Wiele młodych kapel jest
zapatrzone w dokonania żelaznej dziewicy i to nie jest żadna ujma. Jak czerpać
inspiracje to z najlepszych, ale nie zawsze udaję się stworzyć coś równie
dobrego i chwytliwego. Problem tkwi może nie tyle w tym, że Iron Maiden
stworzył swój charakterystyczny styl i nagrał tyle świetnych płyt, ale też
wykazali się umiejętności tworzenia wielkich hitów. Z tym obecnie niektóre
młode kapele mają problem. No ale dobrze, jeśli już dzisiaj ktoś czerpie z Iron
Maiden to stara się to przedłożyć na styl nie NWOBHM, lecz heavy/speed metal.
Skoro taki Striker czy Enforcer odniósł sukces, czemu miałoby się nie udać
Blizzard Hunter, który pochodzi z Peru? Jeśli szukacie dobrego bandu, który wie
jak odtworzyć styl Iron Maiden i wlać nieco Savatage, Grim Reaper czy Agent
Steel to z pewnością debiutancki album o nazwie "Heavy Metal To The
Vain" dostarczy wam tego.
Na samym wstępie warto wspomnieć,
że kapela powstała z inicjatywy gitarzysty Luisa Sancheza. Wstępnie to był
tylko projekt muzyczny, jednak z czasem zaczął przybierać formę pełno
metrażowego bandu. Nazwę została zaczerpnięta z "Czarodzieja z Oz" i
w początkowym okresie działalności band skupiał się na graniu tylko coverów
właśnie Iron maiden czy Judas Priest. z
wokalistami był problem od samego początku i kiedy odszedł Mauricio Medina to
jego miejsce zajął Sebastian Palma, który bardziej pasuje do tej speed
metalowej formuły. Ma ciekawą manierę, która przypomina front menów takich
klasycznych bandów jak Agent Steel, Mad max, Crossfire czy właśnie Iron Maiden.
Jego znakiem rozpoznawczym są wysokie
rejestry i zadziorność typowego rasowego metalowego wokalisty. Zespół tak dopasował brzmienie i styl sekcji
rytmicznej, by jeszcze bardziej odtworzyć lata 80 i twórczość żelaznej
dziewicy. To się udało, bowiem płyta ma ten klimat i jakość z tamtych lat. Jest
szczerość, proste granie, który ma porwać słuchacza szybkością, przebojowością
i energicznymi solówkami. Tak też jest z debiutem Blizzard Hunter. Można odnieść
wrażenie, że płytę zdominowali Lucho i Tino poprzez swoje zagrywki gitarowe.
Wszędzie ich pełno i to jest właśnie urok tej płyty. Cały czas się coś dzieje,
cały czas jest adrenalina. Początek
płyty to taki ukłon w stronę starych płyt z lat 80, gdzie zawsze na wstępie
pojawiało się instrumentalne intro. Tak też jest i tutaj i "Conqueror
of Destiny" spełnia sie tutaj idealnie. Dalej już mamy jazdę bez trzymanki. "Im
on my way" to przykład, że można jeszcze coś ciekawego stworzyć w
sferze heavy/speed metalu. Utwór z jednej strony energiczny, a z drugiej
niezwykle melodyjny, to też od razu zapada w pamięci. Co może się też podobać,
to pewne cechy Iron Maiden, ale też czegoś na miarę Agent Steel. Brzmi to
znacznie lepiej niż tegoroczny Enforcer. Tytułowy utwór to jeszcze więcej Iron
Maiden i to tego w klasycznej formie. Bardziej rozbudowany i zaskakujący jest
"Hearts on Fire", który ma coś z starego Judas Priest czy
Helloween. To jest idealny przykład tego ile zespół wkłada serca w to co gra i
jak wielkie znaczenie mają tutaj popisy gitarowe. Solówki zagranie z pomysłem,
ikrą i pazurem, a w dodatku stanowią siłę każdego utworu. "Nemesis"
mógłby trafić śmiało na jakiś wczesny album żelaznej dziewicy i w dodatku to
stonowane tempo jeszcze bardziej podkreśla stylizację NWOBHM. "The
Murder" to kolejna dłuższa kompozycja i tutaj można wyłapać pewne
elementy hard rocka, co tylko dodaje smaczku. Najostrzejszym na płycie utworem
jest "My Revenge", który brzmi jak swego rodzaju hołd dla
Anthrax. Właściwie końcówka to takie podsumowanie całości, a zwłaszcza tego, że
zespół zbudował swój świat wykorzystując pewne znamiona twórczości Iron Maiden.
Taki "The Joke" czy "The final Judgment" to
najlepsze dowody na to.
Prawie 50 minut czystego
heavy/speed metalu w stylizacji lat 80 mija bardzo szybko. Nie ma tutaj wad,
nie ma jakiś zbędnych kompozycji, a wszystko zostało dopracowane. Nie ma może w
tym za grosz oryginalności i wszystko można zdefiniować jako kolejna kalka żelaznej
dziewicy. Jednak czystego speed metalu nigdy za dużo, tak samo klonów Iron
Maiden, dopóki ich muzyka jest na takim wysokim poziomie jak ta zaprezentowana
przez Blizzard Hunter.
Ocena: 9/10
Napierdzielają że aż miło... ;)
OdpowiedzUsuń