Człowiek nie samym
metalem żyje i dobrze jest czasami oderwać się od rzeczywistość
i dać się pochłonąć światu magii, relaksu i niezapomnianych
przeżyć. Heavy Metal ma przede wszystkim dać kopa, a od takich
zadań ma się progresywny rock. Wychowałem się na twórczości
Mike'a Oldfielda, Eletric Light Orchestra, czy też takich gigantach
hard rocka jak Deep Purple, Rainbow czy Uriah Heep. Znakomicie oni
się sprawdzają właśnie w momentach metalowego przesilenia, ale co
powiedzielibyście na muzykę, która znakomicie łączy
twórczość tych zespołów? Nie możliwe? To
posłuchajcie „Caught in The Web” norweskiego bandu Adventure i
nie bądźcie nie wierzącymi.
Zespół ma swoje
korzenie w latach 80, bo właśnie wtedy już grali na poważnie
gitarzysta Terje Flessen i klawiszowiec Odd Roar Bakken. Choc w
muzyce najwięcej słychać inspiracji progresywnym rockiem i hard
rockiem z lat 70. Mają na swoim koncie dwa albumy: „Beacon of
Light” i „Adventure”, ale można odnieść wrażenie, że nowy
album zatytułowany „caught in The Web” to najbardziej dojrzałe
wydawnictwo tej kapeli. Może to wynikać poniekąd ze zmian w
składzie, w pewnych kosmetycznych zmianach, jak urozmaicenie wokali
i dodanie kobiecego wokalu, ale także przez doświadczenie muzyków
i ich bogate aranżacje. To wszystko zaowocowało tym, że mamy
perfekcyjny album. Pytanie jakie sobie należy zadać czy lubimy
słuchać klimatyczne, progresywne, rockowe granie, gdzie liczą się
emocje, bogactwo aranżacyjne, a moc schodzi na dalszy plan? Jeśli
cenicie sobie piękną i zaskakującą, oryginalnie brzmiącą muzykę
to jest to album dla Was. Adventure tym albumem udowadnia że można
iść na przód nie zrywając ze swoim stylem. Pojawienie się
nowego wokalisty w postaci Terje Craig też można zaliczyć do zmian
pozytywnych. Zespół jeszcze bardziej zbliżył się do takich
klasycznych bandów jak Rainbow czy Deep Purple. Momentami
brzmi jak mój ulubieniec Joe Lynn Turner. Jego wokale
urozmaica i o koloryzuje wokalista Elen Hopen Furunes. Adventure
postawił na klasyczne rozwiązania, nawet to daje o sobie znać w
sferze samego brzmienia. To akurat dobrze, że nie starają się
zbytnio kombinować i tworzyć coś na siłę nowoczesnego. Tematyka
z kolei jest bardziej teraźniejsza i porusza się w kręgu nowinek
technicznych i problemu z wykorzystaniem ich w życiu. Pomówmy
o samym materiale, który jest tutaj największą
niespodzianką. Rzadko kiedy udaje się stworzyć urozmaicony i
jednocześnie spójny materiał, w dodatku przyozdobiony
fletami i innymi smaczkami. Norweski band znów jak nauczyciel
pokazuje, że można to zrobić i nie gubiąc się w własnym stylu.
Otwarcie klimatycznym „All aboard” przypomina
Mike'a Oldfielda czy też Eletric Light Orchestra z okresu „Time”
i to już napawa optymizmem. „Fast Train” to
magiczny utwór, który zachwyca swoim melodyjnym
charakterem, folkowym klimatem, a przede wszystkim energią godną
Deep Purple. Brakowało na scenie zespołu, który tak
znakomicie odtworzy muzykę lat 70 i zrobi to pomysłowo. Niby to
wszystko już było, ale brzmi to świeżo. Jak wspomniałem płyta
nie jest skierowana do wszystkich. Najlepiej odnajdą się tutaj
osoby ceniące piękno muzyki i emocję przekazywane przez
instrumenty. „Solitude” tylko właśnie takim
osobom w pełni się spodoba. W „Empty Minds”
pojawia się Elen i słychać, że dzięki niej muzyka jest jeszcze
bardziej bogata i dojrzała. Ten motyw zostaje rozwinięty w „Simple
Man” i tutaj można poczuć prawdziwe piękno muzyki
rockowej. Kto lubi złożone, pomysłowe zagrywki gitarowe, które
przypomną dokonania Mike'a Oldfielda czy Ritchiego Blackmorea, ten
będzie czuł się jak w raju. Posłuchajcie instrumentalnego „For
Elise” i dajcie się pochłonąć tym pięknym dźwiękom,
których nie powstydziłby się zam Oldfield. Najmocniejszy na
płycie jest przebój „Test of Time”.
Klawisze i ozdoby brzmią jak wyjęte z Eletric Light Orchestra, zaś
sam riff wpisuje się w kanon Deep Purple i Rainbow. Gościnnie tutaj
wystąpił wokalista Roar Nygard i jeszcze bardziej on przybliża nas
do twórczości tych wielkich kapel. Specjalnością tej
formacji jest tworzenie lekkich i spokojnych kawałków jak
„Watching The Glow”, które niszczą nie
energią i mocnym uderzeniem, ale bogatą aranżacją i emocjami
jakie przemyca. Adventure w pełni odzwierciedla swój styl i
charakter w tytułowym „Caught in The Web”, który
został rozbity na dwie części. Całość zamyka nieco
futurystyczny „Into The dream”.
Adventure zabiera nas w
magiczną podróż do świata progresywnego rocka, gdzie liczy
się coś więcej niż melodia, riff i chwytliwy refren. Znakomity
hołd dla wielkich formacji pokroju Deep Purple i to jest jedno z
najciekawszych wydawnictw w kategorii rocka. Mało znany zespół
pokazał klasę, a przecież wielu z nas zlekceważyło, ale czas to
zmienić. Klasa sama w sobie.
Ocena: 9.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz