Heavy Metal jak by nie
było jest dziedziną bardzo różną i o tyle ciekawą, że
znajdziemy zespoły wielkie, które podbiły serca wielu
słuchaczy, które miały wpływ na rozwój tej muzyki,
ale znajdziemy też i takie formacje, które mają taki sam
pokaźny dorobek co wielkie zespoły pokroju IRON MAIDEN, JUDAS
PRIEST, HELLOWEEN, czy METAL CHURCH, z równie pokaźnym
dorobkiem płyt i równie z dużym stażem grania muzyki
metalowej czy też doświadczeniem. Jednak mimo tego faktu pozostały
w cieniu tych kapel, które każdy zna. Takim przykładem jest
bez wątpienia francuski NIGHTMARE, który gra muzykę, która
można zakwalifikować jako heavy/power metal. Choć, zespół
został założony we 1979 r, choć nagrywał bardzo dobre albumy,
mocne, przebojowe i choć trzymał wysoki poziom, to jednak nie
zdobył takiej sławy co te wyżej wymienione marki. Nie wiem
dlaczego tak się stało? Niczego nie można odmówić tej
kapeli, ani pomysłowości, ciekawego stylu, ani niepowtarzalnego
wykonania. Może brak szczęścia, kiepski marketing? Coś jednak
sprawiło, że kapela jest znana tylko wąskiej grupy słuchaczy, dla
których heavy metal nie kończy się na IRON MAIDEN. Zespół
działa po dzień dzisiejszy i wciąż wydaje płyty i stara się do
trzeć do innych słuchaczy i zwiększyć swoją sławę. Ostatni
album może nie zachwyca, ale zespół na swoim koncie ma
naprawdę sporo znakomitych albumów. Jednym z moich ulubionych
albumów tej formacji jest „The Dominion Gate” i powodów
jest kilka. Przede wszystkim był to pierwszy album tej formacji
jaki przesłuchałem, to właśnie tutaj znajduje się jeden z
najlepszych utworów jakie słyszałem w moim życiu, a
mianowicie „Heretic”, a także ten album w znakomity sposób
łączy heavy/power metal, taki nieco nowoczesny, ciężki z epickim
charakterem i symfonicznymi patentami, które przypominają
poniekąd dokonania THERION. Co przemawia za tym, że „The
Diminion Gate” to jeden z ciekawszych albumów tego
francuskiego zespołu i jeden z najciekawszych albumów z kręgu
heavy/power metalowego?
Można mówić w
przypadku tego wydawnictwa o kilku przesłankach, które
sprawiły, że jest to jeden z najlepszych albumów francuskiej
sceny metalowej. Jednym z nich jest to że nie ma tutaj mowy o
kopiowaniu innych wielkich kapel, nie można NIGHTMARE posądzić o
bycie drugim IRON MAIDEN i mimo pewnych elementów znanych z
innych kapel można śmiało nazwać styl NIGHTMARE dość
oryginalnym i wyraźnie to słychać na tym albumie. Zespół
nieco oddala się typowego heavy metalu na rzecz bardziej
agresywnego, nowoczesnego heavy/power metalu, w którym można
doszukać się pierwiastków muzyki IRON MAIDEN, THERION, czy
też DIO, a całościowo przypomina mi to momentami ostatni album
LIONS SHARE. Co wyróżnia ten album to z pewnością to
znakomite i pomysłowe wykorzystanie chórków, do tego
epicki charakter, ogromny rozmach kompozycji, czy też w końcu
złowieszczy klimat, który poniekąd może kojarzyć się z
działalnością THERION. Innym argumentem przemawiającym za tym, że
jest to jeden z najciekawszych albumów tej formacji to fakt,
że jest to dzieło bardzo dojrzałe i słychać dopracowanie w
sferze kompozycji, a także aranżacji. Każdy utwór potrafi
coś zaoferować, czymś zaskoczyć. Jednak czy można było się
spodziewać czegoś innego od takiego doświadczonego zespołu jakim
jest NIGHTMARE? Odpowiedź jest jednoznaczna, jednak na tym nie
kończą argumenty, bo nie można zapomnieć o świetnej szacie
graficznej, mocnym, nieco ostrzejszym i takim współczesnym
brzmieniu, czy też o kompozycjach. To właśnie one stanowią kropką
nad i, taki definitywny argument, który przekona każdego.
Materiał tutaj jest urozmaicony, pełen różnych smaczków,
ubogaceń i cały czas się coś dzieje, cały czas słychać dobre
melodie, które zachwycają melodyjnością, formą,
wykonaniem, pomysłowością, a także klimatem. Już „Temple Of
Tears” znakomicie wprowadza słuchacza w temat tej płyty i
tutaj można wszystko odhaczyć. Jest to szybki heavy/power metalowy
kawałek z pewnymi wpływami innych nowoczesnych odmian metalu, gdzie
jest rozpędzona sekcja rytmiczna, progresywne klawisze, ostry,
ciężki riff i mocny wokal Jo Amore, który przypomina manierą
Dio, czy wokalistę ASTRAL DOORS i jest to znakomity wokalista o
podniosłym głosie, który potrafi roznieść na strzępy.
Jeden z najciekawszych wokali jakie słyszałem, bo potrafi wzbudzić
emocje podczas słuchania i wykreować odpowiedni klimat, nadać
danej kompozycji odpowiedniej melodyjności i mocy. Progresywność i
bardziej zawiła formuła daje o sobie znać również w „K
-141”, w epickim, rozbudowanym, melancholijnym „The
Dominion Gate” z gościnnym udziałem Floor Jensen, czy też w
mrocznym „The dressmaker”z dobrze zagranymi klawiszami, które
odgrywają na tym albumie znaczącą rolę. Więcej heavy / power
metalowej łupaniny uświadczymy w rytmicznym „A taste of
Armageddon” z podniosłym refrenem, w dynamicznym „Endless
Agony”, w melodyjnym „Circle Of The dark”, czy też
w znakomitym „Heretic”, który jest wyjątkowym
utworem, który godnie może reprezentować album jak i zespół.
Mocny, ciężki riff, mrok, świetnie wykonanie wokali, dopasowane,
podniosłe chórki i spora dawka melodii, to się nazywa
prawdziwy killer, szkoda tylko że jest on tak wyraźny, że nieco
przygasza pozostałe utwory.
„The Dominion Gate”
jest bardzo dopracowanym i energicznym albumem, w którym
efektywnie połączono tradycje z nowoczesnym wydźwiękiem. Album,
który pokazuje że można grać ciekawie, pomysłowo, nie
tracąc na atrakcyjności, melodyjności, na mocy. Jednak ten album
mimo mocnego brzmienia, intrygujących i wciągających partii
gitarowych duetu Milleliri/Hilbert, który stawia na technikę,
agresję, urozmaicenie i melodyjność, czy też mocnego wokalu, ma
parę nie dociągnięć, które dają o sobie znać w przypadku
materiału. Pojawiają się nieco słabsze momenty, które
ostatecznie nie mają większego wpływu na końcowy efekt, bo dalej
jest to solidny album, który zrobił spore zamieszanie w owym
czasie i w ciąż jest to jeden z najciekawszych albumów tej
formacji.
Ocena: 8.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz