Amerykański band A Sound
of thunder ma coś problem z utrzymaniem swojej formy i raz mamy
dobre wydawnictwo, a raz płytę pokroju „The Lesser key of
solomon”, którą chce się zapomnieć jak najszybciej.
Ciężko im złapać coś stabilizację i poziom prezentowanej swojej
muzyki. Choć próbują nawiązać do lat 80, do mieszanki
heavy metalu , power metalu i hard rocka, próbują gdzieś tam
wtrącić wpływy Hellion czy Warlock, to jednak nie zawsze to
przynosi sukces. W przypadku „Tales from Deadside” możemy być
spokojni, bo jest to równie udany krążek co „Time's
Arrow”.
Komiksowa okładka wypada
znacznie ciekawiej niż te ostatnie szaty graficzne. Zespół
zadbał o każdy szczegół i to słychać. Mamy dopieszczone i
mocne brzmienie, które stara się podkreślić jakość muzyki
i umiejętności muzyków. Ten aspekt wypada znacznie lepiej
niż na ostatnim wydawnictwie, które było pomyłką jeśli
można to tak ująć. Wokal Niny jest bardziej przekonujący i
bardziej budzi grozę, niż na dwóch poprzednich
wydawnictwach. Teraz można w końcu poznać jakim mocnym głosem
dysponuje i jak umiejętnie się nim posługuje. Kawał dobrej roboty
odwalił przede wszystkim gitarzysta Josh, który stworzył
kilka mocnych i wartych zapamiętania riffów. Sporo ciekawych
solówek i urozmaiceń przez co materiał tylko zyskuje w
oczach słuchacza. Takich petard jak „Tower of Souls”
brakowało mi na poprzednim wydawnictwie. Zespół właśnie
przoduje w takim ostrzejszym graniu na pograniczu heavy i power
metalu. Dobrze wypada też otwieracz „Children of The Dark”,
który mimo komercyjnego wydźwięku, potrafi ująć swoim
rockowym klimatem. Zespół nie boi się progresywnych
elementów i nawiązań do lat 80, co słychać wyraźnie w
„Can't go back”. Nie brakuje na płycie stonowanego
grania, gdzie można doszukać się wpływów Black Sabbath, a
właśnie taki jest „Losing Control”. Trzeba
przyznać, że amerykanie mają dobre poczucie humoru i ożyli na tym
albumie co pokazuje energiczny „Punk Mambo”. To
jest właśnie to co lubię w ich muzyce, potrafią stworzyć ciekawe
kawałki przypominające gdzieś lata 80 i muzykę pokroju Hellion.
Jazzowe wtrącenie w środkowej części może nie jednego słuchacza
zaskoczyć i to pozytywnie. W takim „Tremble” można
poczuć ducha starych płyt Dio. Całość zamyka monumentalny „End
Times”, który śmiało mógłby zdobić płytę
Black Sabbath.
A sound of Thunder stać
na bardzo dobre albumy i pokazali to po raz kolejny, szkoda że
czasami muszą wydać słaby album, który nic nie wnosi do ich
dyskografii. Akurat „Tales from Deadside” zabiera nas do lat 80,
do świata heavy metalu, hard rocka i power metalu. Mamy mocne riffy,
urozmaicony materiał, który często zaskakuje, a największym
plusem są nawiązania do Black Sabbath, twórczości Dio czy
Hellion. Polecam.
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz