Boom na piracki heavy
metal trwa i chyba tak szybko nie zniknie. Był Arondight, Running
Wild, ostatnio pojawił się Blazon Stone i Kingdom Waves. Do tego
grona w tym roku dołącza Argentyński Skull & Bones. Ta młoda
formacja bierze na tapetę historie związane z piratami. Te
prawdziwe, jak i te które zostały owiane mitem. To wszystko
jest wypełnione epickim power metalem z domieszką folk metalu. Czy
to już nie czyni debiutancki album „The Curse Island” prawdziwym
skarbem dla fanów Alestorm, Running Wild czy Kingdom Waves?
Właściwie każdy wie
czego można się spodziewać od takiej płyty. Dobrej zabawy,
radości, chwytliwych melodii, pirackiego klimatu i tych ich
rozpoznawalnych chórków. Wszystko się przewija w
muzyce Skull & Bones, lecz jest to przede wszystkim kapela heavy
metalowa. Power metal jest tutaj dodatkiem, zresztą jak elementy
symfoniczne czy folkowe. Mają one jednak znaczenie, bo właśnie to
dzięki nim płyta ma taką przestrzeń, taką przebojowość i bije
z niej taka radość. Nadaje to płycie odpowiedniego klimatu, co
sprawa że płyta brzmi autentycznie i możemy identyfikować się z
tym pirackim światem. Znakomitą prezentację tego albumu robi już
sama okładka. Udało się tutaj zawrzeć przede wszystkim klimat
pirackich opowieści. Jest wyspa, jest pirat i morze, czyli wszystko
to czego trzeba. Płyta została wydana o własnych siłach przez
zespół. Może brzmienie tutaj nie jest najwyższych lotów,
ale przynajmniej wpasowuje się w riffy i metalową konwencję.
Wszystko w tym zespole kręci się właściwie wokół
gitarzysty Tomasa Vaga i wokalisty Franco Tempesta. Obaj są filarami
muzyki Skull & Bones. Tomas wygrywa sporo udanych riffów i
można go pochwalić za sporą dawkę szybkich, energicznych solówek
i riffów. Nie jednemu momentami na myśl przyjdzie Running
Wild. Znakomicie też dopasowano wokal Franco, który ma w
sobie coś z prawdziwego kapitana. Pierwsze minuty spędzone z takimi
kawałkami jak „The Chest Of Billy Bones” i „Ready
for Quest” sprawiają że nabieramy pewności co do kapeli,
ale też upewniamy się, że nie tylko nazwa nawiązuje do Running
Wild. Dużo intr na tej płycie i taki „Set Sail”
to plagiat Running Wild w pełni. Nie przeszkadza mi to w żaden
sposób. „Rum For The Crew” też nie szczędzi
zapożyczeń z Running Wild. Znakomicie tutaj wplątano folk i power
metal. Im dalej w las tym więcej hitów i „Long John
Silver” wyróżnia się pirackim refrenem i bardziej
wyeksponowanymi klawiszami. Klimat „Death & Treasure”
przypomina mi ten z albumu Kingdom Waves. Brzmi to jak piracka
opowieść aniżeli stricte utwór muzyczny. Końcowa faza
płyty nieco mniej emocjonująca, ale na pewno warta uwagi.
Gdyby dać tak lepsze
brzmienie i nieco dopracować niektóre utwory to można by
dyskutować o naprawdę znakomitym albumie. Tak pozostaje niedosyt.
Skull & Bones jednak pokazał, że zapał, chęć do grania i
pomysłowość może przynieść pożądany efekt. Miło jest
widzieć, że kolejny zespół nawiązuje do Running Wild, że
tematyka piratów nie jest w pełni wyczerpana, co mogłoby
zwiastować ich skromna liczba na ostatniej płycie Rock'n Rolfa.
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz