Jak ten czas szybko leci,
aż można zastanowić się kiedy nam umknęło 11 albumów
niemieckiej formacji Brainstorm. Jedna z tych kapel, która
pojawiła się w połowie lat 90 kiedy tak naprawdę był boom na
europejski power metal. Sama kapela muzycznie zawsze miała bliżej
do Nocturnal Rites, Vicious Rumors, Bloodbound czy Metallium aniżeli
do Gamma Ray czy Helloween. Czy tego chcemy czy nie to należy
szanować ten band, bo w końcu są na scenie metalowej od 1989r.
Nieustannie wydają kolejne albumy i wszystko raczej mieści się w
przedziale szczerego rzemiosła aniżeli arcydzieła. Ostatni warty
uwagi Brainstorm to „Downburst”, choć „Firesoul” też dobrze
się słuchało, bo zespół postawił na mocne, agresywne
riffy i dość mroczny klimat. Opłaciło się i dzięki temu zespół
znów wydał album, który mógł niektórych
zainteresować. Najnowsze dzieło muzyków to „Scary
Creatures” i właściwie można rozpatrywać ten krążek jako
swoista kontynuacja poprzednika. Pytanie czy nowy album jest równie
interesujący?
Nas pewno brzmieniowo
„Scary creatures” nie zawodzi i podtrzymuje tendencje mocnego i
soczystego brzmienia, które ma podkreślić agresywność
zespołu. Miłym zaskoczeniem jest miła dla oka szata graficzna, bo
z tym ciężko w Brainstorm od lat. Skład zespołu bez zmian, tak
więc i muzycznie nie wiele się zmieniło. Zespół dalej
raczy nas rzemieślniczym heavy/power metalem, w którym
uleciała przebojowość i żar. Ciężko mówić o „Scary
creatures” w kategoriach udanego albumu, do którego będzie
się wracać przy każdej możliwej okazji. To jest ten rodzaj płyty,
którą przesłucha się dwa, trzy razy i popada w zapomnienie.
Na pewno album byłby o wiele ciekawszy, gdyby na płycie byłoby
więcej power metalowych petard pokroju „Twisted ways”,
które przypominają dokonania Primal Fear czy Vicious Rumors.
Mocna rzecz, która pozwala mieć wciąż nadzieje, że w
przyszłości Brainstorm nagra album bardziej dopracowany i godny ich
marki. Płytę promował „The World to See”, który
jest typowym rasowym heavy/power metalowym kawałkiem, który
niczym specjalnym się nie wyróżnia. „How much can
you take” jest bardziej stonowany, bardziej hard rockowy,
który też w pełni nie potrafi zadowolić. Nie ma tego kopa
którego się oczekuje, ani tej energii która jest tak
potrzebna w muzyce Brainstorm. Na pewno dobrze się słucha takich
agresywnych kawałków jak „We Are” zwłaszcza
że przypomina to ostatnie albumy Primal Fear. Godnym pochwały na
pewno jest rozpędzony „Where Angels Dream”, który
w pełni pokazuje, że Brainstorm grać power metal potrafi, tylko w
pełni nie wykorzystuje swoich atutów. Milan i Torsten troszkę
się oszczędzają jeśli chodzi o partie gitarowe i słychać to w
nijakim „Caressed by the blackness” czy „Take
me to the never”. Na koniec warto wspomnieć o udanym hicie
w postaci „Scars in Your Eyes”, który
prezentuje się solidnie. Jeden z nie wielu utworów, który
wyróżnia się chwytliwą melodią czy porywającym i prostym
refrenem.
Brainstorm nagrał
kolejny album tylko po to by podtrzymać swoje funkcjonowanie i
działalność. Od dłuższego czasu ta niemiecka formacja nagrywa
średniej klasy albumy, które niczym specjalnym się nie
wyróżniają. Niestety, ale „scary creatures” niczego nie
wnosi i nie zapada w pamięci na długo. Szkoda, że zespół
tak się marnuje i nie jest wstanie przemóc się by nagrać
coś dobrego. Ostatni dobry album to „Downburst”, ale to było 6
lat temu. Nic czekam dalej na przebłysk tej kapeli.
Ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz