piątek, 26 września 2014

MIDNIGH CHASER - Lion's Choice (2014

Wydany trzy lata temu „Rough and Tough” przez amerykański Midnight Chaser nie podbił mojego serca. Wzorowanie się na Judas Priest, Saxon czy Iron Maiden to jeszcze nie zbrodnia, ale nagrać taki nijaki i bez mocy album to już tak, zwłaszcza że wszystko było podane na tacy. Zapomniałem o nich, ale widać album miał swoich odbiorców, bowiem obecnie promują drugi album „Lions Choice” i można odnieść wrażenie że wyciągnęli wnioski jeżeli chodzi o zarzuty z poprzedniej płyty.

Zmieniono nieco logo, teraz wygląda bardziej poważnie, bardziej profesjonalnie. Okładka nie jest kiczowata i jednocześnie dalej przypomina nam lata 80. Skład też uległ nieco zmianie, bowiem pojawił się nowy wokalista, a mianowicie pan Shapiro, który nie wyróżnia się na tle wielu innych młodych metalowych wokalistów, ale z pewnością potrafi śpiewać i wie jak nam przybliżyć czasy kiedy furorę robiły takie kapele jak Judas Priest czy Saxon. Jest też nowy gitarzysta, a mianowicie Zack Ohren i słychać, że wniósł zespół na nieco inne tory. Dzięki niemu muzyka nie jest taka sztywna ani amatorska. Jest to wszystko zagrane z pasją, z pomysłem, z miłości do metalu. Mamy do czynienia z wtórnym tworem, który nie da się umieścić w jednym stricte dziale. Jest hard rock, jest heavy metal, a nawet momentami speed metal. To dodaje odrobiny urozmaicenia i zapewni większy wachlarz repertuaru, który może przyciągnąć szersze grono fanów. Brzmienie też jakby bardziej podrasowane, bardziej wyraziste i dalekie od tandety. Zespół gra prosto i w otwieraczu „Lions choice” nie kryją się z tym. Typowy utwór wzorowany na tuzach z lat 80. Słucha się tego przyjemnie i co ciekawe zapada w pamięci. Tak więc jest postęp w stosunku do bezpłciowego debiutu. Hard rock, nutka speed metalu i mieszanka Motorhead i Iron Maiden, a sumą tego równania jest energiczny „Rollin”. Krótki i zwarty kawałek o bardzo pozytywnej energii. Midnight Chaser nie radzi sobie z wolniejszymi kawałkami i to słychać w „White dream”. Na płycie jest więcej solówek, popisów gitarowych, a tego brakowało na debiucie. Dobrze to uchwycono w „Juicer”. Dalej mamy „Cry Wolf” w którym jest mieszanka Judas Priest i Iron Maiden. Riff jest nieco skostniały i zagrany jakby na siłę, a to nieco drażni na dłuższą metę. Lepiej wychodzi im granie z polotem, z większym luzem tak jak to ma miejsce w „Down For Whatever”. Całość zamyka „The Hunt”, który jest najdłuższym utworem na płycie, ale sam kawałek nie wiele wnosi. Ile to już takich kompozycji się słyszało w swoim życiu.

Midnight Chaser stworzył ciekawszy album, ale to wciąż jeszcze nie to. Jednak jest poprawa, jest o wiele więcej ciekawszych motywów, znacznie więcej się dzieje. Nie jest to szczyt heavy metalowego grania, ale już bardziej nadaje się do słuchania niż debiut.


Ocena: 5.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz