Nie ladą gratką dla kolekcjonerów rzadkich, zapomnianych przez świat zespołów i ich albumów będzie duński ALIEN FORCE, który jest jednym z tych bandów, który przepadł bez wieści w natłoku wielu innych kapel, a także nowych gatunków. Założony w 1984 roku ALIEN FORCE dorobił się dwóch albumów studyjnych i debiutancki „Hell And High Water” to prawdziwy biały kruk, który został wydany w 500 kopiach za sprawą wytwórni Taleag, która zaliczała się do znanej wytwórni Mausoleum , który i tak splajtowała. Pierwotna wersja tego albumu jest ciężka do zdobycia, ale jej reedycja z 2003 z kilkoma bonusami już nie. Jak przystało na zespół należący do duńskiej wytwórni jest słyszalne nawiązanie do twórczości SAXON, JUDAS PRIEST, czy też IRON MAIDEN. Jednak problem w przypadku debiutu leży nie po stronie skojarzeń i wzorowaniu się na bardziej znanych kapelach, lecz na nieco niedopracowanym brzmieniu, czy też na samych muzykach. I w tej kwestii broni się sekcja rytmiczna, którą tworzy basista Michael Østerfelt oraz perkusista Michael Rasmussen. O tyle gitarzysta Henrik Rasmussen gra tylko przyzwoicie i przywidywanie. Bez wątpienia najsłabszym ogniwem w zespole jest wokalista Peter Svale Andersen, który po prostu nie radzi sobie ze śpiewaniem i niestety słychać brak jakichkolwiek technicznych umiejętności z jego strony. Jednak można przymknąć na te owe wady przysłowiowe oko. A wszystko za sprawą dość chwytliwego i prostego heavy metalu, z odrobiną hard rockowego szaleństwa. Na albumie pełno jest szybkich utworów z dużo dawką melodii i energii, a także z nawiązaniem do wczesnej działalności JUDAS PRIEST. Najlepiej to odzwierciedlają otwierający „To You” czy też bardziej zadziorny „Get It Out” gdzie o to mamy hard rockowy refren, który zaliczam do tych najbardziej atrakcyjniejszych jeśli chodzi o ten krążek. Jednak największą ozdobą są te bardziej stonowane kompozycje, w których to położono nacisk na tajemniczość, posępne tempo i tu na myśl przychodzi urozmaicony, hymnowy „The Ripper” gdzie perkusja przypomina utwór „We Will Rock You” a druga szybsza część przypomina IRON MAIDEN i jeśli chodzi o ilość zawartych melodii, motywów, to ten utwór pod tym względem zajmuje pierwsze miejsce. No i nie mogło też zabraknąć pięknej ballady, nawiązującej choćby do RAINBOW, czy też DIO bo „Fly Away” ma coś z „Touch The Rainbow”. Nastrój, piękna melodia i emocje biorą tutaj górę. Nie można też pominąć „Hell And High Water” z atrakcyjną partią gitarową, która jest pełny ekspresji, zadziorności i ostrego zacięcia i to jest mój ulubiony utwór z tego albumu. „Hell And High Water” to nic szczególnego, właściwie to wszystko już gdzieś było i to w lepszej formie i gdy się to połączy z wcześniejszymi wadami to wychodzi średniej klasy heavy metal jakiego pełno było w tamtym okresie i jedyną zaletą tego krążka jest w miary równy materiał i duża melodyjność, co sprzyja podczas słuchania. Ocena 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz