niedziela, 3 marca 2024
BULLETRAID - Damage Dealer (2024)
Nie można ciągle żyć materiałem z jednej płyty, trzeba tworzyć coś nowego. Pochodzący z Wrocławia Bulletraid po 5 latach przerywa milczenie i wydaje swój drugi pełnometrażowy album zatytułowany "Damage Dealer". Band wciąż gra heavy metal wysokich lotów. Tak więc każdy kto kocha debiut, ten polubi co band gra na najnowszym krążku. Kto nie zna zespołu, ten też śmiało może sięgać, bo lepszej drogi do muzyki Bulletraid nie ma niż przez zawartość "Damage Dealer".
Band gra prosty, zadziorny, przepełniony klasyką heavy metal, gdzie jest miejsce na power metal, gdzie jest miejsce na chwytliwe melodie i wyraziste riffy. Płyta na pewno bardzo gitarowa i tutaj brawa dla Turka i Seyfera, którzy znakomicie się rozumieją. Ta chemia przedkłada się na jakość i wydźwięk utworów. Jest to bardzo spójne i przejrzyste. Od pierwszych sekund słychać jak band zadbał o każdy detal, aspekt by móc konkurować z najlepszymi. Okładka najlepsza w dorobku Bulletraid, a i brzmienie jest mocne i agresywne. Znakomicie współgra z zawartością. Całość spina charyzmatyczny głos Grzegorza Kolasińskiego, który balansuje między stricte heavy metalową manierą, a taką bardziej hard rockową. Pasuje do zespołu i bez wątpienia napędza go.
Płyta na pewno jest urozmaicona. Mamy rockowy kawałek w stylu "Lady of Space and Time", który przemyca patenty Scorpions. Jest mocne, wyraziste granie, który ociera się o power metal. To właśnie takie perełki jak otwierający "Alone in the Dark" stanowią o potędze Bulletraid i stanowią o jego atrakcyjności. Najszybszy na płycie "For the Horde" to bez wątpienia mój faworyt. Band tutaj stawia na agresję, szybkość i słychać elementy stricte power metalowe czy nawet thrash metalowe. Prosty refren też robi robotę. Bulletraid potrafi dokręcić śruby i pokazać pazur. Cudo! W "Piece of Eden" mamy bardziej epickie, true metalowe granie. Bojowy klimat, marszowe tempo i już robi się ciekawie. Piękne wejście gitar mamy w "Lord of Terror" i tutaj mamy power metal pełną gębą. Mocna rzecz i pokazuje, że w tym zespole drzemie ogromny potencjał. Na sam finał mamy "Final Boss", który przemyca patenty Running Wild, co mnie osobiście bardzo cieszy. Świetny kawałek z licznymi przejściami i ukrytymi smaczkami.
Miło widzieć, że Bulletraid się rozwija i trzyma wysoki poziom. To śmiało pozwala konkurować z zagranicznymi zespołami. "Damage Dealer" to bardzo dobrze skrojony materiał, który jest niczym prawdziwy rollercoaster. Dzieje się tutaj sporo i mamy urozmaiconą zawartość. Są killery, wolniejsze kawałki, czy proste heavy metalowe utwory. Całość jest spójna i dostarcza sporo frajdy słuchaczowi. Warto było czekać 5 lat. Bulletraid umacnia swoją pozycję na polskiej scenie metalowej.
Ocena: 8.5/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz