarzystów Backasch/Langforth. To właśnie
dzięki ich zapałowi, pomysłowości, technice, lekkości, dzięki
wygrywaniu energicznych, finezyjnych, takich w starym stylu riffów
czy solówek ten album zyskuje na atrakcyjności, to właśnie
dzięki tym dwóm muzykom album jest przebojowy i melodyjny.
Może i nie ma w tym za grosz oryginalności, to jednak jest bardzo
dobre wykonanie i nie ma mowy o graniu na jedno kopyto. Mamy
instrumentalny popis umiejętności gitarzystów w krótkim,
zwięzłym intrze, mamy szybki, pełen energii power metal,
przesiąkniętym speed metalem czego dowodem jest żywiołowy „The
Alliance” , czy ostrzejszy „From Outer Space” w
którym przeplatające się pojedynki na solówki
przypominają stare utwory HELLOWEEN. Nie sposób też nie
zwrócić uwagę na piękny balladowy wstęp do „ Waiting
For A Sign” w którym dominuje wolniejsze tempo, czy
też heavy metalowy charakter. W dalszej kolejności mamy tytułowy
„Beneath The Surface” czyli utwór gdzie spotyka się
power metal i europejski heavy metal. Po raz kolejny mamy do
czynienia z lekkim, dynamicznym i przebojowym kawałkiem, który
sprawia że czas leci znacznie szybciej, a w głowie przelatują
znane marki z dziedziny muzyki metalowej. Melodyjność i konstrukcja
godna IRON MAIDEN daje o sobie znać w rytmicznym „Along The
Rising Sun” , zaś true heavy metalowe granie z pogranicza
MANOWAR z dozą CRYSTAL VIPER można uświadczyć w rozbudowanym
„Eden Lies In Ruins”. Nie wiem czy udanym pomysłem robić
dwu minutowy wstęp do „Rain” zwłaszcza że ten balladowy
charakter nijak ma się do tego dynamicznego, szybkiego, melodyjnego
w dalszej części. Na szczęście utwór jest żywiołowy,
lekki i bardzo dobrze zaaranżowany, tak więc nie ma mowy o jakimś
wypełniaczu. Za dużo kombinowania i rozciągania w czasie i to tak
nieco na siłę można usłyszeć w rozbudowanym „Crescent
Moon”, ale patenty i melodyjność ala IRON MAIDEN sprawia, że
utwór nie brzmi tak tragicznie, jak mogłoby się wydawać.
Urozmaicenie z pewnością zapewnia tutaj na tym albumie również
zamykający album, a mianowicie „We Came From the Gutter”
który jest bardziej stonowany, momentami nieco hard rockowy.
O ile debiutancki album
był dobry i tylko solidny, o tyle drugi album jest z pewnością
bardziej dopracowany, bardziej dojrzały, bardziej przebojowy i nawet
wykonanie poszczególnych utworów jest ciekawsze niż to
z poprzedniego albumu. APLHA TIGER nagrał bardzo udany album, który
przypadnie fanom lat 80, fanom starych i zasłużonych kapel, a także
fanom dynamicznego i melodyjnego heavy/power metalu z elementami
speed metalu. „Beneath The surface” to album, który nikomu
nie powinien umknąć w tym roku.
Ocena: 8/10
Dla mnie płyta roku. Z każdym przesłuchaniem fascynacja rośnie. Całkowity hołd metalowi z czasów, gdy byłem wściekłym nastolatkiem.Podobnnie muzykę traktuje Eforcer, ale różnica między nimi jest taka, że AT są naturalni w odróznieniu do chłopaków ze Szwecji, którzy jak dla mnie są, delikatnie mówiąc,sztuczni. Stephan Dietrich może nie jest zbyt przystojnym frontmenem, ale głos ma fantastyczny. Numer jeden młodego pokolenia. Trochę przypomina mi dawnego Michaela Kiske.Kolejny punkt dla Niemców.
OdpowiedzUsuń