Może i Running Wild nie
jest już tym wielkim zespołem, który błyszczał lata temu
geniuszem i niesamowitym materiałem pełnym energii, melodyjności i
przebojowości. Złote czasy ta kapela ma dawno za sobą, czego
najlepszym dowodem jest „Shadowmaker” Na szczęście jest kilka
kapel, które starają się wypełnić pustkę i przejąć
pałeczkę po Running Wild. Hellish War, Powerwolf czy też właśnie
znakomicie pokazują, że nie kryją swoich zamiłowań do tej kapeli
i że wykorzystują z sukcesem patenty Running Wild. Najwierniejszym
odzwierciedleniem stylu Running wild jest wciąż jednak francuski
zespół Lonewolf, który spełnia kryteria stylizacji
speed/heavy metal. Założony w 1992 roku Lonewolf rośnie w siłę,
a wydanie 6 albumu o nazwie „The Fourth and Final Horseman”
.
Zapomnieć
można tutaj o próbach innego interpretowania speed/heavy
metalu w stylu Running Wild niż tego znanego nam z dotychczasowych
płyt. Patrząc na dyskografię Lonewolf śmiało można im przyznać
tytuł solidnego i pracowitego zespołu. Od samego początku tworzyli
muzykę na dobrym poziomie, ale bez problemu można wskazać na „Made
in Hell” czy „The Dark Crusade” jako najlepsze płyty tego
zespołu. To właśnie tam udało się osiągnąć nie możliwe, a
mianowicie przebojowość i aranżacje godne Running Wild. W
przypadku „Army of Damned” nieco gdzieś uszło powietrze z
zespołu. Dalej solidne, mocne i melodyjne granie, ale bez takich
wyrazistych i zapadających w pamięć przebojów. Pod tym
względem nowy album wyróżnia się. Niby to samo co na
poprzednich wydawnictwach z tym, że wszystkiego jakby więcej.
Lonewolf udało się po raz kolejny na swoim albumie umieścić
więcej ciekawych motywów, riffów, melodii, przebojów,
które decydują o płycie w ostatecznym rozrachunku. Co po
soczystym brzmieniu, klimatycznej okładce, jeśliby zawartość nie
spełniała wymagań? Byłaby nie istotną częścią składową.
Wciąż atrakcyjność Lonewolf i ich wyjątkowość wynika z
charakterystycznego wokalu Jensa i jego popisy gitarowe z Hilbertem
są o wiele bardziej intrygujące niż na poprzednim wydawnictwie.
Sukces tkwi w pomysłowych riffach i położeniu nacisku na melodie i
przebojowość. W każdym calu można poczuć styl Running Wild.
Otwieracz „The Fourth and Final Horseman”
pod
względem motoryki i konstrukcji nawiązuje do czasów „Death
Or Glory” Running Wild. W szybszych, energicznych utworach jak
choćby „Hellride”
czy „Throne Of Skulls”
też słychać głównie Running Wild i to ten z najlepszych
płyt. Jednak zespół nie poprzestaje na monotonnym i jakimś
przewidywalnym do bólu graniu. Odskocznią jest tutaj choćby
epicki „Destiny”,
który ma coś z Grave Digger. Również bardziej true
metalowy „The Brotherhood of Wolves” pozwala
nieco zaznać smaku wojny. Spokojniejszy „Guardian
Angel”
czy klimatyczny „The Poison of Mankind”
nawiązujący do „Blood Religion” Gamma Ray też wyróżniają
się na tle szybkich kawałków. Właściwie na próżno
szukać tutaj wad, których nie ma, a już na pewno nie wśród
kompozycji.
Póki
co Lonewolf znakomicie radzi sobie w stylizacji Running Wild i odnosi
w tym sukces. Ciekawe tylko czy już do końca swojej kariery będą
postrzegani jako jeden z tych zespołów czerpiących w dużych
ilościach z Running Wild? Czy zawsze będą solidnym zespołem,
który trzyma się swojego poziomu? Nowy album to pozycja
obowiązkowa dla fanów muzyki Rolfa Kasperka i śmiało można
mówić tutaj o jednym z najlepszych krążków formacji
Lonewolf. Polecam.
Ocena:
9/10
Na każdej ich płycie porządny heavy metal.
OdpowiedzUsuńTo jeden z tych albumów, na który czekam w tym roku najbardziej. Recenzja jeszcze bardziej mnie podjarała :) Diabli mnie jednak biorą, bo jak na razie dostępny jest tylko Digipack, a ja mam "alergię" na te tekturowe płyty...Nienawidzę cholerstwa! Mam nadzieję, że doczekam tradycyjnego pudełka :)
OdpowiedzUsuńno album wyborny i zasługuje jak najbardziej by mieć go w swojej kolekcji :D Dla fanów Running Wild must have it :D
UsuńNaprawde dobra plytka.Pomimo ze wczesniej ich nie znalem ,to po przesluchaniu tej siegnolem po wczesniejsze albumy.Polecam
OdpowiedzUsuńDla fanów Running Wild pozycja obowiązkowa. Nowy lonewolf to wg mnie jeden z ich najlepszych albumów jakie nagrali :D Miło słyszeć że album się cieszy taki uznaniem :D
OdpowiedzUsuńDawno zacząłem odchodzić o tego stylu muzycznego, szukałem różności. Po usłyszeniu tego albumu, szybko stwierdziłem, że właśnie tego mi trzeba. Konkretny album, konkretne riffy, doskonały wokal, fantastyczny klimacik, po prostu miodzio.
OdpowiedzUsuń