Uwagę fanów rocka
w tym roku z pewnością przykuły takie tuzy jak KROKUS, VOODOO
CIRCLE, czy PINK CREAM 69. Dochodzi do tego nowy album SIN CITY czy
PRETTY MAIDS i oczekiwanie na nowy AIRBOURNE i w tym całym zgiełku
mogła co niektórym nie postrzeżenie przelecieć premiera
debiutanckiego albumu fińskiego zespołu GUNS OF GLORY. Czyż nie?
Ale nie dziwi mnie, bo zespół nie był jakoś promowany,
jakoś nie było o nim głośno, a szkoda, bo o dziwo ten nikomu nie
znany band nagrał solidny, melodyjny, przebojowy album, który
jest nie lada gratką dla fanów twórczości MOTORHEAD
czy AC/DC.
Idea założenia zespołu grającego
mocnego hard rocka, z dużą dawką radości, przebojowości, mocnego
kopa zrodziła się w muzykach z GUNS OF GLORY w 2010 r. Pracę nad
debiutanckim albumem początkowo dały demo w 2011 i teraz w 2013 już
mamy pełnometrażowy album „On The way to Sin City”. Zamiary i
cel zespołu można odczytać z pierwszych widocznych detali, które
zapadają w pamięci nim odpali się jeszcze płytę. Nazwa zespołu,
okładka z amerykańskim autem i takim klimatem nasuwającym również
lata 80, kiedy heavy metal rósł w siłę. Jest więc w muzyce
GUNS OF GLORY na hard rockowe granie w stylu MOTORHEAD, KROKUS czy
AC/DC, ale też na nieco heavy metalu tak jak ma to miejsce w „Don't
Fool With The Guns” gdzie mamy do czynienia z miksem JUDAS
PRIEST i MOTORHEAD. Okładka i nazwa zespołu nie wiele mówią
i co niektórych mogą odstraszyć, tudzież nie zainteresować,
dlatego warto zagłębić się w sam album,żeby się przekonać o
tym, że mamy do czynienia z naprawdę znakomitym albumem
zawierającym hard rockową nutę.
Nie ma tutaj mowy o nudnych, smętnych
kawałkach, które denerwują komercyjnym wydźwiękiem, nie ma
słabych melodii, czy motywów, które irytują. Jeżeli
szukacie energii, chwytliwych melodii i rockowych refrenów,
które nadają się na imprezę jak i na samotne słuchanie to
znajdziecie to na albumie fińskiej formacji. „El Saviour”
bije z tego utworu już radość zgrania, przyjemna melodia,
zadziorność niczym z płyt MOTORHEAD, LORDI czy AC/DC. Chwytliwy
refren i prosta, zapadająca w pamięci melodia to cechy, które
będą się przewijać przez cały album. Drugi utwór to „Im
glade you're gone” , który promował album i do którego
nakręcono klip. Pojawia się tutaj akustyczna gitara i nieco
spokojniejsze tempo, jest również lekkość, ale to wciąż
solidny rock. Przebojów też nie brakuje i to potwierdza
„Drive By Lover”, który nasuwa twórczość
AC/DC, czy KROKUS, zaś wokal Pete'a nasuwa manierę i zadzior
wokalistów MOTORHEAD i LORDI. Szybki rock'n roll w stylu
starego AC/DC uświadczymy w „Whiskey Girls”, który
jest kolejną perełką. Era „For Those About to Rock” daje o
sobie znać w stonowanym i nieco spokojniejszym „Sister of Sin”.
Ostrzej, szybciej, agresywniej jest w „Rock'n load” czy
energicznym, melodyjnym „Never Stop (That's Rock N Roll)”,
który zamyka cały album.
Przebój goni przebój, a
album kipi pozytywną energią i zapewnia niezłą rozrywkę, a
przecież o to chodzi w rock'n rollu, czy hard rocku. Nie znana mi
dotąd kapela nagrała porządny album z chwytliwymi kawałkami,
które zapadają w pamięci. Fani KROKUS, AC /DC czy MOTORHEAD
będą zadowoleni, zwłaszcza jeśli odniesień do samych zespołów
jest całkiem sporo. „On the way to Sin City” jest dopracowany
przemyślany nie tylko w sferze kompozytorskiej, ale również
brzmieniowej, co jest oczywiście na plus. Charyzmatyczny wokalista,
zgrani gitarzyści, którzy stawiają na szaleństwo,
energiczność i dobrą zabawę, czy mocna sekcja rytmiczna to cechy,
które też pozwalają wyróżnić ten zespół na
tle innych i zaliczyć ich do grona tych co nagrali w tym roku udany
album, na który warto zwrócić uwagę, zwłaszcza jeśli
jest się wielkim fanem hard rocka.
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz