Power metal nigdy jakoś
nie był popularyzowany w naszym kraju. Choć sam gatunek ma swoich
odbiorców to jednak mało kto się odważył zagrać ten
rodzaj metalu. Exilbris, Pathfinder, Titanium czy w końcu Night
mistress to formacje które przyczyniły się do rozkwitu power
metalu w Polsce. Najważniejszy z tej ekskluzywnej grupy jest
oczywiście Night mistress, który to wszystko zaczął.
Doczekaliśmy się swojego power metalowego zespołu grającego na
światowym poziomie, który może poszczycić się znakomitą
muzyką i utalentowanym wokalistą w postaci Chrisa Sokołowskiego,
który udziela się też w Exilbris. Debiut w postaci „The
back of Beyond” to było jedno z najważniejszych odkryć
muzycznych roku 2011. Jednak od razu rodziło się pytanie, czy
zespół stać na kolejny tak energiczny i przemyślany album.
Przyszedł czas na odpowiedź, a poszukałem jej na nowym albumie
„Into The Madness”.
Może nie jest to album
tak power metalowy jak poprzedni, może klimat nie jest już ten sam,
a kapela nie kryje swoich zapędów stricte heavy metalowych.
Może przebojów jest za mało by podbić świat i walczyć o
tytuł płyty roku, ale to jest znak. Jaki? Power metal żyje w
naszym kraju. Zwiększą odwagą bierzemy się za granie tego gatunku
i to bez kompleksów mierząc się z najlepszymi. Night
Mistress to fenomen i nie można o tym zapomnieć. Granie power
metalu to jedna strona metalu, druga to oczywiście to w jaki sposób
się to robi. Nasz rodzimy band nie ustępuje najlepszym,
doświadczonym kapelą i choć momentami brzmi jak Dream Evil,
Firewind czy Primal Fear, to jednak są do porównania na
korzyść polskiej formacji. Soczyste brzmienie, wokalista śpiewający
w stylu Bruce'a Dickinsona, Roba Halforda czy Chity Somapala, ostre
riffy przesiąknięte mocnym heavy metalem i szybkie tempo to
wszystko brzmi znajomo i to cieszy, zwłaszcza że jest to autorstwa
polskiej formacji. Od strony wizualnej jak i technicznej Night
Mistress prezentuje się wybornie i jest to ostra produkcja, która
może, a nawet musi się podobać. Lekki niedosyt mam i wynika on z
wysłuchania kompozycji. Mam wrażenie, że tutaj jest mniej power
metalu niż na debiucie. Z kolei słychać bardziej dopracowane
aranżacje i dojrzałość muzyków, a to też rzutuje na
całość. Maidenowe otwarcie płyty w postaci „Untill The
Day Will Dawn” jest tutaj dobrze trafione, pomimo że sam
utwór do krótkich kompozycji nie należy. Więcej power
metalu, więcej przebojowego charakteru i pazura uświadczyć można
w „Hand of God”. Tutaj wokalista pokazuje swoje
umiejętności. W górnych rejestrach brzmi jak Tim Ripper
Owens. Duma rozpiera że taki uzdolniony wokalista śpiewa w polskiej
kapeli. W tym utworze możemy znaleźć odpowiedzi na wiele pytań i
można dość w łatwy przekonać się o potencjale Night Mistress.
„The Place i belong” w swojej konstrukcji
przypomina twórczość Primal Fear, Dream Evil czy Metal
Church. Może wdziera się tutaj trochę komercji, ale z pewnością
nie mówimy tutaj o kawałku przeznaczonym do stacji radiowej.
Początek „Walking on Air” to już właśnie taki
przyjemny, radosny heavy/power metal zagrany w nieco przystępny i
łatwo przyswajalny sposób. Niezbyt trafionym pomysłem był
wybór „Madman” na utwór promujący
nowy album. Dlaczego? Za bardzo przekombinowany, nie oddający piękno
Night Mistress i nie jest to najlepszy kawałek z tego wydawnictwa.
Jako fan debiutu zachwycił mnie szybki „Longing for the
Devil”, ostrzejszy „Hell Race” no i
melodyjny „Sacred Dance”, który pełni tutaj
rolę znakomitego przeboju, którym można się chwalić z dumą
za granicą.
Brakuje mi tutaj jakiegoś
kolosa na koniec płyty, jakiegoś zaskoczenia i większego
urozmaicenia, ale na szczęście i bez tego płyta jest bardzo dobra.
Standard europejski zachowany i słychać to dopracowanie i dbałość
o szczegółów. Są przeboje, znakomite popisy gitarowe
i pojedynki na sola, znakomity, power metalowy wokalista, który
z pewnością siebie wkracza w wysokie rejestry, a wszystko zagrane z
pomysłem i brakiem kompleksów. Muzyka utrzymana w tonacji
Firewind czy Dream Evil i całość brzmi jak produkt zagranicznego
zespołu, a nie naszego rodzimego zespołu. To miłe usłyszeć, że
u nas też można stworzyć taki album i to z taką muzyką. „Into
The Madness” nieco słabszy od debiutu, ale to wciąż znakomita
muzyka na wysokim poziomie. Polak jednak potrafi.
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz