Kiedy w roku 2012 nowym
wokalistą Queensryche został Todd La Torre wielu skreśliło ten
zespół na straty. Dla wielu fanów jedynym oryginalnym
głosem tego zespołu pozostanie Geoff Tate. W roku 2013 r było nie
małe zamieszanie kiedy na rynku pojawiły się dwa albumy wydane
przez zespół o takiej samej nazwie. Jeden band to był ten
oryginalny z Toddem na pokładzie, a drugi to ten kierowany przez
Geoff Tate'a. W roku 2014 wszystko zostało wyjaśnione i zgodnie z
prawem oryginalnym bandem o tej nazwie pozostał ten do którego
dołączył Todd. Geoff zmienił nazwę na Operation: Mindcrime po
kultowym albumie Queensryche. W tym roku znów doszło do
konfrontacji tych dwóch kapel. Każdy z nich wydał po albumie
i znów można poczuć wyższość oryginalnego Queensryche,
który wydał naprawdę udany „Condition Human”, który
pokazuje że zespół się odrodził. Dawno ta grupa nie była
w takiej formie i nie grała tak mocno. To się nazywa wielki powrót.
Nie ma Geoff Tate'a a
Todd La Torre pokazuje że jest jego godnym następcą. Znakomicie
odnajduje się w ostrych kawałkach, gdyż nie ma problemów z
wysokimi rejestrami. Wyróżnia go niesamowita technika,
umiejętność dopasowania się do tonacji i stylizacji danego
kawałka. Mocnym atutem jest to, że jest elastyczny i dał zespołowi
powiew świeżości. Na nowym albumie jeszcze lepiej wypada niż na
„Queensryche” z 2013 r. „Human Condition” łączy w sobie
cechy starych płyt, jest sporo ciekawych melodii, jest chwytliwość,
jest udana mieszanka heavy/power i progresywnego metalu. Co różni
ten album od ostatnich wydawnictw i albumu Geoffa Tate'a o nawie „The
Key” to z pewnością to, że album jest niezwykle energiczny,
zróżnicowany i zagrany jakby na luzie. Płytę słucha się
lekko i przyjemnie, a każda kompozycja to zupełnie inna przygoda i
inne doznania. Co zaskakuje to z pewnością takie kawałki jak
„Arrow Time”. Dynamiczny, szybki otwieracz
utrzymany w starym stylu, gdzie jest spora ilość power metalu.
Brakowało takich kompozycji ostatnim czasy i dobrze, że zespół
stara się też wrócić do swoich korzeni. Bardzo dobrze
wypada również „Guardian”, który
promował album od samego początku. Ten kawałek wyróżnia
wyjątkowo chwytliwy refren i dobrze wtrącone progresywne motywy.
Queensryche nie boi się wykorzystywać toporności co słychać w
stonowanym „Hellfire”, który ma coś w sobie
z Accept. Jest to kompozycja niezwykle klimatyczna i pełna mroku.
Kolejnym ważnym utworem na płycie jest klasyczny „Toxic
Remedy”, który ukazuje piękno progresywnej muzyki
metalowej. Nowa płyta to przede wszystkim ciekawe popisy gitarowe
duetu Lundgren i Wilton. Dzieje się sporo i właściwie każdy riff,
czy solówka jest zagrana z polotem, luzem i hołdem dla lat
80. Jest nawiązanie do klasycznych albumów, ale jest przy tym
świeżość. Dobrze to wybrzmiewa w „Eye9” czy
nieco rockowym „Bulletproof”. Atutem nowej płyty
jest jej zróżnicowanie i właściwie każdy utwór to
nieco inne doznania. Zespół pazur pokazuje w nieco
ostrzejszym „Hourglass” czy w szybszym „All
there was”. Całość zamyka najbardziej pokręcona
kompozycja na płycie, a mianowicie „Condition Human”.
Queensryche to jeden z
pionierów jeśli chodzi o progresywny heavy/power metal. Nie
muszą już nic udowadniać bo swoje już dawno zrobili. Jednak
należy doceniać, że zespół nie spoczął na laurach i
właściwie od momentu przyjęcia do zespołu Todda wszystko się
zmieniło na lepsze. Kapela przeżywa swoją drugą młodość a ich
drugi album z nowym wokalistą jest jeszcze lepszy i jeszcze bardziej
dopieszczony. Brawo chłopaki, oby tak dalej. Gorąco polecam bo jest
to jedna z tych mocniejszych płyt w roku 2015.
Ocena: 8.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz