wtorek, 24 października 2023
CIRITH UNGOL - Dark Parade (2023)
Amerykański Cirith Ungol wrócił na dobre. W roku 2015 kapela powróciła, a owocem tego był wydany w 2020r "Forever Black". Teraz band przypieczętowuje swój powrót drugim krążkiem po powrocie i mowa tu o "Dark Parade". Band starał się nagrać mroczny, bardziej nastrojowy album, nie zapominając o swoich korzeniach i sprawdzonych patentach. Przez płyta troszkę ciężko strawna, ale oddająca klimat lat 80. Ja osobiście mam mieszane uczucia.
Skład zespołu bez zmian, tak więc pracowały nad tym materiałem osoby znane z poprzedniego wydawnictwa. Nie ma niestety takiej przebojowości jak na poprzednim wydawnictwie. Niby mamy sporo elementów wyjętych z lat 80, bardziej złożone melodie, riffy czy partie gitarowe, jednak brakuje troszkę dopieszczenia i elementu przebojowości. Spory plus za typową okładkę dla zespołu i przybrudzone brzmienie, które przypomina stare płyty zespołu. Sam materiał to 8 kompozycji, więc nie ma mowy o nie potrzebnym wydłużaniu kompozycji. Band zaczyna od mocnego "Velocity" i to mocny i wyrazisty otwieracz, który pokazuje że ten band ma wciąż coś do powiedzenia. Panowie nie odtwarzają klimat lat 80, ale tworzą jak za dawnych lat. Cudo! Dalej mamy toporniejszy "Relentless", który podkreśla owy mroczny klimat. Gitarzysta Greg Lindstrom potrafi oczarować słuchacza i wciągnąć w ten ponury świat. Jego talent daje osobie znać w rozbudowanym "Sailor on the seas of Fate". Dużo ciekawych przejść i motywów tutaj znajdziemy. "Sacrifice" w zasadzie dalej utrzymuje podobne powolne tempo i mroczny klimat rodem z płyt z kręgu doom metalu. To jest ten moment gdzie troszkę zaczyna mi się wszystko zlewać w jedną całość. Znacznie ciekawszy jest zadziorny "Looking Glass", który wyróżnia się finezyjnymi solówkami. Całość wieńczy nastrojowy i ponury "Down below" , który podsumowuje to co się działa na płycie i w jakim kierunku band poszedł.
Problem z tym albumem mam taki, że płyta jest dla mnie jednowymiarowa. Tak jakby ktoś wybrał jakiś jeden motyw i trzymał się kurczowo jego przez cały album. Dominuje mrok, średnie tempo i nieco toporny charakter kompozycji. Zabrakło mi jakieś większej melodyjności, czy jakiś 2-3 hitów, które nieco wniosły by życia do tej płyty. Ma swój urok, ma swój charakter, ale jakoś w pełni do mnie nie przemów. Cirith Ungol trzyma poziom, ale jakoś "Forever Black" bardziej do mnie trafiał. Musicie sami ocenić czy to "coś" dla was.
Ocena: 7/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Płyta jest taka jak i jej tytuł, czyli mroczny pochód przez wszystkie osiem utworów. Podpisuję się pod recenzją, bo trafia w punkt.
OdpowiedzUsuń