Każdy
koncert Judas Priest to wielkie wydarzenie i prawdziwa uczta dla
fanów heavy metalu. Od czasu kiedy do zespołu wrócił
Rob Halford kapela przeżywa swoją drugą młodość. „Angel of
Retribution” to był udany comeback i w tamtym okresie trasa
koncertowa była wręcz idealna. Sama setlista i forma zespołu była
jak marzenie. Potem bardziej kontrowersyjny „Nostradamus” i
pokazanie się z jeszcze innej strony. Ten moment zespół też
uwieńczył pod postacią „Epitaph”. Ostatni album to „Redeemer
of Souls”, który jest kwintesencją Judas Priest i jednym z
ich najciekawszych wydawnictw. Nic więc dziwnego, że zespół
postanowił wydać kolejne DVD i nawet koncertowy album. „Battle
cry” może nie zawiera setlisty marzeń i nie ma w sobie tyle
gracji co „Rising in The East” czy takiej zaskakującej setlisty
co „Epitaph”. Jednak publiczność wacken nadaje „Battle cry”
prawdziwego koncertowego klimatu. To dzięki temu i ciekawej oprawie
nowy album koncertowy zyskuje w naszych oczach. Plusem jest również
fakt, że można posłuchać jeśli ktoś nie miał okazji nowych
kawałków i to na żywo. Taki mocarny „Halls
of Valhalla”
, czy „Redeemer of souls”
to przykłady, że ostatni album to był kawał mocnego heavy metalu.
Skojarzenia z okresem „Painkiller” są jak najbardziej na
miejscu. Kawałki dobrze wypadły i zagrzały fanów do zabawy.
Jako intro posłużył początkowa melodia z „Battle
Cry”
i szkoda tylko że band nie postanowił w całości zagrać tego
kawałka. Nie zabrakło na płycie takich klasyków jak „Metal
Gods”
czy „Breaking The Law”,
które zespół zawsze gra na swoich koncertach.
Wykonanie tych utworów jakoś niczym specjalnym nas nie
zaskakuje. Rob mimo swojego wieku dobrze radzi sobie z śpiewaniem
tych spokojniejszych utworów typu „ Beyond
the realms of death”
czy petard pokroju „Jawbreaker”.
Miło jest widzieć, że zespół postanowił odświeżyć
jeden z klasyków, które dawno nie grali. Innym
klasykiem, który Judas Priest dawno nie grał jest „Devils
Child”.
Zespół jak zawsze potrafi zrobić dobre show i rozgrzać
publiczność. Dobrze to słychać w „Hell Bent
for Leather”,
czy „You've got Another Thing Coming”.
Na sam koniec sięgnięto po „Painkiller”, który dla wielu
jest najlepszym utworem zespołu. Samo wykonanie jest dobre,
aczkolwiek Rob nie radzi sobie z tym utworem tak dobrze jak kiedyś.
Może lepiej byłoby zastąpić ten hit takim np. „Love Bites”,
który zespół gra już na trasie związanej z „Redeemer
of Souls”. Jest niedosyt jeśli chodzi o setlistę jak i same
atrakcje. Dobre show, dobra muzyka, jednak można odnieść wrażenie,
że Judas Priest miał lepsze koncertowe albumy na swoim koncie.
Jednak mimo pewnych wad, niedociągnięć warto mieć „Battle Cry”
w swojej kolekcji, bo jest to uczta dla fanów heavy metalu i
Judas Priest.
Ocena:
8.5/10
Tylko 8,5? ;) Ja bym o całą ocenę podwyższył. Album jest rewelacyjny!
OdpowiedzUsuńno ja czuje nie dosyt :( brakuje parę hitów :( ale ogólnie fakt jest to bardzo dobry album koncertowy :D zreszta to norma jesli chodzi o Judasów :D
Usuń