Minęły 3 lata od debiutu amerykańskiego Firewolfe i ten czas nie
został zmarnowany, bo w pocie czoła został nagrany nowy materiał,
który trafił na „We Rule The night”. Odnoszę wrażenia,
że ten album to dzieło bardziej doprecyzowane, bardziej
dopieszczone i przede wszystkim jest bardziej dojrzałe. To co
znajdziemy na tej płycie to szeroko pojęty melodyjny metal w którym
są części składowe hard rocka, progresywnego metalu, czy też
power metalu. Nie ma przesytu ani też chaosu, a wszystko składnie
skonstruowane. Jednak nie styl jest tutaj atrakcją, lecz to jakie
kompozycje udało się stworzyć. Jest energia, melodyjność, a
przede wszystkim jest urozmaicenie. Firewolfe to przede wszystkim
znakomity wokalny popis Davida Fefolt oraz pomysłowy Nick Layton,
który wie jak porwać słuchaczy swoimi riffami i shredowymi
solówkami. To właśnie dzięki nim, taki prosty otwieracz jak
„We Rule The Night” jest bardzo udany i zapadający
w pamięci. Słychać troszkę wpływów takiego Bloodbound,
ale to można śmiało uznać za plus. Prosty motyw gitarowy, zagrany
z pomysłem, duża dawka przebojowości i właśnie to jest to co
zdominowało ten album. Marszowy, nieco ponury „The Devil's
Music” zabiera nas w klimaty Black Sabbath. Lepiej zespół
nie mógł potwierdzić swojej elastyczności i umiejętności
tworzenia nie tylko energicznych utworów. Firewolfe to kapela,
która potrafi stworzyć też miły, klimatyczny, rockowy
kawałek, z domieszką balladowych patentów i to słychać
dobitnie w chwytliwym „A Senator's Gun”. Ten refren
jest tutaj po prostu wyśmienity i wybijający się z całej płyty.
Melodyjnego metalu z mocnym riffem na płycie nie brakuje i jest tego
znacznie więcej. Wystarczy posłuchać rytmiczny „Long Road
Home”, który znakomicie wpisuje się w ten nurt.
Jednym z najszybszych utworów na płycie jest bez wątpienia
„Road To Roll” i tutaj można poczuć moc
Firewolfe i ich potencjał. Na szczególną uwagę zasługuje
również bardziej progresywny „Betrayel's Kiss”,
który ma w sobie sporo z twórczości Ritchiego
Blackmore'a. Całość zamyka melodyjny „Dream Child”,
który
podkreśla, że mamy
do czynienia z heavy metalem na wysokim poziomie. Nie ma słabych
kompozycji, nie ma nudy, jest za to energia, duża dawka
przebojowości i motywów, które na długo zostają w
pamięci. Warto było czekać te 3 lata i mam nadzieję, że
następny album ukaże się znacznie szybciej.
Ocena: 8/10
Średnizna, debiut dużo lepszy.
OdpowiedzUsuńGeneralnie zawód, plumkają coś dla mnie niezrozumiałego. Szkoda...
Widzę, że miłość do metalu wciąż jest dla ciebie tę jedyną i niezastąpioną.
OdpowiedzUsuń