Czy
w takim zakątku świata jak Peru można natrafić na zespół
heavy metalowy, który zna się na swojej robocie i wybij się
poza granice swojego kraju? Jednym z takich zespołów bez
wątpienia jest Cobra. Takich młodych kapel grających heavy metal
wzorowany na latach 80, na NWOBHM i Iron maiden jest tak dużo, że
nie sposób ich zliczyć, dlatego Cobra miał ciężkie zadanie
aby odnaleźć się w takim odłamie dzisiejszego heavy metalu. Ale
każdy kto lubi Skull Fist, Enforcer czy Striker powinien znać
zespół Cobra, który w 2011 wydał debiutancki album
„Lethal Strike”. Jeśli nie to warto to nadrobić, zwłaszcza że
jest ku temu dobra okazja. W tym roku zespół wydał swój
drugi krążek za tytułowany „To Hell”
Śmiem
twierdzić, że album jest bardziej zwarty i bardziej przekonujący
niż debiutancki album. Choć zespół nie zmienia stylu i
dalej wzoruje się na twórczości kapel z lat 80, jednocześnie
przywracając ducha NWOBHM, to jednak robi wrażenie na słuchaczu.
No bo jak tutaj być obojętnym na miłe, szczere granie, które
tak mocno jest zakorzenione w twórczości Angel Witch czy Iron
Maiden? Otwierający „Beyond The curse”
od razu daje nam do zrozumienia co jest grane. Jasne nie ma w tym
oryginalności, ale są inne ważne cechy. Przede wszystkim
umiejętność zgrania muzyków, dobre partie gitarowe, duża
dawka energii, klimat lat 80 no i przebojowy charakter kompozycji. W
tym długim kolosie słychać, że gitarzyści wiedzą jak urozmaicić
długi utwór, jak zagrać ciekawe melodie, szkoda że jedynie
technika ich lekko odstaje. Takie heavy/speed metalowe granie jak to
zaprezentowane w „Fallen Soldier”
brzmi po prostu wybornie. W takiej konwencji zespół wypada
najkorzystniej i nie miałbym nic przeciwko jakby w przyszłości w
takim kierunku poszli. Płyta jest zwarta i krótka, co również
jeszcze bardziej przybliża nam lata 80. Ci co lubią bardziej hard
rockowe granie powinni docenić „Danger Zone”.
Mocnym atutem tej kapeli jest bez wątpienia wokalista Harry, który
brzmi jak mieszanka Paul di Anno i Roba Halforda. Dobrze jego
umiejętności zostały ukazane w „When I Walk
The streets”.
Ta płyta jest bardzo dynamiczna i nie ma żadnych nie potrzebnych
zwolnień czy smutnych ballad. Jest radośnie, szybko i energicznie.
Takie kawałki jak „To Hell”
czy „Beware My Wrath”
tylko podgrzewają temperaturę. A moim cichym faworytem jest
zamykający „Inner demon”,
który przypomina mi „Phantom The Opera” żelaznej
dziewicy.
Jednak
wywodzący się z Peru zespół heavy metalowy też może się
wybić i zaistnieć w metalowym światku. Wystarczy tylko nagrywać
takie udane albumy i błyszczeć takimi pomysłami na utwory jak
Cobra. Dla fanów muzyki lat 80 czy wczesnego Iron Maiden może
to być ciekawsza pozycja niż taki Skull Fist.
Ocena:
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz