Ciężko jest opisać
pokrótce ile to dobrego zrobił Magnum dla muzyki heavy
metalowej, a przede wszystkim hard rockowej. Kapela narodziła się w
latach 70 i choć było kilka ciężkich momentów ta kapela
wciąż jest wśród nas i wciąż nagrywa nowe albumy. Nie
tyle to jest zaskakujące co fakt, że ta kapela wciąż trzyma
poziom, wciąż wie jak zadowolić swoich fanów i jak pozyskać
nowych. Magnum na przestrzeni lat ukształtował swój własny
styl i wciąż po latach po zostają sobą. Nowy zatytułowany
„Escape from The Shadow Garden” pokazuje, że Magnum jest w
dobrej formie i że można grać ciekawy i niestarzejący się hard
rock wymieszany z progresywnym rockiem i heavy metalem. Ale czy ktoś
się spodziewał, że będzie inaczej?
Skład się ustabilizował
i słychać, że zespół dobrze się dogaduje. Spokój i
stabilizacja zawsze ma dobry wpływ na proces kompozycyjny. Magnum na
nowym krążku w żaden sposób nie zbacza z kierunku, który
został obrany lata temu. Jest to dalej klimatyczne, wyrachowane i
emocjonalne granie. Spora w tym zasługa Boba Catleya, którego
wokal jest po prostu piękny. Prawdziwy rockowy wokal z wyjątkową
manierą i drapieżnością, ale Boba wyróżnia ładunek
emocjonalny w jego głosie. Każdy utwór staje się dzięki
niemu magiczny. I kto by pomyślał, że jego wokal tak się dobrze
zachowa i będzie wzbudzał po latach takie same emocje? Nowy album
to również niesamowita przygoda jeśli chodzi o terytorium
stricte instrumentalne. Tony Clarkin znakomicie się rozumie z
klawiszowcem Markiem. Jest harmonia, finezja i wszystko to co
niezbędne w hard rocku czy progresywnym graniu. Co ciekawe nie są
to puste riffy, które są tłem dla wokalu Boba. Też
odgrywają sporą rolę bo to właśnie dzięki nim płyta jest
zróżnicowana i miła w odsłuchu. Magnum to od zawsze był
zespół znakomicie radzący sobie z przebojowością. Na
każdym albumie znajdziemy hity, które zostają na długo w
pamięci. Tak samo jest z „Escape From Shadow Garden”, choć
płyta w moim odczuciu nie jest najlepszym co zespół
stworzył, ponadto poprzedni album też bardziej mi zapadł w
pamięci. Pomimo tego „Escape from shadow Garden” pozostaje
jednym z najciekawszych albumów hard rockowych roku 2014.
Skupmy się na pozytywach. „Crying The Rain”
bardziej progresywny i nieco komercyjny, ale dzięki swojej lekkości
i pomysłowości zapada w pamięci. W ogóle sam początek
płyty jest bardzo mocny. Na wstępie klimatyczny, podniosły i
przebojowy „Live til you Die”, który oddaje
to co najlepsze w hard rocku i Magnum. Nieco mocniejszy „Unwritten
Sacrifice” pokazuje bardziej drapieżne oblicze zespołu.
Za to ich kochamy, że są elastyczni. Kochamy ich też za chwytliwe
refreny jak ten z „Failling for the big plan”. Kto
lubi mocny hard rock, z mocnym riffem i pazurem, ten ucieszy taki
„Too many Clowns”. Od lat sprawdzali się w
wolniejszych kawałkach, to też fajnie się słucha „Dont
Fall Asleep”. Mnie tam jednak bardziej ruszają takie
energiczne kompozycje jak „Burning River”.
Magnum przyzwyczaił nas
do udanych albumów i to żaden news że „Escape From Shadow
Garden” jest udanym wydawnictwem. Może poprzednik był dla mnie
bardziej emocjonujący, ale jego następca też wypada dobrze. Są
emocje, przeboje, ciekawe motywy i niezwyciężony wokal Boba, który
z wiekiem brzmi jeszcze bardziej ekscytująco. Póki co jeden z
najciekawszych albumów hard rockowych roku 2014.
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz