czwartek, 29 lutego 2024
STORMBORN -Zenith (2024)
Na przełomie 2007 - 2019 działał band o nazwie Stormborn i nawet wydał debiutancki album. Kapela jakiegoś większego rozgłosu nie zyskała. Prezentowali solidny heavy/power metal. W roku 2019 brytyjski Stormborn powrócił i tym razem miał coś do powiedzenia. Zwerbowano nowego wokalistę w postaci Chrisa Simmonsa w roku 2021 i nagrano nowy materiał. Owocem tej współpracy jest album "Zenith", który ukażę się 26 kwietnia tego roku nakładem Rockshot Records. To już kolejna płyta w tym roku, której nie można sobie odpuścić.
Dobrze jest zobaczyć kolejny brytyjski band z przyszłością, który może jeszcze nie raz namieszać jeśli chodzi o kategorię heavy/power metal. Band czerpie garściami z klasyki i jest coś z Judas Priest, jest coś z Iron Maiden, Dio czy Helloween. Stormborn potrafi postawić na mocne, wyraziste partie gitarowe, na ostre riffy, nie zapominając o chwytliwych melodiach, czy wciągających refrenach. Ta muzyka ma dostarczać emocji, a przede wszystkim dobrej zabawy. "Zenith" to wszystko ma. Nie ma tutaj oryginalności, ani niczego odkrywczego. Dostajemy co jest nam dobrze znane. Od razu widać, że band włożył sporo serca. Dopracowane brzmienie, do tego przepiękna okładka, która na długo zostaje w pamięci. Sam materiał też dojrzały i przemyślany.
Bardzo dobrze wpasował się do grupy wokalista Chris, który ma charyzmę, technikę i pazur w głosie, który nadaje całości zadziorności i dynamiki. Bardzo dobrze wpisał się do stylu grupy. Muzyka tej brytyjskiej formacji opiera się w dużej mierze na intrygujących i godnych uwagi partiach gitarowych duetu Armitage/ Vinar. Jest klasycznie, a zarazem świeżo i współcześnie.
Co znajdziemy na płycie? Dynamiczny i przesiąknięty Iron Maiden "Land of the Servant King" i to co tutaj to rasowy heavy metal. Do ideału troszkę brakuje. Na pewno power metal dobrze wybrzmiewa w rozpędzonym "Fear of A Monster", który pokazuje że Stormborn dość łatwo tworzy hiciory.Dobrze słucha się też melodyjnego i zadziornego "Dawn Will Come Again". Wszystko dobrze wypada, tylko do najlepszych kapel troszkę brakuje. "Out in the weird" troszkę bardziej progresywny, bardziej złożony, ale wciąż na solidnym poziomie. Coś z Helloween i twórczości Kaia Hansena można wyłapać w lekkim i przebojowym "Serpentine", który jest jednym z jaśniejszych punktów na płycie. Power metal w klasycznym wydaniu. 8 minutowy kolos w postaci "Echo" miewa ciekawe momenty, ale trochę rozlazły i nijaki. Jak dla mnie przerost formy nad treścią.
Po 12 latach band powraca z naprawdę udanym i poukładanym albumem, który robi wrażenie. Dużo ciekawych melodii, zadziornych riffów, czy chwytliwych refrenów. To płyta z potencjałem, która kryje sporo smaczków. Dobrze się tego słucha, a band pokazuje że potrafi grać na wysokim poziomie i potrafi zaskoczyć słuchacza. "Zenith" to wartościowy krążek, który jest żywym dowodem, że w Wielkiej Brytanii pojawiają się nowi gracze, którzy chcą wnieść trochę życia do tamtejszej sceny metalowej. Brawo Stormborn! Kawał dobrej roboty!
Ocena: 8/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz