Minęło 5 lat od „Deliverance of
Soul” i grecki Black Fate powraca z nowym wydawnictwem. „Between
Visions and Lies” nie wnosi niczego nowego do twórczości
tej kapeli, ani też nie wnosi zespół do pierwszej ligi. Jest
to po prostu typowy album tej formacji, który przypadnie do
gustu fanom, którzy cenią sobie progresywny aspekt w muzyce
heavy/power metalowej. Niby kapela jest doświadczona, gra od 1990
roku, ale na nowym albumie brakuje ikry. Zespół gra jakby na
siłę i nie ma w tym radości ani też przekonania, że grają dla
zaspokojenia własnych ambicji, czy też dla swoich fanów.
Nowy materiał jest po prostu średni i nie przykuwa uwagi na dłużej.
Płyta po prostu leci, robi za dobre tło, ale w żaden sposób
nie potrafi zaskoczyć, oczarować. Największym atutem zespołu jest
oczywiście wokalista Vasilis, który technicznie wymiata i
sprawia, że takie kawałki jak „State of Conformity”
brzmią drapieżnie, mimo stonowanej konwencji. Chciałoby się
więcej takich szybszych kompozycji w stylu „Lines in the
Sand”. Niestety tutaj na próżno szukać takich
właśnie utworów, który przyprawią nasze serce o
szybsze bicie. Jest kop, energia, czyli to co brakuje pozostałym
utworom. Nie potrzebne są tutaj kombinacje, zabawa tempem i
wtrącenia nowoczesności, przez takie zagrywki, takie utwory typu
„The Game of Illusions” stają się po prostu
nijakie i chaotyczne. Gitarzysta Gus Drax, znany z występów w
Paradox, pokazuje w takim „Into the Night”, że zna
się na swojej robocie. Szkoda tylko, że to wszystko jest średnich
lotów i mało w tym pomysłowości. Co by nie było, że cały
czas marudzę, to pochwalę udany „In Your Eyes”,
który ma w sobie energię. Ten kawałek pokazuje, że Black
Fate stać na zryw i nagrać power metalowy hit. Podoba mi się to,
szkoda tylko, że jest to jednorazowy przebłysk pomysłowości. W
„Perfect Crime” jest sporo progresywnych patentów.
Zespół chciał sporo zawrzeć, co nie do końca zdało swój
egzamin. Całość zamyka klimatyczny „Fear”, w
którym zespół zabiera słucha w rejony symfonicznego
metalu. Płyta jest nie spójna i pozbawiona atrakcyjnych
melodii, okrojona z emocji i energii. Został sam progresywny
szkielet i mocne, dopieszczone brzmienie. Za mało atutów, by
przekonać mnie, że jest to dobry album.
Ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz