Ostatni album Gamma Ray ukazał się w 2014, podobnie zresztą podobnie jak album Unisonic. Kai Hansen obecnie przygotowuje się do trasy koncertowej z Helloween. Tak więc fani jeszcze troszkę poczekają na nowy materiał tych zespołów. Jednak jest to dobra okazja, żeby wydać jakiś album koncertowy. Nie tak dawno Kai nagrał płytę solową, którą promował na koncercie w Wacken. Koncert oczywiście zarejestrowano i efektem tego jest album "Thank You Wacken". Plusem tego wydawnictwa jest to, że można posłuchać jak na żywo radzi sobie nowy wokalista Gamma Ray, czyli Frank Beck, jeśli ktoś nie miał okazji. Można też usłyszeć klasyki Helloween i jest to pozycja skierowana do fanów Kai'a Hansena. Jako sam album koncertowy, to trzeba przyznać, że brakuje mu odpowiedniego klimatu i szaleństwa publiki. Setlista jest dość ciekawa, można odprężyć się i dobrze się bawić przy tym wydawnictwie. Co znajdziemy na płycie?
Mamy singlowy "Born Free", który jest miłym hołdem dla Judas Priest. Nie mogło zabraknąć "Ride The Sky", który wypada wg mnie poprawnie. Kai stara się śpiewać ostro jak za dawnych lat i wychodzi to poprawnie. Bardzo dobrze, że zagrano też chwytliwy "Contract Song" z płyty solowej Kaia. Frank Beck daje niezły popis umiejętności w naprawdę bardzo dobrze odegranym "Victim of Fate". Oj dawno Kai nie grał tego klasyka Helloween. Ciężko może się przyzwyczaić, że śpiewa ten utwór ktoś inny niż Kai, ale i tak brawa dla nowego wokalisty Gamma Ray, bo wywiązał się znakomicie. Na pewno cieszy fakt, że Kai zagrał "Enemies of Fun", czyli najlepszy kawałek z solowej płyty. Jest rozbudowany, dynamiczny i niezwykle przebojowy, Sama konstrukcja nasuwa klasyki Manowar, Judas Priest czy Accept. Można powiedzieć, że to taki brat bliźniak "To the Metal". Brakuje mi tutaj jedynie Pieta Sielcka i Ralfa Sheepersa. Swój klimat i swój potencjał ma "Fire and Ice", ale nie jest to najlepszy utwór jaki stworzył Kai Hansen. Drugą perełką z solowego kawałka jest bez wątpienia energiczny i ostry "Follow The Sun" i miło, że go zagrali na Wacken. Można było pokusić się o zaproszenie Hansiego z Blind Guardian, bo nieco brakuje go w tym kawałku. Oczywiście jak jest Kai, to nie mogło zabraknąć Micheala Kiske. To on śpiewa z kultowych już "I want Out" i "future world" i mimo swoich lat wciąż zaskakuje swoją formą i klasą. Miłą niespodzianką jest pojawienie się "Save Us" i brakuje go w setliscie Helloween ostatnio. Choć dziwnie słyszeć ten utwór zaśpiewany przez Kaia, zwłaszcza gdy Kiske był w zasięgu ręki.
I tak o to fani dostali mały zapychacz, podczas gdy nie ma albumów studyjnych w zespołach Kaia Hansena. Miły dodatek do dyskografii, ale za wiele to on nie wnosi. Zwłaszcza, że publika jakoś nie jest jakoś szalona i zmienia poziom płyty. Momentami można odnieść wrażenie, że feeling koncertu został zabity dopieszczonym brzmieniem. Album jest bez szału i taka jest prawda.
Ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz