Brakuje
Wam starego Survivor, Queen, czy może Foreigner i całej tej otoczki
lat 80? Chcielibyście jeszcze raz przeżyć tamte czasy, tą
przebojowość i lekkość, które cechowały tamte zespoły?
Pride of Lions to projekt muzyczny, który szybko stał się
zespołem i choć działają od 2003 roku, to jednak szybko zyskali
uznanie. Kolejne albumy tylko nas utwierdzały, że nowy projekt
gitarzysty Survivor – Jima Peterika to prawdziwa gratka dla fanów
Aor i Hard Rocka. Ich najnowsze dzieło w postaci „Fearless” to
już 5 album i idealnie podsumowanie tego co do tej pory
mieliśmy.
Kolorystyczna i taka nieco bajkowa okładka z pewnością oddaje klimat tej płyty. Jest tak właśnie nieco baśniowo, jest tak nieco romantycznie i delikatnie. Ta płyta to kwintesencja gatunku i idealna mieszanka starych kapel z lat 80. Słychać echa Foreigner czy Survivor i to mi się bardzo podoba. Jim Peterik jest świetnym pisarzem i potrafi tworzyć prawdziwe hity, które na długo zapadają w pamięci. Nowy album również zaskakuje świetną formą Tobiego, który jest człowiekiem stworzonym do śpiewania utworów hard rockowych. Z jego głosu boją emocje i ciepło. „Fearless” ma wszystko to co powinna mieć płyta rockowa. Hity, lekkość, urozmaicenie i sporą dawkę ciekawych melodii. Płytę promował „All i see is You” i tutaj można doszukać się wiele wielkich kapel z lat 80 i choć jest to wtórne, to jednak miło usłyszeć taką muzykę w roku 2017. Można stworzyć coś klasycznego, klimatycznego i chwytliwego i to z nowoczesnym brzmieniem. Stonowany i nieco w klimatach Electric Light Orchestra „The Tell” wciąga mnie i już wiem że słucham wyjątkowej płyty. Pomysłowe i finezyjne partie gitarowe to atuty romantycznego „Silent Music”. Na pewno na plus zaskakuje nieco ostrzejszy i bardziej rozpędzony „Fearless”. Gitary rodem z płyt Rainbow czy Deep Purple i to jest imponujące. Zespół w zasadzie porusza kwestie takie jak miłość i choć jest to oklepane to dzięki temu rodzą się takie perełki jak „Everlasting Love” i to jest jeden z piękniejszych utworów jakie słyszałem ostatnim czasy. Serce zaczyna szybciej bić i pojawia się łezka w oku. Bardzo romantyczny i klimatyczny kawałek. Dalej mamy równie emocjonalny i wciągający „freedom of the night” i przebojowy „A light in your Eyes”, który ma coś z Queen. Do tych mocniejszych kawałków na pewno warto zaliczyć dynamiczny „Rising Up”. Końcówka płyty to przede wszystkim klimatyczny „Faster than prayer” i balladowy „Unamsking the mystery”.
Kolorystyczna i taka nieco bajkowa okładka z pewnością oddaje klimat tej płyty. Jest tak właśnie nieco baśniowo, jest tak nieco romantycznie i delikatnie. Ta płyta to kwintesencja gatunku i idealna mieszanka starych kapel z lat 80. Słychać echa Foreigner czy Survivor i to mi się bardzo podoba. Jim Peterik jest świetnym pisarzem i potrafi tworzyć prawdziwe hity, które na długo zapadają w pamięci. Nowy album również zaskakuje świetną formą Tobiego, który jest człowiekiem stworzonym do śpiewania utworów hard rockowych. Z jego głosu boją emocje i ciepło. „Fearless” ma wszystko to co powinna mieć płyta rockowa. Hity, lekkość, urozmaicenie i sporą dawkę ciekawych melodii. Płytę promował „All i see is You” i tutaj można doszukać się wiele wielkich kapel z lat 80 i choć jest to wtórne, to jednak miło usłyszeć taką muzykę w roku 2017. Można stworzyć coś klasycznego, klimatycznego i chwytliwego i to z nowoczesnym brzmieniem. Stonowany i nieco w klimatach Electric Light Orchestra „The Tell” wciąga mnie i już wiem że słucham wyjątkowej płyty. Pomysłowe i finezyjne partie gitarowe to atuty romantycznego „Silent Music”. Na pewno na plus zaskakuje nieco ostrzejszy i bardziej rozpędzony „Fearless”. Gitary rodem z płyt Rainbow czy Deep Purple i to jest imponujące. Zespół w zasadzie porusza kwestie takie jak miłość i choć jest to oklepane to dzięki temu rodzą się takie perełki jak „Everlasting Love” i to jest jeden z piękniejszych utworów jakie słyszałem ostatnim czasy. Serce zaczyna szybciej bić i pojawia się łezka w oku. Bardzo romantyczny i klimatyczny kawałek. Dalej mamy równie emocjonalny i wciągający „freedom of the night” i przebojowy „A light in your Eyes”, który ma coś z Queen. Do tych mocniejszych kawałków na pewno warto zaliczyć dynamiczny „Rising Up”. Końcówka płyty to przede wszystkim klimatyczny „Faster than prayer” i balladowy „Unamsking the mystery”.
„Fearless”
jest pełen magii, ciepła i wciągających melodii, które od
razu przenoszą nas do lat 80. Choć jest ona łagodna i emocjonalna
to jednak potrafi oczarować i przekonać do siebie. Każdy utwór
jest na wagę złota i ma w sobie ogromny potencjał. Dobrze, że są
jeszcze takie zespoły jak Pride of Lions, które dbają o to
by rock nigdy nie umarł. Warto odpalić ten album i dać upust swoim
emocjom.
Ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz