Power metal jako gatunek
nigdy nie królował w węgierskiej scenie metalowej, która
i tak nie jest aż tak obszerna jak np. niemiecka. Mimo tego, że ten
gatunek nie należy do popularniejszych w tamtych rejonach, to jednak
prawdziwą gwiazdą w tej dziedzinie jest bez wątpienia DEMONLORD.
Jest to zespół, który znany jest nie tylko w Węgrach,
ale także poza jego granicami i choć kapela została założona w
1997 roku to jednak zdołało się jej wydać 4 albumu, z czego
najlepszym albumem jak dla mnie jest „Hellforged” z 2006 roku.
„Hellforged” jest
dopracowanym albumem, na którym zespół krzyżuje power
metal z elementami heavy metalu. Nie jest to jakieś rzadkie zjawisko
i tak samo nie jest zaskoczeniem, że album jest wtórny, pełen
dźwięków, melodii, które gdzieś wcześniej się
słyszało, jednak nie dostrzega się tego kiedy zostaje to stłumione
przez mocne, soczyste takie niemieckie brzmienie, przez dobrą,
solidną pracę muzyków, a przede wszystkim przez kompozycje,
które kipią energią, które porywają swoją
żywiołowością, dynamiką, lekkością, prostą i melodyjną
strukturą. Słuchając albumu dość szybko można wskazać
inspiracje zespołu do których zaliczyć należy GAMMA RAY ,
HELLOWEEN czy też RUNNING WILD, który tu i ówdzie daje
osobie znać. Mam słabość do kapel, które czerpią właśnie
z tych kapel, może dlatego że dzielnie prezentują niemiecką
scenę, albo też dlatego że są to moje ulubione zespoły metalowe.
Wykorzystać czyjeś patenty to jedno, ale czym innym jest je
wykorzystać z głową, stworzyć coś atrakcyjnego i równie
dobrego co oryginał. Węgierski DEMONLORD nie ma z tym żadnych
problemów, a najlepszym tego dowodem są kompozycje jakie
znalazły się na tym albumie. Szybki, rytmiczny, żywiołowy „Cheap
Salvation” , który swoją strukturą czy też
przebojowością nasuwa kompozycje GAMMA RAY z lat 90, kiedy to Kai
przejął stanowisko wokalisty. Szybkie, zwarte, melodyjne i
zadziorne kompozycje to coś co dominuje na tym albumie i w takiej
formule jest utrzymany również ostrzejszy „The Piper Is
back” z bardzo energicznymi solówkami, które
podgrzewają temperaturę kawałka. Bardzo fajnie wypada też
podniosły, nieco epicki refren, taki wzorowany na tych tworzonych
przez HAMMERFALL i efekt tego jest bardzo ciekawy. Solidny power
metal wybrzmiewa z „Morphing Into The Real” z prostym, ale
jakże zapadającym refrenem. Zespół tempo podkręca w
„Payback Time” i znów można szaleć i bawić się
przy znakomitym refrenie, który wzorowany jest na twórczości
GAMMA RAY. Słabiej prezentuje się nieco stonowany „Murder
One” czy ballada „ Find A Goal”, w której
sam główny motyw nie przekonuje do końca. DEMONLORD niczym
GAMMA RAY nie miał problemu z stworzeniem na tym albumie prawdziwych
energicznych killerów, które potrafią zaoferować
dynamiczną sekcją rytmiczną, które dostarczają ciekawych
energicznych pojedynków na solówki, mocne, rytmiczne
główne motywy, które są przebojami z górnej
półki. Do grona tych najlepszych utworów trzeba
zaliczyć szybki, melodyjny „Lay of the Folly” ,
ostrzejszy, zadziorniejszy „Return To Nowhere” , lekki,
chwytliwy „Kill The Lord”, epicki, o rycerskim wydźwięku
„The Relic ( Evil Haunting), gdzie słychać wpływy RUNNING
WILD, no i rozpędzony „Demonlord”. Nie tylko kompozycje,
styl nasuwa nam GAMMA RAY czy też poniekąd RUNNING WILD, bo również
sami muzycy aż się proszą o porównywanie z muzykami z
tamtych zespołów. Wokalista Balazs ma taki mocny wyrazisty
wokal, który oczywiście pod względem maniery i stylu
śpiewania przypomina Kaia Hansena i Rolfa Kasperka, co jest na plus.
Również sporo skojarzeń w kierunku tamtych kapel wywołuje
duet gitarzystów, którzy wygrywają niemal identyczne
partie i sporo w tym szczerości, lekkości i chęci grania dla
fanów, a nie dla kasy, co pozwala osiągnąć odpowiednie
rezultaty, które nie da się inaczej ocenić jak bardzo dobre.
Album stary bo wydany w
roku 2006, ale wciąż zachwyca, wciąż słucha się go przyjemnie,
wciąż zapewnia rozrywkę na wysokim poziomie. DEMONLORD nigdy
wcześniej ani potem nie osiągnął takiego poziomu. To właśnie
tutaj udało im się stworzyć najlepsze utwory w historii swojej
działalności, to właśnie tutaj udało im się zagrać w stylu
GAMMA RAY i to bez większego wstydu dla nich samych. Jest to album
power metalowy, który fani tego gatunku a także Kaia Hansena
powinni znać.
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz