Wystarczy jedno
spojrzenie na okładkę „Torn Between Two Worlds” francuskiego
Dream Child, by już być kupionym tym wydawnictwem. Klimatyczna
okładka, przedstawiająca świat s-f i fantasy potrafi
zahipnotyzować i zauroczyć. Jest to jedyny symptom jakim kierowałem
się przy wyborze tej płyty, bo sam zespół nie należy do
tych znanych szerszej publiczności i to jest ta najbardziej
tajemnicza część. Słuchając debiutanckiego albumu tej formacji,
przekroczyłem pewne granice zmysłu i realnego świata. A nie
często mi się to zdarza.
Co wiadomo o samym
zespole? To, że powstali w 1990 roku, że wydali dwa albumy, a potem
w 2000 roku zakończyli działalność, a lider zespołu – Gerard
Fois założył Eternal Flight, który funkcjonuje po dzień
dzisiejszy. O czym należy wspomnieć to o tym, ze tutaj pierwsze
kroki stawiał obecny gitarzysta Luca Turillas Rhapsody, a mianowicie
Dominique Leurquin. Samego Rhapsody tutaj nie uświadczymy słuchając
debiutanckiego krążka. Ale coś z Angra, coś z Helloween, coś z
Iron Maiden czy Queensryche, ale wierzcie mi, że to jest bardzo
luźne porównywanie, bowiem Dream Child wykreował swój
własny styl, choć można go zaszufladkować do progresywnego power
metalu. Styl Dream Child opiera się on na klimacie s-f, fantasy, na
rozbudowanym charakterze kompozycji, bardziej złożonej aranżacji,
czy też bardziej wyszukanych melodiach. Tutaj kluczową rolę
odgrywa właśnie Dominque, który gra z wyczuciem i niezłą
techniką. To co słyszymy na tym albumie to coś więcej niż
kolejna partie gitarowe i solówki. Jest tutaj nacisk na
oryginalność, na granie z wyczuciem oraz dbałość technicznego
zaplecza. Dobitnie to zostaje napiętnowane w tytułowym „Torn
Between Two Worlds”. Zespół buduje już posępny
klimat s-f w otwieraczu „Waves of Chaos” , zaś
„Train Of Fools” pokazuje że nie będzie to
kolejny klon znanego zespołu. Słychać tutaj zapożyczenia z Iron
Maiden, ale nie jest to klon, ba jest to zupełnie nowa jakość
progresywnego power metalu. Partie gitarowe zaskakują swoją
lekkością i pomysłowością, a na tym nie kończą się zachwyty.
Soczyste brzmienie, które jest nieco przybrudzone, znakomicie
nadaję dźwiękom głębi i jeszcze bardziej rozbudowuje klimat s-f.
„You Shell Lie In hell” to kompozycja w której
wykorzystane zostały partie klawiszowe, ale to nie one tutaj robią
furorę. Całą uwagę skupiam przede wszystkim na Gerardzie, którego
wokal jest wyśmienity. Ta technika, ta maniera i wyciąganie górnych
rejestrów niczym Bruce Dickinson, a najlepsze w tym wszystkim,
że stara się urozmaicać swój wokal, co by nas nie zanudzić
rutyną. Zespół całkiem dobrze radzi sobie z wolniejszymi
motywami co słychać w „Same Old Song”. Większą
dawkę power metalu uświadczymy w rozpędzonym „Eternal
Flight” czy „Roll The Dice”. Na pewno
warto też wyróżnić mroczny i nieco toporny „Join
Us” czy klimatyczny „No more Darkness”.
Zdarza się tak jak w przypadku Dream Child, że okładka oddaje
poziom muzyczny, że kierując się tylko tym aspektem można trafić
na jakże wyjątkowy album. Fani melodyjnego grania, poszukiwacze
mało znanych i wartych uwagi zespołów, a także smakosze
progresywnego grania powinni być jak najbardziej zadowoleni z
debiutanckiego krążka Dream Child. Tego nie da się opisać
słowami, tego trzeba po prostu posłuchać.
Ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz