Lata temu Running Wild wydał koncertówkę zatytułowaną
„Ready for Boarding” i jest to po dzień dzisiejszy jedna z
najlepszych koncertowych wydawnictw. Czasami jednak żałował, że
Running Wild wydał album tak zatytułowany, ponieważ jest mocna i
zapadająca w pamięci. Tak więc, ucieszył mnie fakt, że klon
Running wild w postaci Blazon Stone postanowił wydać mini album tak
zatytułowany. Na „ready for Boarding” EP znajdziemy 4 kawałki,
które nie znalazły się na żadnym innym krążku Blazon
Stone. Mammy tutaj 4 kompozycje, które oddają to co najlepsze
w pirackim speed metalu, a najlepsze jest to, że przywołują na
myśl klasyczne płyty Running Wild. Nie tylko powalają pirackim
klimatem, wysokim poziomem aranżacji, czy przebojowością, ale
również niezwykłą melodyjnością. Ced jest bardzo
pracowity i imponuje ta jego pomysłowość, dzięki której
potrafi tworzyć w takiej ilości hity, które są wysokiej
klasy. Wracając do epcki to trzeba przyznać, że okładka jest
mroczna i bardzo piracka. Może za bardzo przypomina debiut „Return
to port royal”, ale wcale mi to nie przeszkadza. Najważniejsze
jest to, że te 4 utwory rzucają na kolana. Zaczyna się od
rytmicznego i zadziornego „Ready for Boarding” i
tutaj znów Ced mnie zaskakuje że stawia na nieco wolniejsze
tempo. Właśnie to jest klucz do sukcesu kolejnych płyt Blazon
Stone. Postawić nieco na urozmaicenie, na zaskoczenie i nieco
ograniczyć te szybkie, speed metalowe petardy. Utwór kipi
energią, a klasyczny riff i refren na miarę kultowych utworów
Running Wild czyni ten otwieracz perełką. Heavy metalowy riff i
nieco bardziej urozmaicona aranżacja czyni „The Diamonds
Curse” zaskakująco dobrym kawałkiem. Dzieje się tutaj
sporo, choć kawałek trwa tylko 4 minuty. Od razu pochłania ta
lekkość, ta zadziorność gitary Ceda no i piracki refren. To brzmi
naprawdę imponująco i współpraca z Erika rozkwita w
najlepsze. Czekałem cały czas kiedy Ced w końcu uderzy w rejony
„Black Hand inn”, aż tu w końcu słychać bardziej złożony
„The Hunting for Gold”. Świetny riff przyprawia o
ciarki na plecach i do tego ciekawe chórki i partie wokalne
Erika. Co ciekawe to tez nie jest takie szybkie tempo do jakiego
przyzwyczaił nas Ced. Oby zespół poszedł w kierunku takim
jakim słychać na epce i na „War of The Roses”. Ten perfekcyjny
mini album zamyka dynamiczny i żywiołowy „Lost &
Alone”, który pokazuje to co najlepsze w Blazon
stone. Nikt tak nie kopiuje Running Wild jak Blazon Stone i czasami
można dojść do wniosku że uczeń dorównał nauczycielowi.
Jedyny minus to, że tak mało utworów na tej epce. Już nie
mogę się doczekać kolejnych płyt Blazon Stone oraz Ceda.
Prawdziwa uczta dla maniaków Running Wild.
Ocena: 10/10
Ocena: 10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz