Koniec czekania nowy
album Split heaven już jest i można znów delektować się
solidnym heavy metalem w stylu lat 80. Jednak 3 lata nie zostały
zmarnowane i zespół dokonał pewnych zmian. Zatrudniono
nowego wokalistę w postaci Jasona Conde- Houstona, który
znany jest nam z speed metalowego Skelator. Z kolei Carlo Hernandez
objął funkcję gitarzysty, a sam zespół jeszcze bardziej
skupił się na aspekcie kompozytorskim. Owocem tych zmian jest 4
album zatytułowany „Death Rider” i podobnie jak dwa poprzednie
krążki ukazał się on pod skrzydłem Pure steel Records. Jason to
wokalista doświadczony i radzi sobie w takim graniu, zwłaszcza że
ma spore możliwości. Dzięki niemu nowy krążek Split Heaven na
mocy i zyskuje jeszcze większą przestrzeń. To sprawia, że zespół
potrafi nas zaskoczyć. Jego styl śpiewania przypomina momentami
Jamesa Rivera czy Ralfa Scheepersa. Sama muzyka ociera się o wczesny
Judas Priest, Iron Maiden, Anvil, czy Helstar. Rozpędzona sekcja
rytmiczna, ostre riffy, spora dawka przebojowości napędzają owe
wydawnictwo, a to tylko jeszcze bardziej zbliża nas do lat 80. Niby
prosty styl, ale trzeba przyznać, że zdaje egzamin. Tak samo działa
na nas okładka, który jest pełna mroku. Na płycie znalazło
się 10 kompozycji osadzony w stylistyce heavy/speed metal z
domieszką NWOBHM. Największą atrakcją na płycie są oczywiście
te szybkie petardy, które są w jakiś sposób powiązane
z twórczością Skelator. Dobrze nas wprowadza energiczny
„Death Rider” czy przesiąknięty Accept „Awaken
The Tyrant”. Złożone partie solowe Carla stanowią trzon
rytmicznego „To The Fallen”, który ma być
wycieczką po twórczości Judas Priest. Duch Running Wild,
czy Warlock słychać w „Speed of Hawk” i takie
proste, speed metalowe kompozycje zawsze znajdą szerokie grono
słuchaczy. Nieco odstaje od reszty hard rockowy „Ghost of
Desire” z riffem mocno przypominającym dokonania
Scorpions. Z kolei najostrzejszym kawałkiem na płycie jest
„Sacrifice”, który ma pewne znamiona thrash
metalu. Bardzo dobrze urozmaicona jest ta płyta i co chwilę coś
się dzieje i taki „Descarga Letal” to przykład
przebojowości na tym krążku. Całość zamyka solidny „Destructor”
i w taki o to sposób kończy się nowy album meksykańskiej
formacji. Słychać wzrost formy i dopracowanie materiału. Zespół
zyskał na mocy dzięki nowemu wokaliście i fani speed metalu nie
będą czuć się zawiedzeni. Płyta od samego początku do samego
końca trzyma w napięciu i dostarcza sporo frajdy.
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz