Już
myślałem, że nic mnie zaskoczy w świecie power metalu. A tutaj
proszę australijski band Fenrir pokazuje, że można jeszcze coś
ciekawego i świeżego stworzyć. Intrygujący wizerunek sceniczny i
pomysł na własny styl to bilet do prawdziwej kariery muzycznej.
Młody i ambitny zespół powstał w 2009r i za cel obrali
sobie opowiadanie północnych mitologi. Odyn i Lokki to jest
coś co jest bliskie im sercu i chętnie z nami się podzielą swoją
pasją. Kapela przyciąga uwagę na tle wielu innych młodych kapel.
Pomijam już wizerunek sceniczny i tematykę w jakiej się obracają.
Jednak sam styl sprawia, że szczęka opada i zastanawiamy się co
się tak naprawdę stało. Panowie w swojej muzyce wykorzystują
patenty charakterystyczne dla power metalu, heavy metalu i thrash
metalu. Najlepsze w tym wszystkim jest folkowy pazur i klimat, który
odgrywa kluczową rolę. Mogłoby się wydawać, że taka mieszanka
doprowadzi do niestrawności i obrzydzenia, jednak reakcja jest
zupełnie odwrotna. Można łatwo wciągnąć się w świat Fenrir i
uzależnić od ich muzyki. Thrash metal tutaj jest motorem napędowym
i nadaje muzyce Fenrir odpowiedniej dynamiki i agresywności. Patenty
power metalowe nadają całości przebojowości, a folk metal jest
czynnikiem który łączy to wszystko w spójną całość,
dodając takiej tajemniczej otoczki. Panowie długo się zbierali na
wydanie debiutanckiego albumu, ale „Lokki's Slaughter” to
pozycja, która powstała w pocie czoła i panowie dopracowali
każdy szczegół. To nie jest płyta, która powstała z
przymusu czy pod naciskiem wytwórni. Słychać, że zespół
nie poszedł na łatwiznę i od razu mierzył wysoko. Mocnym atutem
zespołu jest wokalista Duncan, który śpiewa agresywnie i
klimatycznie. Ma w sobie coś takiego specyficznego, że przyciąga
od razu uwagę słuchacza. Anothony i Adrian tez niczym nie ustępują
w swoich gitarowych partiach. Dzieje się sporo i panowie zabierają
nas w rejony zarówno czysto heavy metalowe czy power metalowe,
jak i thrash metalowe czy folkowe. Jest rozrzut spory, ale panowie
się nie gubią i to jest piękne. Nie ma mowy o nudzie, a każdy
riff czy solówka to kwintesencja muzyki metalowej. Liczne
przejścia, pojedynki i dawka niezwykłej melodyjności to jest to co
tak fani tej muzyki kochają. Zresztą nie trzeba daleko szukać
żywego dowodu na te zjawiska. Tytułowy „Loki's
slaughter”
to właśnie taka kwintesencja tego co gra Fenrir. Rozpoczyna się
heavy metalowo, potem nabiera bardziej power/thrash metalowego
charakteru, a cały czas w tle mamy folkowe motywy. Brzmi to naprawdę
ciekawie. Dalej mamy melodyjny i bardziej epicki „Onwards
to Jotunheim”
i rozbudowany „Odins Retribution”
, które pokazują pomysłowość kapeli. Stonowany i zadziorny
„Berseker”
to niby prosty kawałek, ale hard rockowy feeling dodaje mu
niezwykłej przebojowości. Więcej folk metalu uświadczymy w
szybszym „Freyr's Despair”,
który jest kolejnym dłuższym utworem na płycie. Liczne
przejścia i bogata aranżacja czyni ten utwór wartym uwagi.
Do mocnych punktów warto też zaliczyć thrash metalowy „Heavy
Fucking Metal”
czy melodyjny „Moongorger”,
który śmiało rozrusza nie jedną publikę na koncercie.
Panowie dają czadu i tutaj nie ma czasu na smęty i jakieś ballady.
Ma być ogień i jazda bez trzymanki. Jest klimat, jest pazur, jest
dynamika i przebojowość, a najlepsze jest to że panowie przy tym
świetnie się bawią. Thrash metal, heavy metal, folk metal i power
metal na jednej płycie. Można? Jak widać można i to w jakim
stylu.
Ocena:
9.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz