„storms of War”
wydany w 2012 r przez szwedzki band o nazwie Katana cieszył się
sporym zainteresowaniem. Wielu fanów tradycyjnego heavy metalu
rodem z lat 80 miło wspomina tamten album, zwłaszcza że zespół
urósł do kategorii kolejnego solidnego klona Iron maiden.
Szwedzka stal jest naprawdę solidna i Katana to tylko potwierdza.
Niby kolejny typowy zespół, który wzoruje się na
kapelach z lat 80 i właściwie idzie ścieżką wytoczone przez te
formacje na przestrzenie kilkunastu lat. Dla jednych to jest wielka
wada, a dla drugich prawdziwa frajda i możliwość znów
przeżywania lat 80. Minęły 3 lata od tamtego wydawnictwa, a
szwedzki band postanowił wydać 3 album w postaci „The Greatest
Victory”. Dostajemy właściwie kontynuację poprzedniego
wydawnictwa. Podobna okładka na której głównym
bohaterem jest samuraj i znów podobne niskiej jakości
brzmienie. Nawet struktura i forma komponowania jest identyczna.
Jednak mimo wszystko kompozycje mają mniejszą siłę przebicia. Nie
ma już takiej liczby przebojów i spadła troszkę jakość. W
dalszym ciągu muzyka Katany opiera się na specyficznym wokalu
Johana, a także na zgranym duecie gitarzystów. Tobias i
Patrik grają dość oszczędnie i nie dają z siebie wszystkiego.
Proste i mało przemyślane riffy czy solówki nie zadowalają
w pełni. Brakuje ikry i elementu zaskoczenia. To wszystko przedkłada
się na to, że najnowsze dzieło szwedów jest tylko dobre, a
nie bardzo dobre. Zabrakło pewności zespołu i to słychać od
samego początku. „Shaman Queen” nie jest
dopracowany i tylko w połowie zadowala. Mocny riff jest całkiem
przyzwoity, tylko jakość nie zapada to w pamięci. O wiele lepiej
zespół wypada w bardziej hard rockowych kawałkach pokroju
„Yakuza”. To jest taki prosty kawałek, ale robi
swoje i zapada w pamięci. Mamy pierwszy przebój, który
nadaję się by śpiewać z zespołem na koncertach. „Shogun”
to już wolniejszy i toporniejszy kawałek, który ma coś z
Accept. To typowe kopiowanie iron Maiden pojawia się w radosnym
„Kingdom never Come”. Właśnie takiej Katany
chcemy słuchać i takich utworów zespół potrzebuje by
utrzymać się na rynku muzycznym. Na płycie nie mogło zabraknąć
też prawdziwej petardy i w tej roli idealnie sprawdza się „Within
an inch of Your Life”. Zespół jednak dalej ma
problemy jeśli chodzi o wolniejsze granie i to słychać w takim
„Mark of The Beast”. Na sam koniec mamy rozbudowany
„In the shadows”, który pokazuje że zespół
jest w słabszej formie na tej płycie. Katana to kapela jakich pełno
i w tym roku tj 2015 raczej przepadają w gąszczu ciekawszych płyt. Są
pracowici, potrafią grać solidny heavy metal, jednak na razie nie
stać ich na coś więcej. Pozycja skierowana do zagorzałych fanów
gatunku.
Ocena: 6.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz