Kiedy tylko napotkałem
niemiecki Winterstorm to od razu go naznaczyłem tytułem bliźniaka
Oden Ogan, bowiem ten zespół brzmi podobnie i ma niemal
identyczne upodobania. Powstali w 2008 r a każdy ich album
utwierdzał w przekonaniu, że mają wiele wspólnego z Oden
Ogan i nie chodzi już tylko o to że obie kapele grają melodyjny
power metal z elementami folk metal,a także Viking metalu. Nowy
album Winterstorm zatytułowany „Cathyron” utwierdza mnie tylko w
tym przekonaniu. Choć pierwszy raz udało się tej kapeli odejść
od tych powiązań na rzecz własnego stylu co bardzo cieszy. Dzięki
temu mamy do czynienia z kolejnym znakomitym albumem w dziedzinie
power metal.
Co ciekawe Winterstorm za
sprawą „Cathyron” pokazał że nie jest kolejnym smętnym i nie
zauważalnym zespołem power metalowy, który gra słodko i bez
przygotowanego planu. Winterstorm to inna bajka. Wiedzą jak grać
melodyjny power metal, jak w mieszać w to wszystko folk metal,
jednocześnie tracąc rozeznania. Poprzednie dwa albumy przeszły bez
większego echa, ale z nowym albumem będzie inaczej. Dlaczego?
Przede wszystkim forma wykonania, aranżacje, pomysłowość i zestaw
hitów przemawia za tym, że mamy do czynienia z najlepszym
albumem tej formacji. Stylistycznie zespół może gdzieś tam
brzmi jak Oden Ogan, ale warto pamiętać że w ich muzyce słychać
też Running Wild, Blind Guardian, Gamma Ray, czy inny mniej lub
bardziej znane kapele. Jako słuchacz jest podatny na ciekawe
melodie, na przebojowy wydźwięk utworów, na zjawiskowe
solówki i wymiana ciosów między jednym a drugim
gitarzystą. I tak właśnie uległem urokowi tej płyty. Pomijam że
okładka jest tajemnicza, a brzmienie soczyste i dopieszczone, czyli
jak przystało na niemiecką solidność. Ale zawartość jest
idealna. „Cathyron” to perełka, kompozycja
idealna. Melodia chwytliwa i wzorowana na Oden Ogan, Nightwish, a
może nawet Running Wild. Lekkie symfoniczne ozdobniki, a wszystko
rozegrane z folkową radością. Tak się powinno grać power metal.
Moja skojarzenia z Oden Ogan są uzasadnione i to potwierdza
„Far Away”. Nie wiem czy to przez te chórki, czy
przez wokal Alexandera, ale słychać to podobieństwo. Przebój
goni przebój, nie ma czasu na to żeby złapać oddech bo znów
atakuje nas prawdziwa power metalowa perełka. „Burning
Gates” to przykład że można wymieszać troszkę Running
Wild, troszkę Freedom Call, czy nawet Gamma Ray nie burząc uroku
kawałka. Słuchając „Windkeepers” wyłapałem
przejście godne Blind Guardian, a rytmikę wyjętą jakby z
twórczości Running Wild. Jeszcze więcej pirackiego grania
słychać w bujającym „Down In the seas” .Z kolei
odrobinę łagodniejszego grania można uświadczyć w „The
Maze” . Podoba mi się też urozmaicenie materiału, jego
układ i sposób budowania napięcia. Folkowy „Metalavial”
tylko pokazuje, że zespół nie trzyma się kurczowo jednego
motywu i że lubi zaskakiwać, co dobrze o nich świadczy. Płyta
jest pełna energii i power metalu o czym świadczyć może kolejna
petarda w postaci „Call Of Darkness”.
Tak
o to Winterstorm dołączył w tym roku do grona tych zespołów
którym udało się nagrać bardzo dobry album, który
trzeba po prostu usłyszeć. „Cathyron”
to
pozycja obowiązkowa dla koneserów chwytliwych melodii i
prawdziwego power metalowego kopa. Nie przegapcie tego wydawnictwa!
Ocena:
8/10
Wszystkie trzy ich albumy dość równe i na dobrym poziomie,ale ten chyba najlepszy.Volume up! ;]
OdpowiedzUsuń