Iron Maiden powstał w 1975 r jak wszyscy dobrze wiemy. W tym początkowym okresie przewinęło się kilku muzyków. Jednym z nich jest perkusista Thunderstick, który grał w żelaznej dziewicy w roku 1977. Grał też w zespole Bruce'a Dickinsona czyli Samson, tak więc wiedział jak tworzyć muzykę z pogranicza NWOBHM i punku. W 1981r Thunderstick założył pod własnym szyldem zespół i zaczął grać NWOBHM. "Beauty and the beasts" to solidny materiał, który niestety świata nie zwojował. Teraz po latach zespół powraca w nowym składzie i z nowym albumem zatytułowanym "Something Wicked this way comes". Sam materiał był stworzony już dawno temu, ale nie było możliwości go wydać. Teraz to udało się i dzięki temu nowy krążek, jakby się ukazał w latach 80. Jest ten klimat, ten duch i to brzmienie, które pozwala nam się przenieść w czasie. Jedynym minusem jest bez wątpienia nieco średni wokal Lucie V. Jednak sama konstrukcja kawałków i partie gitar są ciekawe i potrafią oczarować prostotą. Lekki, nieco hard rockowy "Dont touch till scream" kusi nieco komercyjnym charakterem i przebojowością. Więcej energii i zadziorności mamy w dynamicznym "Go sleep with the enemy". Nie brakuje w tym utworze też elementów punk rocka. Echa Kiss czy Sweet mamy w rockowym "Encumbrance". Jest też pozytywny "Lights" , mroczniejszy "Blackwing". Najlepszym kawałkiem jest rozpędzony "Thunder Thunder". Płytę najlepiej traktować jako ciekawostkę, że w iron maiden grał Thunderstick i obecnie wciąż tworzy muzykę. Warto zapoznać się z tym fragmentem historii NWOBHM. Sama płyta od strony muzycznej jest daleka od ideału.
Ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz