sobota, 30 marca 2024

TERRAVORE - Spiral of Downfall (2024)


 Tyle rzeczy chciałbym opisać o nowej płycie Bułgarskiej formacji Terravore, ale jakoś jakby mowę mi odjęło i nie wiem co mam napisać. Wciąż chyba jestem w szoku, że wciąż można tworzyć takie płyty jak "Spiral Of Downfall". Terravore to nie jakaś tam banda amatorów, bowiem panowie grają od 2015r i już mogę się pochwalić dwoma krążkami. Znakomicie czują styl thrash metalu i nie dość, że czerpią garściami od najlepszych, to jeszcze brzmią świeżo i nadzwyczaj pomysłowo. Terravore brzmią agresywnie, drapieżnie, tak nieco surowo, ale wszystko kręci się w okół pomysłowych riffów, chwytliwych melodii. Stworzyli styl, który robi furorę i w tym szaleństwie jest metoda. Słowa to za mało. Tutaj trzeba działać, więc pierwsze co trzeba zrobić to odpalić "Spiral of Downfall".

Pierwsze z czego można zdać sobie sprawę, że frontowa okładka współgra z zawartością. Ten mrok da się wyczuć podczas słuchania, ale na szczęście nie przytłacza. Od pierwszych sekund serce potrafią skraść gitarzyści Ivan i Boiko. Panowie uzupełniają się i działają jak dobrze naoliwiona maszyna, która nie wymaga żadnych poprawek, modyfikacji. Można tych popisów słuchać godzinami i zachwyt jest taki sam. To nie jedyny atut tej płyty.  Wyjęte z lat 90 brzmienie dodaje smaczku i nadaje całości drapieżności i klasycznego wydźwięku. Jest jeszcze Kalin Bachavarov, który śpiewa agresywnie, zadziornie, na pograniczy death i thrash metalu. Pasuje do tej muzyki idealnie i odgrywa kluczową rolę. Wszystko jest na swoim, brzmi tak powinno brzmieć i płyta przez cały czas przyprawia o dreszcze i dostarcza niezapomniane przeżycia.

Ta intensywność, ta nieustanna seria mocarnych riffów, dawka chwytliwych melodii czy wciągających solówek jest urocza i stanowi o potędze zespołu. Terravore wymiata na tym albumie i definiuje styl thrash metalu. Tak powinno się grać ten rodzaj heavy metalu i wielu można brać przykład z nich. Tytułowy "Spiral Of Downfall" to wymarzone otwarcie płyty. Próba sił, wyraźny sygnał, że band gra na serio i nie zamierza brać tutaj jeńców. Brzmi to po prostu idealnie. Rozkład melodii, partii gitarowych i partii wokalnych. Dużo dobrego się dzieje, a ja się czuje jakbym odpalił "Coma of Souls" naszych czasów. Niby stonowane wejście mamy w "Poisoned Skies", ale to w sumie cisza przed burzą. Nie lekceważcie potęgi Terravore. Tutaj nabieramy rozpędu, dawkując nam emocje. Jak już wejdzie gitara, to już wiadomo że czeka nas kolejna jazda bez trzymanki. Riffy jak serwuje nam band to istna potęga thrash metalu. Kocham takie balansowanie na pograniczu heavy/thrash metalu. "Blue Brutality" band pokazuje, że melodie są dla nich bardzo ważne. Bez nich nie byłoby Terravore i ich przebłysku geniuszu. Nie jest też dla nich straszne wyjść po za komfort 4-5 minut. Prawie 7 minutowy "Black Tantra" to uczta przede wszystkim dla wszystkich fanów heavy metalu. Prosty, ponury motyw gitarowy przeszywa i zostaje z słuchaczem na długo. Cudo! "Propagandacide" to thrash metalowa łupanina, bez zbędnego ściemniania i owijania w bawełnę. Liczne przejścia, urozmaicenia to cechy "P.O.L" i momentami czuje się jakbym słuchał miks Anthrax i Kreator z czasów "Coma Of Souls". Brzmi to obłędnie, a band jeszcze nie skończył. Też troszkę więcej heavy metalowego zacięcia mamy w  rozpędzonym "Blunt Force Trauma", z kolei "Shattered" wyróżnia znakomita praca basisty. Na sam koniec 7 minutowy "Nostromo", który znakomicie podsumowuje całość. Tom taka wisienka na torcie i idealne zwieńczenie całości.

Tak powinien brzmieć thrash metal. Ta płyta ma wszystko, a nawet więcej. Definiuje ten gatunek i uwypukla to co najważniejsze w nim. Do tego pokazuje, jak ważne są partie gitarowe i chwytliwe melodie. "Spiral of Downfall" to płyta, która mogła ukazać się w latach 90 i wpasowała by się w jego trendy i konkurencje. W dzisiejszych czasach prezentuje się jak zaginiony klasyk tamtych lat.  Majstersztyk w swoim gatunku. Nie marnujcie już czasu i odpalajcie ten dynamit! Satysfakcja gwarantowana.

Ocena: 10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz