Kawał czasu minął od
ostatniego wydawnictwa niemieckiego zespołu SACRED STEEL, bo aż 4
lata. Od wydania „Carnage Victory” zespół nie dawał
żadnych oznak życia i tak w końcu doczekaliśmy się nowego
wydawnictwa w postaci „The Bloodshed Summoning”, który
został wydany pod skrzydłem wytwórni Cruz Der Sur Music. Czy
taka długa przerwa odbiła się na poziomie muzycznym zespołu? Czy
można mówić o jakimś zaskoczeniu ze strony SACRED STEEL?
SACRED STEEL został
założony w 1997 roku i od tamtego czasu kapela wydaje sukcesywnie
kolejne albumy i trzymając swojego własnego stylu, który
został wypracowany już na pierwszych płytach. Można ten styl
sklasyfikować jako miks epickiego heavy metalu z power metalem,
jednak ten zwrot nie wiele mówi i nie oddaje właściwie w
pełni charakter tego zespołu. Rozwijając tą myśl trzeba wskazać
na to, że w muzyce SACRED STEEL słychać właściwie kilka gatunków
i nie chodzi już tutaj o te główne czyli epicki true heavy
metal czy power metal, lecz thrash metal, speed metal, czy doom metal
których patenty są dość słyszalne. Co się składa na ten
dość unikalny zespołu? Mroczny, nieco doom metalowy klimat, który
zostaje wspierany również przez nieco przybrudzone brzmienie,
które na nowy albumie jest dość mocnym atutem, który
sprawia że album brzmi dość brutalnie i nie sposób tego nie
pochwalić. To co wyróżnia ten zespół od innych to z
pewnością balansowanie na granicy melodyjności i agresywności,
ciężaru, to ostre, pozbawione wszelkich zbędnych udziwnień partie
gitarowe Sonnenberga/ Khaili, którzy oczywiście nie stawiają
na wirtuozerskie popisy gitarowe, przesiąknięte lekkością i
finezją, lecz na prostotę, dynamikę i agresję. Nie ma w tym
wszystkim niczego odkrywczego, ani świeżego, ale mocne riffy,
dynamiczna sekcja rytmiczna i specyficzny wokal Gerrita P. Mutza
sprawiają, że nowy album SACRED STEEL to solidny heavy/power/speed
metal do jakiego nas zespół przyzwyczaił i z pewnością
„The Bloodshed Summoning” jest bardziej dopracowany i bliższy
starym dokonaniom, aniżeli poprzedni album.
Nowy album to przede
wszystkim ciekawe utwory, który bardziej zapadają w pamięci
aniżeli te z poprzedniego wydawnictwa. Niby ciekawej, niby solidnie
i dynamicznie, to jednak kompozycje też tylko dobre i czasami na
jedno kopyto, co sprawia że ciężko nieco odróżnić dane
utwory. Do tego dochodzi inny minus, a mianowicie zbyt długi czas
trwania albumu i zbyt dużo utworów bo aż 15, co sprawia, że
album przynudza pod koniec. Na co warto zwrócić uwagę
podczas słuchania? Z pewnością na agresywny otwieracz „Storm
Of Fire 1916” , który przypomina nieco formułę PARAGON
czy GRAVE DIGGER. W podobnej dynamicznej konwencji utrzymany jest „No
God No Religion”, agresywny „The darkness of Angels”
w którym pojawiają się elementy thrash metalu, co nadaje
utworowi brutalności. Kto lubi mocne, szybkie, agresywne, utrzymane
w konwencji speed-thrash metalowej ten powinien szczególną
uwagę zwrócić na „Under the Banner of Blasphemy”
który przypomina twórczość nieco amerykańskiego
CAGE. Oprócz takich petard trafimy tutaj bardziej true heavy
metalowe granie i tutaj znakomicie wypada melodyjny „When The
Sirens Call” zalatujący
nieco IRON MAIDEN, czy też bardziej epicka odmiana heavy metalu,
która jest eksponowana w „The Blodshed Summoning”
czy w „Unbinding The Chains”. Na tej płycie pojawiają
się również wyraźne przeboje, który potrafią
zauroczyć prostotą, dynamiką, chwytliwością, czy ciekawymi
pomysłami na melodie i tutaj przodują : „Black Towers” i
„Crypts Of fallen”. Ogólnie można rzec, że mimo
15 utworów i długiego czasu trwania, mamy do czynienia z
naprawdę solidnym i dobrze zaaranżowanym materiałem.
Fani zespołu będą
zadowoleni z nowego wydawnictwa i ich czas oczekiwania zostanie
nagrodzony, bo „The Bloodshed Summoning” to solidny album
heavy/power metalowy z elementami speed/thrash metalu. Fani tego
gatunku, fani niemieckiej sceny heavy metalowej również mogą
posłuchać tego albumu, bo jest tu sporo cech charakterystycznych
dla tej sceny, pojawia się toporność, kwadratowe melodie i inne
patenty, które są znane z tej sceny. SACRED STEEL nagrał
album w swoim stylu i nie ma tutaj niczego nowego, nie ma też mowy o
perfekcji, jednak jest to solidny, dynamiczny materiał, który
zawiera kilka mocnych utworów. Płyta, której warto
poświęcić wolny czas.
Ocena: 6.5 /10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz