11 lat działalności strzeliło szwedzkiemu zespołowi o nazwie Mean Streak. Ta kapela ma na swoim koncie 4 albumy, ale nie udało się zdobyć większego rozgłosu tej kapeli. Fani gatunku na pewno już spotkali się z tym bandem, ale reszta słuchaczy nie koniecznie. W tym roku Mean Streak powraca po 4 latach z nowym krążkiem i "Blind Faith" jest godnym uwagi dziełem. Zwłaszcza, że mało kto spodziewał się, że Mean Streak stać na taki zryw i nagrać album, który jeszcze może namieszać w tegorocznych zestawieniach. Jeśli kochacie twórczość Dream evil, Firewind czy Primal Fear to bez wątpienia "Blind Faith" jest dla was.
Mean Streak gra swoje, czyli melodyjny heavy/power metal, w którym liczy się dynamika i przebojowość. Wokalista Andy La Guerin śpiewa zadziornie i z ikrą, co przyczynia się do lepszego odbioru całego materiału. Jednak co napędza ten zespół to bez wątpienia duet gitarzystów czyli Davida i Thomasa. Stawiają oni na klasyczne rozwiązania, na proste i mocne riffy, na chwytliwe melodie i pomysłowe solówki. Faktycznie można poczuć się jak w latach 80, gdzie wszystko przychodziło z taką lekkością. Nie ma zaskoczenia, może nawet wdzierać się wtórność, ale nie ujmuje to płycie. Jest czym się zachwycać. Melodyjne riffy rodem z twórczości Iron Maiden czy Helloween od razu nas raczą w rozpędzonym otwieraczu "Blood Red Sky". Niby jest to oklepane, ale dostarcza sporo frajdy. Echa Firewind czy Dream Evil można wyłapać w przebojowym "Animal in Me", który potrafi szybko wpaść w ucho. Zadziorny "Retaliation Call" kojarzy się nieco z Judas Priest czy Saxon. Uśmiech się pojawia podczas chwytliwego "Tear Down the Walls", który brzmi jak nowa wersja "Hearts on Fire" Hammerfall. Utwór bardzo klasyczny i nie brakuje tutaj nawet ducha Accept. Klawisze są miły dodatkiem w marszowym i true metalowym "Tears of the Blind", w którym jest coś z twórczości Primal fear czy nawet Manowar. Dalej mamy rozpędzony i dynamiczny "love is a killer" i w zasadzie mogłoby być więcej takich power metalowych petard. Mocny riff i nieco mroczniejszy klimat to atuty "Come undone", który też ukazuje nieco inne oblicze zespołu. Duch Accept, Primal Fear i Edguy powraca w energicznym "Fire At Will" i tym sposobem mamy kolejny killer na płycie. Na sam koniec kolejny hit, czyli "Gunnerside" i tutaj melodyjność i charakter kawałka mocno przypomina dokonania Gamma Ray czy Helloween.
To ci dopiero niespodzianka. Mean Streak, który nie jest wielką gwiazdą, ani też zespołem znanym wszystkim nagrywa album, który nie ma słabych punktów. Świetna mieszanka heavy/power metal, która przypadnie do gustu fanom Dream Evil, czy Primal Fear. Jedna z ciekawszych płyt roku 2017 i warto ją znać.
Ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz