poniedziałek, 2 października 2023
WARWOLF - The Apocalyptic Waltz (2023)
Niezłe tempo ma niemiecki Warwolf. Po roku czasu od premiery debiutanckiego albumu "Necropolis" wydają swój drugi pełnometrażowy album o nazwie "The Apocalyptic waltz". Debiut był solidną dawką topornego, niemieckiego heavy metalu. To jeden z tych przypadków, gdzie band potrafi grać, ale jakoś nie potrafi stworzyć kompozycji wyróżniających się na tle wielu innych wydawnictw. Brakuje im do stania się czymś więcej niż kolejnym bandem mocno wzorującym się do Iron maiden.Niestety, ale nowy album ma podobny problem. To solidny krążek, nawet bardzo dobry. Do perfekcji brakuje.
Piękna i klimatyczna okładka zachęca by sięgnąć po owe wydawnictwo. Wzorowane nieco na latach 80 brzmienie i kilka klasycznych rozwiązań w partiach gitarowych, nie powstrzymując się od nawiązań do Iron Maiden. Niby dobrze się tego słucha, niby gdzieś tam pojawia się uśmiech na twarzy przy znajomych dźwiękach, ale gdzieś w tym wszystkim brakuje mi czegoś od samego zespołu. Nie wiem może więcej charakteru, większej dawki świeżości czy pomysłowości? Jest kilka perełek, kilka momentów słabszych i w sumie dominują w tym wszystkim pozytywne emocje. Muller i Noras dwoją się i troją, ale nie potrafią zaskoczyć słuchacza czymś nowym i w zasadzie trzymają się jasno określonych ram. Partie gitarowe na pewno potrafią przykuć uwagę i nie raz dostarczyć nam frajdy. Jasnym punktem tego krążka jest wokal Andreasa Lipińskiego, który w dolnych rejestrach przypomina manierę Blaza Bayleya, a w górnych Bruce;a Dickinsona. Potrafi śpiewać i ma parę w płucach. Robi to wrażenia. Kiedy są pomysły tak jak w otwierającym "The Apocalytpic Waltz" to wtedy dostajemy wysokiej klasy heavy metal. 8 minut w tym wypadku szybko mija, a szybki i chwytliwy riff imponuje dynamiką i drapieżnością. Słychać echa Iron Maiden, ale są to pozytywne emocje i chce się więcej Warwolf. Klasycznie brzmi "Silver Bullets" i słychać, że inspiracje podobne. Jest energia, jest chwytliwa melodia, ale ostatecznie czegoś brakuje. Coś z "Wasted Years' słychać w początkowej fazie "Spawn of Hell", ale potem robi się troszkę topornie i jakoś kawałek troszkę traci na mocy. Dalej mamy rozpędzony "Flying dutchman" i znów cofamy się do lat 80. Niby wszystko jest na swoim miejscu, ale jakoś brzmienie gitar troszkę takie bez odpowiedniej obróbki. Dobry kawałek, ale mogło być jeszcze lepiej. Pozytywnie zaskakuje melodyjny i przebojowy "Jealous clown". Do grona ciekawych kawałków warto dodać nieco bardziej epicki i marszowy "The Resistance", przebojowy "Kingdom of Fools" czy też rozpędzony "Legacy of Salem", które również czerpie garściami ze starych płyt iron maiden.
Dużo wpływów Iron Maiden tutaj mamy i niemiecki Warwolf odwala kawał dobrej roboty. Nie ma tutaj niczego odkrywczego, nie ma elementu zaskoczenia i oczywiście jest sporo wad. Jednak całościowo "The apocalyptic Waltz" jawi się jako album dynamiczny, melodyjny i z kilkoma przebojami godnymi Iron Maiden. Niczego odkrywczego nie znajdziemy, nie ma też mowy o jakimś przejawu geniuszu, ale to wciąż muzyka godna uwagi i godna uwagi fanów klasycznego heavy metalu. Na pewno nie będzie to strata czasu.
Ocena: 7.5/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz