Chcielibyście posłuchać
jakiegoś starego albumu z lat 80, ale nie macie żadnego pomysłu,
nie wiece co jest godne uwagi? Macie ochotę na heavy/speed metal
przesiąknięty muzyką ACCEPT, RUNNING WILD, czy też WARLOCK? Chyba
mogę wam udzielić pomocy, bo sam ostatnio przeżywałem podobny
problem i rozwiązaniem okazał się wówczas niemiecki zespół
WALLOP, który powstał w 1983 r i zaistniał na rynku
muzycznym wyłącznie za sprawą debiutanckiego albumu „Metallic
Alps” i choć zespół nie wspiął się na metalowe alpy,
które były zdobyte już przez inne tuzy heavy metalu, to
jednak udało się zbliżyć do nich i to nie tylko pod względem
stylu, ale też poziomu.
Skromna okładka, a także
mało znana komu nazwa raczej nie zachęca, jednak mało kto mógłby
przewidzieć, że za tym się kryje znakomity materiał, który
cechuje się dynamiką, melodyjnością, energicznością,
zadziornością i przebojowością. Materiał jest zwarty i szybki,
co z pewnością nie jednemu słuchaczowi się spodoba, bo nie ma
dłużyzn, ani też jakiś wypełniaczy, wolnych, smętnych utworów.
Choć płyta jest przesiąknięta szybkimi utworami, utrzymanymi w
stylizacji speed metalowej ( „Running Wild” , „Monsters”,
czy „Metalize”) to jednak można znaleźć, też nieco
inne utwory, które mają inne cechy. Weźmy taki „Reveal
The Lies”, który swoją melodyjnością, zadziornością
i wykonaniem przypomina kompozycje STEELER i jest to taka krzyżówka
melodyjnego metalu z heavy metalem jaki został wypracowany przez
ACCEPT choćby. Z kolei owa toporność, ciężar i nieco mroczny
charakter eksponowane są dość wyraźnie w „Sleathy World”.
Kto lubi dynamikę, melodyjność ten z pewnością zauroczy się w
energicznym „Lack of Power” i w podobnym stylu jest
utrzymany „Idols Die Too”. Znakomicie wypada lekki,
rockowy „Metallic Alps” czy też stonowany i nieco
spokojniejszy „69” .
Historia tego zespoły
kończy się na tym albumie, który był ich jedynym
wydawnictwem. Płyta mimo wtórnego charakteru, mimo oklepanych
patentów wypada naprawdę bardzo dobrze. Duża w tym zasługa
mocnego, zadziornego, nieco surowego brzmienia albumu, który
kreuje mroczny klimat, a także sprawia, że wyczyny muzyków
stają się bardziej naturalne i zapadające w pamięci. No bo jak
tutaj nie pamiętać partii gitarowych Andreasa Lorza, który
stawia na dynamikę i melodyjność, trzymając się stylu jaki
preferowało wielu niemieckich gitarzystów. Pojawia się
drapieżność, melodyjność oraz charakterystyczne dla niemieckiego
metalu kwadratowe melodie i toporność. W pamięci zapada również
mocna, dynamiczna sekcja rytmiczna, która nadaję albumowi
mocnego kopa, a także wokalista Mick Wega, który momentami
przypomina wczesną manierę Kaia Hansena. Ci którzy mają
wątpliwości to odsyłam do materiału zawartego na płycie bo to
jest argument, który nie idzie odeprzeć. Znakomity
heavy/speed metal odzwierciedlający to co się grało na niemieckiej
scenie metalowej w latach 80. Gorąco polecam!
Ocena: 8.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz